Już nie radny, ale wciąż o nim głośno
Rafał Piasecki nie jest już radnym - sam zrezygnował z tej funkcji. Wcześniej opiekunka jego żony opowiadała o tym, co działo się w jego rodzinie.
Wczoraj po południu Rafał Piasecki, bohater skandalu z przemocą w rodzinie w tle, zrzekł się mandatu bydgoskiego radnego.
W związku z brakiem dalszej możliwości pełnienia funkcji radnego miasta Bydgoszczy, pragnę poinformować, że z dniem dzisiejszym zrzekam się mandatu (...)
Były już radny w piśmie podziękował prezydentowi, radnym, pracownikom ratusza, a w szczególności mieszkańcom miasta. W pełnieniu funkcji powinien go teraz zastąpić Jan Gaul, który w 2014 roku uzyskał kolejny po Piaseckim wynik na liście wyborczej do Rady Miasta.
Polityczna dyskwalifikacja
Wygląda na to, że Piasecki ugiął się pod naporem apeli o rezygnację z mandatu, jakie posypały się wczoraj. Po godzinie 16 do mediów trafiło oficjalne stanowisko polityków PiS, którego Piasecki do niedawna był członkiem. Kosma Złotowski, poseł do Parlamentu Europejskiego, i poseł na Sejm Łukasz Schreiber uznali, że cała sprawa dyskwalifikuje go jako polityka i wezwali do zrzeczenia się funkcji radnego.
Jednocześnie napisali: „Nie będziemy komentowali sprawy rozwodowej Karoliny i Rafała Piaseckich ani padających w jej trakcie oskarżeń. Oświadczamy, że jakąkolwiek przemoc uważamy za złą, a przemoc domową za haniebną. Tą sprawą zajmuje się jednak sąd i prokuratura, czyli odpowiednie instytucje do orzekania o winie. Uważamy również, że wykorzystywanie dramatu rodzinnego do walki politycznej jest bulwersujące i całkowicie nieuprawnione”.
Również wczoraj, kilka godzin wcześniej, o rezygnację Piaseckiego z członkostwa w RM zaapelowały bydgoskie działaczki PO, .Nowoczesnej, SLD, Razem i paru nieformalnych organizacji kobiecych. Oficjalnie przeciwstawiły się przemocy w rodzinie, do której - jak wynika z nagrań upublicznionych jakiś czas temu przez żonę Piaseckiego - dochodziło w domu byłego już radnego.
Monika Matowska, szefowa klubu radnych PO, mówiła, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy z Piaseckim jako radnym. - To, co się wydarzyło, wykroczyło poza ramy życia prywatnego pana Rafała - komentowała.
Przemocy nie będziemy tolerować w żadnym wypadku.
Joanna Gajownik, współorganizatorka Czarnego Protestu w Bydgoszczy, przedstawiła dramatyczne statystyki. - W 2016 roku ofiarami przemocy domowej w Polsce padło 92 tysiące osób, w tym 67 tysięcy to kobiety. Rocznie w wyniku przemocy w rodzinie ginie 150 kobiet, to trzy tygodniowo - relacjonowała. - A to tylko statystyki.
- Pomyślmy, o ilu przypadkach w ogóle nie wiadomo - wtórowała Karolina Kozłowska z partii Razem. - W ilu domach w Polsce dochodzi do przemocy.
Materiał nagrany przez Karolinę Piasecką, który niedawno obiegł całą Polskę, jest szokujący. Słychać na nim, jak Piasecki znęca się nad nią, używa przemocy, upokarza, wyzywa od „ch...w”, „debili”, „dziwek”, „szmat”, każe jej „wyp...ć” z domu, grozi, że ją zabije. Koszmar trwa kilkadziesiąt minut i to ma nie być jedynym nagraniem, jakie zostało zrobione w ciągu ostatnich lat.
Takich kobiet jest więcej
- Jest tego o wiele więcej, nie wiem, czy pan Piasecki zdaje sobie sprawę, jak dużo i że na niektórych nagraniach słychać, co myśli o wielu osobach z Bydgoszczy, a nawet o swojej byłej partii - mówiła wczoraj Sara Winnicka z fundacji Oblivion, która jest w tej chwili najbliżej Piaseckiej. - Takich kobiet jak Karolina są w Polsce dziesiątki tysięcy. Mijacie je na ulicy, są uśmiechnięte, zadbane, ale to nie znaczy, że w domu nie przechodzą gehenny, tak jak Karolina przez 11 lat małżeństwa.
Kobieta opiekuje się Piasecką od trzech miesięcy. Wtedy żona byłego radnego i - również byłego - członka Prawa i Sprawiedliwości, wyprowadziła się z dziećmi do Warszawy. - Wiele razy słyszałam od pana Rafała, że to moja wina, że ja mu rozbiłam małżeństwo, że manipuluję, a Karolina nie ma własnego zdania - opowiadała. - No właśnie, ma i próbuje to udowodnić. Wiele osób pyta, dlaczego dopiero teraz postanowiła przerwać ten koszmar? Bo nikt nie chciał jej pomóc. Ja też na początku nie mogłam się przebić, nikt nie chciał mnie słuchać. A co dopiero Karoliny.
Winnicka mówiła też o skrajnościach, w jakie już teraz popada były radny. - Przysyła Karolinie kolejne bukiety róż, pisze SMS-y: „Błagam, przepraszam, ratujmy związek” - relacjonowała. - A gdy ona mówi „nie”, on wpada w szał. I zaczyna: „Jesteś taka, owaka, jak się nie zgodzisz, to zrobię ci to i to...”. I straszy, wszystkich - ją, jej rodzinę, mnie, mojego męża, który notabene według Piaseckiego jest kochankiem Karoliny. Niczego się nie boi, myśli, że jest bezkarny. Osoby, które są przeciwko Piaseckiemu, zarzuty mają stawiane w ciągu doby. A ja od dwóch miesięcy nie mogę się doprosić o zakaz zbliżania się do Karoliny.
Sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Od niedawna, na wniosek posła PO Krzysztofa Brejzy, pod nadzorem służbowym Prokuratury Krajowej. Poprosiliśmy o komentarz w sprawie zarzutów o opieszałość postępowania. - Absolutnie nie mogę się z tym zgodzić. Materiał dowodowy jest ogromny, sprawą zajmujemy się od dwóch miesięcy i wszystko dzieje się bez zbędnej zwłoki, zapewniam - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Łukasz Łapczyński. - Postępowanie jest prowadzone w sprawie, a to oznacza, że nie ma uprawnień do stosowania środków zapobiegawczych w postaci np. zakazu zbliżania się.
Niespokojne święta
Winnicka mówi jednak, że wciąż pojawiają się nowe fakty. - Zdaje się, że Karolina jest permanentnie inwigilowana przez pana Piaseckiego. - Gdy w Wielkanoc zdecydowała się, by przyjechać do Bydgoszczy, do rodziny, kto czekał na nią na dworcu? Pan Piasecki. Mimo że decyzję podjęła na dwie godziny przed wyjazdem. Wielkanoc też nie była spokojna. Pan Rafał przyjechał do domu rodziny Karoliny, stwierdził, że jest pijana, a dzieci zaniedbane i wezwał policję - opowiada. - Oczywiście wszystko było bez pokrycia. Natomiast doszło do awantury i pan Piasecki oskarżył jedną z osób w rodzinie Karoliny o pobicie. Nie może być tak, że w tym kraju kat ma większe prawa od ofiary - dodaje.
Zero litości
O sprawie państwa Piaseckich jest w tej chwili głośno w całej Polsce. Przedwczoraj sprawę skomentowała minister rodziny, pracy i polityki społecznej obecnego rządu Elżbieta Rafalska, zapewniając, że jej resort zrobi „wszystko, żeby przeciwdziałać takim zachowaniom”. Wczoraj z kolei głos zabrał Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości. „W mojej ocenie - zero litości dla takich drani” - napisał na swoim Twitterze i Facebooku.
Jak w tej chwili wygląda sytuacja? - Pan Piasecki wystąpił o rozwód z orzeczeniem o winie swojej żony - mówi Winnicka. - Dzieci będzie mógł widywać co drugi weekend przez osiem godzin.
Wczoraj, jeszcze zanim pojawiła się informacja o tym, że Rafał Piasecki zrzekł się mandatu, próbowaliśmy się z nim skontaktować. Bez skutku. W krótkiej rozmowie na antenie Radia PiK powiedział jednak, że przeprasza za okropne słowa, jakie słychać na nagraniu i że zostały wypowiedziane pod wpływem alkoholu. Jednocześnie zaznaczył, że sprawa ma drugie dno.
Prawnik Piaseckiego już wcześniej zapewniał, że jego klient wstydzi się tego, co pojawia się na nagraniu. Podkreśla jednak: - Nie można go za to zaocznie skazywać i wydawać wyroku bez procesu. Zresztą nie jest o nic podejrzany.
„Nie” dla przemocy
Niezależnie od wszystkiego, na dziś na godz. 18 w Bydgoszczy zaplanowano demonstrację „Bydgoszcz mówi NIE przemocy w rodzinie”. Protest będzie trwał na Wełnianym Rynku pod biurem PiS, na którego tablicy parę dni temu zaklejono nazwisko Piaseckiego. - Chcemy pokazać, że nie ma naszej zgody na takie zachowanie - mówi Anna Wróblewska z ruchu „Dziewuchy Dziewuchom”. - Spotykamy się o 18, weźmy ze sobą kartki z napisem „NIE!”. Wyraźmy swoją solidarność ze wszystkimi ofiarami przemocy w rodzinie.