Kobiety powinny oderwać się od codziennych spraw i walczyć o swoje prawa - zachęca do udziału w manifestacji Justyna Rembiszewska
Dlaczego 8 marca, zamiast na świętowanie, zapraszacie kobiety na strajk?
Justyna Rembiszewska, rzeczniczka Partii Razem w Podlaskiem: To najlepsza forma świętowania tego dnia. Chociaż mamy rok 2017 kobiety nadal są dyskryminowane niemal w każdej sferze życia: zaczynając od niższych pensji w pracy mimo zajmowania tych samych stanowisk co mężczyźni, poprzez upokarzanie nas na polu opieki zdrowotnej, gdzie celowo ogranicza się dostęp do antykoncepcji, jak w przypadku „pigułki dzień po” jednocześnie zezwalając na to, by Viagra leżała na półkach w aptekach, jak witamina C. Później włączamy telewizję i słyszymy absurdalną wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego, który w Parlamencie Europejskim agresywnym tonem bez cienia wstydu oświadcza wprost, że kobiety „muszą zarabiać mniej, bo są słabsze i mniej inteligentne”. Właśnie dlatego kobiety powinny wspólnie świętować 8 marca w naszej wspólnej przestrzeni miast, miasteczek i wsi. Oderwać się od codziennych prac i zadań choć na godzinę po to, aby pokazać, że zależy nam na naszych prawach i będziemy o nie walczyć.
W Białymstoku w organizację strajku angażują się wspólnie PO, KOD, Nowoczesna i właśnie Partia Razem. Dlaczego postanowiliście połączyć siły?
Strajk 8 marca nosi nazwę Międzynarodowego Strajku Kobiet i nie jest wydarzeniem zainicjowanym stricte politycznie, choć jak każda nasza codzienna czynność, każda decyzja - jest aktem politycznym. Razem bierze udział w MSK przede wszystkim mając na uwadze jego sens - to jest „strajk kobiet”. Nie traktujemy tego wydarzenia jako kolejnego pretekstu do postawienia się w opozycji do PiS, tu chodzi o wiele więcej.
Czy nie obawiacie się, że partyjne sztandary zniechęcą wiele pań do udziału w strajku? Czarny protest odniósł sukces, bo partie były mniej widoczne.
Chyba nie mogę zgodzić się z tezą, że Czarny Protest odniósł sukces, bo partie były niewidoczne. Czarny Protest oficjalnie zainicjowało Razem, a odniósł sukces, bo przepełniła się czara goryczy. Wiele kobiet poczuło, że z jakiegoś powodu, nie tylko w Polsce, ale i na świecie robimy jakby krok wstecz w kwestiach równouprawnienia, że coś niedobrego zaczyna się dziać w naszej sprawie, a my nie możemy po prostu bezczynnie przyglądać się temu z boku i udawać, że nic się nie dzieje. Coraz mocniejsze dokręcanie śrubki i irracjonalne decyzje polityczne wywołały efekt odwrotny do zamierzonego - kobiety postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć w końcu walczyć o swoje. 2016 rok był rokiem kobiet, rokiem swego rodzaju międzynarodowego przebudzenia, miejmy nadzieję, że to dopiero początek.
Na facebooku jest obszerna lista żądań, o które chcecie walczyć. Obok praw reprodukcyjnych pojawiają się relacje z Kościołem, czy sprawy ekonomiczne. Sytuacja kobiet w Polsce faktycznie jest aż tak zła?
Jest zła. To, że obok praw reprodukcyjnych i kwestii ekonomicznych stoją kwestie religii i Kościoła mówi nam tylko, jak sprawy mają się w naszym kraju. Żądamy neutralnego światopoglądowo i religijnie państwa - takiego, jak obiecuje nam nasza konstytucja. Kościół katolicki, szczególnie w Polsce, nie jest sprzymierzeńcem kobiet i prowadzi z obywatelami wojnę ideologiczną. Jest instytucją, którą cechują pruderia i hipokryzja - chce chronić mityczne życie poczęte, ale nie jest w stanie zapanować nad własnymi księżmi przestępcami, którzy nadal nie zostali ukarani za wieloletnie wykorzystywanie seksualne dzieci. Postuluje ubóstwo, jednocześnie wykorzystując publiczne środki, które zamiast do szpitali, trafiają do kieszeni ojca Rydzyka na finansowanie kolejnych jego projektów, z których on sam czerpie korzyści, znajdując się później w setce najbogatszych Polaków 2017. W Polsce władza współpracuje z Kościołem, Kościół w naszym kraju jest nietykalny i chce sprawować „rząd dusz”. Nie zgadzamy się na to.
Ale jest wiele pań, które w żaden sposób nie czują się dyskryminowane. Mówią, że te wszystkie problemy to wymysły feministek.
Osobiście nie znam takich kobiet. Oczywiście krąży jeszcze nieco obraźliwych stereotypów o feministkach, ale takimi brzydkimi metkami posługują się raczej osoby, które mają w tym jakiś interes polityczny. Kiedy rozmawiam z kobietą z krwi i kości, a nie z osobą w internecie to raczej zawsze zgadzamy się, że chcemy możliwości decydowania o sobie, bo tego przecież żąda feminizm - wolności, równości i sprawiedliwości.
8 marca w wielu polskich miastach odbędą się też pikiety antyaborcyjne. Obrońcy życia upomną się o prawo do życia dla wszystkich kobiet. Przyciągną więcej pań, niż Państwa strajk?
Z doświadczenia w organizacjach tego typu wydarzeń wiem, że to są naprawdę nieliczne grupki osób z jednym dużym banerem, mającym na celu „rozgrzanie głów”, wywołanie emocji i nic poza tym, tak było w Białymstoku rok temu.
Mimo zarzutów pod adresem partii rządzącej, także tymi związanymi z aborcją czy in vitro, PiS nadal cieszy się największym zaufaniem społecznym. Dlaczego?
Wprowadzając słuszne świadczenie w postaci programu 500+ PiS przekonał do siebie znaczną część społeczeństwa. Do wygranej i popularności PiS przyczynili się też i przyczyniają nadal liberałowie, którzy przez lata skutecznie zniechęcili do siebie ludzi. Społeczeństwa na całym świecie są zmęczone ich rządami, ignorowaniem i lekceważeniem kwestii zwykłych ludzi, przekrętami, polityką robioną pod wielki biznes i konsekwencjami, jakie ta polityka przyniosła dla 90 proc. społeczeństwa. Przez dekady osłabiania roli państwa, przekonywania, że wszystko co prywatne jest lepsze, wmawiania, że wszyscy powinniśmy i jesteśmy w stanie założyć własną firmę, być elastyczni i zaciskać pasa, mamy dzisiaj do czynienia z ogromnymi nierównościami ekonomicznymi i ubożeniem większej części społeczeństwa na rzecz najbogatszego 1 proc. ludzi. Kwestie takie jak prawo aborcyjne czy in vitro, których sens często redukowany jest do kwestii „światopoglądowych” zeszły na dalszy plan. PiS mylnie uznał, że zaspokajając ludzi zastrzykiem finansowym, odwróci uwagę od kwestii „światopoglądowych”, czy „obyczajowych”, bo z elementarzy teorii społecznych wiemy, że jest zupełnie odwrotnie - zaspokajając podstawowe potrzeby mamy w końcu czas na to, aby zająć się pozostałymi. Właśnie dlatego mimo poparcia dla PiS mamy równocześnie do czynienia z falami feministycznych protestów.