Ostatnie podwyżki mocno uderzyły w chorych na raka. Ale czy tylko w nich?
– Nowa lista leków refundowanych to przede wszystkim droższy lek na raka prostaty. Jego cena wzrosła prawie dziesięciokrotnie. Ostatnio, gdy do okienka przyszła starsza pani i chciała wykupić ten lek dla swojego męża, odeszła z pustymi rękoma. Cena, jaką usłyszała, praktycznie zwaliła ją z nóg – mówi technik farmacji Patrycja Ciesik. Młoda farmaceutka obawia się, że do takich sytuacji będzie dochodzić częściej. – Zamiast 4 złotych płacić 270 złotych: to jest nie do przeskoczenia. Tym bardziej że z rakiem prostaty zmagają się głównie seniorzy, a przecież dobrze wiemy, jak wyglądają polskie emerytury – dodaje. Kierowniczka jednej z gorzowskich aptek zwraca jednak uwagę na inny aspekt podwyżki. – Chorzy otrzymywali ten lek praktycznie za darmo. Oczywiście skok ceny jest kolosalny, ale trzeba zaznaczyć, że lek ten kupuje się raz na trzy miesiące. Jeśli więc dobrze policzymy, to okazuje się, że miesięczna terapia kosztuje 90 złotych – mówi.
Jedne leki drożeją, inne tanieją. Zmiany w cenach są regularne i za-zwyczaj wynoszą kilka złotych. – Osoby, które są przewlekle chore, kontrolują te ceny. Zdarza się, że pacjenci wyłapują nawet kilkuzłotową podwyżkę i już mają problem – opowiada farmaceuta Artur Maras. – Serce się kroi, gdy niektórzy pacjenci przez kilkuzłotową podwyżkę rezygnują z zakupu leków... – dodaje.
Do apteki wchodzi starsza kobieta. Na oko ma 80 lat. Podchodzi do okienka i mówi: - Ile kosztuje najtańszy lek na cholesterol? Ten, który zawsze miałam podrożał. Mogę dostać coś tańszego? - mówi seniorka i zastrzega, że wszystko „jest na recepcie, to żadne oszustwo”.
Po odejściu starszej pani od okienka rozmawiamy z farmaceutą. - Takie sytuacje zdarzają się notorycznie. Często machamy ręką i mówimy „a tam, pare groszy”. Ale głównie dla osób starszych nie jest to parę groszy, a być może kwota przeznaczona na obiad, upominek dla wnuków... Ludzie są wrażliwi nawet na podwyżk. I_chodzą, pytają. Szukają zamienników. Po prostu leki w Polsce są za drogie - mówi Leszek Lorenz.
Dramatyczne podwyżki
Lista leków refundowanych jest długa. Liczy blisko 3,5 tys. pozycji z nazwami różnych specyfików. Na najnowszej liście znalazło się 279 nazw nowych leków. Problem jednak w tym, że tak, jak pojawiły się nowe nazwy, to zniknęły stare. A dokładnie, zniknęły 382 leki, które jeszcze do niedawna objęte były refundacją.
- Najbardziej uderzająca jest podwyżka cen leków onkologicznych. Widzę w tym spory paradoks, że drożeją te leki, które dają nam szansę na przeżycie - mówi farmacetuka Joanna Kuźbicka. Pani Joanna dostrzega też w tym kolejny paradoks. Taki, natury ekonomicznej. - To zabrzmi brutalnie, ale czy naprawdę nie opłaca się bardziej refundować tych leków, których pacjenci być może nie będą długo przyjmować, bo nie będzie im to dane?
Na podwyżce cen leków ucierpiały też osoby będące po przeszczepach. Tutaj podwyżka jest równie duża. - Na szczęście nie miałam pacjenta, który chciałby kupić właśnie ten lek, a przy okienku po usłyszeniu ceny, odszedłby z niczym - dodaje Kuźbicka.
Jak wyglądają cenny innych leków? Farmaceuci, z którymi rozmawialiśmy, nie zauważyli innych drastycznych podwyżek. - Leki na jaskrę, nadciśnienie, cukrzycę, choroby stawów, dalej są w tym samym przedziale cenowym. Sęk w tym, że listy leków refundowanych zmieniają się co dwa miesiące. Dziś jest tak, a być może jutro będzie całkiem inaczej - opwowiadają farmaceutki z jednej z gorzowskich aptek w centrum.
Aptekarska mapa miasta
Pani Stefania z Gorzowa ma ponad 80 lat. I_cieszy się, że mieszka w centrum. - Tutaj jest najwięcej aptek. Przy jednym wyjściu, mogę więc zajść w kilka miejsc i porwnać ceny - opowiada seniorka. I wyjaśnia nam, jak wygląda jej wyprawa po leki.
- Oczywiście zaczynam od tej najbliżej domu. Zachodzę i upewniam się, czy wszystko dalej jest w stałej cenie. Ale rzadko tutaj coś biorę, bo mają drogo - opowiada starsza pani i pokazuje na swoją receptę. I_mówi: - Proszę spojrzeć. Tyle rzeczy mam kupić, a pieniędzy tyle, co w portfelu. I_właśnie teraz, zaczyna się, jak to mówi mój wnuk, moja miejska gra z aptekami i lekami (uśmiech) - mówi.
Gorzowianka zna ceny swoich stałych leków w większości aptek. - Jest to dość męczące, bo do każdej chodzę po jeden lek lub dwa - mówi starsza pani. I tak: magnez kupuje się tuż przy krzyżówce. Leki na serce, to najlepiej niedaleko wejścia do parku. - Oni mają zdecydowanie najtaniej - chwali pani Stefania. Na stawy najlepiej szukać pomocy w jednej z nowo otwartych aptek w centrum. - Różnie kupuje leki osłonowe. Wszyscy mówią coś innego, w innej cenie. Ale biorę co tańsze - mówi gorzowianka.
W swojej „miejskiej grze” nie jest odosobniona. - Proszę mi wierzyć, że wszyscy tak robią. Każdy grosz się liczy. A jak tylko gdzieś się pojawią jakieś promocje, to sąsiadki od razu mówią. I_tak się wymieniamy informacjami - mówi z uśmiechem seniorka.
Najbardziej uderzająca jest podwyżka cen leków onkologicznych. Widzę w tym spory paradoks, że drożeją te leki, które dają nam szansę na przeżycie - mówi farmacetuka Joanna Kuźbicka.
- Sporo leków, które biorę ja i mąż są refundowane, więc ich ceny w każdej aptece są z góry ustalone i jednakowe. Ale już ceny leków, których Ministerstwo Zdrowia nie refunduje, znacznie różnią się cenowo, w zależności od tego, gdzie są kupowane. Leki na przeziębienie, nadciśnienie i cukrzycę kupuję w aptece w centrum miasta, bo tu ceny są znacznie niższe - opowiada pani Grażyna z Zielonej Góry. Znajomy zielonogórzanki jeździ specjalnie do jednej apteki po krople, które kosztują 10 zł mniej, niż w pozostałych aptekach.-Wiem, że przez jakiś czas obowiązywała w jednej z aptek przy Chopina „złota godzina” dla emerytów. Dwa dni w tygodniu, wtedy podczas tej złotej godziny, leki były o wiele tańsze i sporo osób z tego korzystało - dodaje kobieta.
- Starsze osoby często kupują po jednym leku w każdej aptece. To widać po receptach, ale też sami o tym mówią. I w ogóle im się nie dziwię - mówi Patrycja Ciesik. Farmaceutka opowiada też o kilku trudniejszych sytuacjach z jakimi musiała się zmierzyć w swojej pracy.
- Kobieta przyszła po lek dla dziecka. Miała odliczone pieniądze według ceny leku w innej aptece. Tutaj to było za mało. Była zakłopotana, zmieszana, bliska rozpaczy. Zapłaciłam tę różnicę - opowiada Patrycja. Kolejna historia. - Emerytom brakuje czasami pieniędzy. Stoją przy kasie i myślą co zrobić. Kalkulują, chcą coś oddać, miotają się co zrobić. Jeśli chodzi o niewielkie kwoty to wtedy czasami, na szczęście, pojawia się ktoś, kto mówi „ja dopłacę” - opowiada pani Patrycja.
Na ratunek zamienniki
- Naszym obowiązkiem jest informowanie pacjentów o dostępnych zamiennikach. Aptekarze powinni sami wychodzić z taką inicjatywą. Jeśli tego nie robią, to ich pytajmy o to, czy nie mogą nam zaproponować zamiennika - radzi Adam Dawid, farmaceuta z Gubina.
- Zamiennik może kosztować nawet kilka razy mniej niż lek wypisany na recepcie. W_tych czasach mamy pewność, że kupujemy to samo, tylko pod inną nazwą. Ryzyko narażenia zdrowia na szwank jest więc zerowe - mówi Leszek Lorenz. Jedna z farmaceutek (dane do wiadomości redakcji) wyjaśnia dlaczego nie wszyscy proponują zamienniki. - Z tego są profity. Przedstawiciele farmaceutyczni mamią aptekarzy zestawami ręczników, czy innych gadżetów. Czy się na to godzą? To już jest kwestia ich sumienia. Zawsze wszystkim jednak radzę: gdy lek kosztuje więcej niż kilka złotych, upewnijmy się, czy ma on swój zamiennik. Jeśli tak, to nie zastanawiajmy się i stawiajmy na to, co tańsze - mówi 30-latka.