Kabaret Młodych Panów ma już 10 lat. Co się wydarzyło w tym czasie? [POSŁUCHAJCIE]
Co się dzieje, kiedy spotyka się urzędnik, technik elektronik, celnik i niedoszły filozof? Powstaje kabaret. Z czasem, w tej wybuchowej mieszance zakochują się widzowie. Przybywa fanów. Kabareciarze z Rybnika świętują 10 urodziny.
Kiedy zaczynali, ich skład nieco się różnił. Bardzo chcieliśmy, żeby Mateusz był z nami, ale musiało upłynąć jeszcze siedem miesięcy, żeby go do nas przekonać, żeby zrozumieć swój błąd – żartuje Robert Korólczyk. Przyszła popularność i pierwsze pieniądze. - Kupiłem sobie za to gitarę elektryczną, o której zawsze marzyłem. Kolega sprowadził mi ją z Kanady. Mam ją do dzisiaj – wspomina Bartek Demczuk. 7 października 2004 roku premierę miał ich pierwszy skecz.
Góral jak Myszka Miki
Górnik, góral i policjanci – to postaci, które nierozłącznie kojarzą się właśnie z Kabaretem Młodych Panów. - To tak, jak z bajkami Disney'a, który do dziś używa w swoich bajkach Myszki Miki i Kaczora Donalda – wyjaśnia z powagą Łukasz Kaczmarczyk. - Akurat na skecz z góralem wpadłem na wakacjach w Jarosławcu. [Kliknij i posłuchaj] Siedziałem na plaży i słuchałem tego, co się dzieje za parawanem. Do tego wymyśliłem sobie kontrast, czyli góry i tak narodziła się postać górala – wspomina Robert, który wciela się w tą postać. A policjanci? - Scenki z policjantami powstały dużo wcześniej, zanim ujrzały światło dzienne. Leżały w szufladzie. A pewnego razu na imprezę Top Trendy, organizatorzy nas poprosili, żeby przygotować jakieś krótkie scenki i pokazaliśmy policjantów. Spodobali się – wspomina Bartek Demczuk. Przygody "młodego" i komendanta zaczęły się rozwijać, a widzowie ich pokochali. Podobnie było z górnikiem, którego po raz pierwszy w swoim programie, Kabaret Młodych Panów pokazał na Ryjku 2007 w śląskim skeczu. - Ryjek nas "przycisnął". Zrobiliśmy na szybko skecz z górnikiem. Potem otworzyła nam się w głowach klapka pt. Śląsk i od tamtej pory, co roku, pokazujemy nowy program w gwarze – dodaje Robert. Równie często na scenie pojawia się ksiądz. W jego rolę wciela się Bartosz Demczuk. - Mieliśmy kiedyś piosenkę. Na scenie śpiewało czterech księży. Od tamtej pory w swojej garderobie mamy oprócz mojej, jeszcze trzy inne sutanny szyte na miarę, więc jeszcze przyjdzie na nie kolej – dodaje Bartek.
Tupolew, który zdarzył się wcześniej
[Kliknij i posłuchaj] Ksiądz i policjanci to osoby, z którymi czasem nie warto żartować. - W ich obecności niektórych rzeczy nie wypada robić ani mówić, a skoro nie wypada, to będzie śmiesznie, jak my to jednak pokażemy – przyznaje Łukasz. - Często dobieramy postaci na zasadzie kontrastów. Do księdza szukamy jakiegoś odpowiednika ze świata muzułmańskiego ... - dorzuca Mateusz Banaszkiewicz. Choć kabaret rządzi się swoimi prawami, nie zawsze Młodym Panom było do śmiechu. W 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej zrobiło się głośno wokół ich skeczu o pilotach samolotu rządowego. Miało być zabawnie i było. Skecz był przygotowany do tematu "To, co ważne". Było to po wypadku z udziałem premiera Millera. - Żartowano wtedy, że latamy już na drzwiach, byle czym – wspomina Robert. Do czasu, kiedy faktycznie doszło do wypadku z udziałem tupolewa. - Skecz powstał dwa lata przed tragedią, a popularność i rekordową liczbę wyświetleń na You Tubie zyskał po niej. Zakazaliśmy pokazywania tego skeczu, wysłaliśmy pisma do telewizji. Poza tym, niestety nie brakuje osób, które nie mają dystansu, do tego, co robimy i zapominają, że jesteśmy kabaretem, drwimy z rzeczywistości – przyznaje Robert Korólczyk. Negatywne reakcje zdarzają się rzadko, księża mają do siebie dystans. - Nawet zapraszają nas do parafii, żebyśmy zagrali jakąś scenkę – zdradza nam Bartek. - A jeśli mówimy coś politycznego, dostaję mejla ze słowami: "Ty, taki, a taki, żeby Cię szlag jasny trafił", bo śmiałem się z jakieś tam partii, ale ten ktoś nie zauważył, że wcześniej śmiałem się z partii konkurencyjnej – dodaje Robert.
Ups... czyli wpadki na scenie
[Kliknij i posłuchaj] Pamiętam, jak graliśmy jeszcze skecz o prezydenckim samolocie. Na koniec skeczu "borowik" woła: "I co teraz panowie?". Miałem odpowiedzieć "Wyboryyy", a ja krzyknąłem "Żałoba"... - wspomina Łukasz. Ups... Chciałoby się powiedzieć. - Też tak miałem wtedy. Ups! - dodaje Robert. - Ja widziałem tego "upsa" na twarzy Roberta, który stał tyłem do widowni. Gdyby ta twarz mogła mówić, to by się brzydko odezwała – wspomina Łukasz. Na szczęście skecz nagrywany do telewizji nie szedł na żywo. Można było powtórzyć scenkę. Nie była to jedyna wpadka na scenie. - Nie nauczyliśmy się kiedyś też piosenki "Chabry z poligonu". Nikt o tym nie wie. No teraz już wie – żartują panowie. - Ja miałem na szczęście tekst w menu, bo siedziałem za stolikiem i coś tam mogłem śpiewać – dodaje Mateusz. - A ja miałem w głowie, ale wtedy głowy zapomniałem – dorzuca Łukasz.
Co w tej butelce?
Wbrew plotkom, w butelce wódki, która często pojawia się na scenie, jako atrybut, nie ma "ognistego płynu". - Dolewamy tam sobie czasem kwaśną wodę, żeby zrobić sobie nawzajem psikusa. Jak ktoś to wypije i gra, musi sobie z tym poradzić, nawet jak się włącza tzw. ślinotok – żartują satyrycy z Kabaretu Młodych Panów.
Polacy, emigrujcie do Japonii!
[Kliknij i posłuchaj] Nie, żebym zachęcał, ale Polacy, emigrujcie, a My tam przyjedziemy – apeluje Łukasz. To oczywiście żart, ale ma w sobie trochę prawdy. Kabaret Młodych Panów, choć ma dopiero 10 lat, miał już okazję występować wiele razy za granicą. Od Anglii i Irlandii, w których Polonia jest silna, po Stany Zjednoczone. - Jeździmy tam, gdzie są Polacy i gdzie nas zapraszają – żartują panowie i czekają aż Polacy zaczną wyjeżdżać masowo do Australii, Japonii, Brazylii. - Możemy też zrobić przekład naszych skeczy na chiński i tak, jak grupa Bayer Full występować w Azji – żartuje Robert. Na razie, KMP ma zaplanowane występy na przyszły rok w Irlandii, Anglii, Norwegii i prawdopodobnie znów zawitają do USA.
W kabarecie, jak w rodzinie
Kiedy kabaret zaczął się rozkręcać, tylko Robert miał już swoją rodzinę. Z czasem, na ślubnym kobiercu stanął Bartek i Mateusz. Łukasz przyznaje, że gdyby nie kabaret, to do dziś może byłby sam. - Po premierze naszego programu zacząłem być w związku z moją obecną żoną. Była naszą panią choreograf. Zapomnieliśmy jej podziękować za pracę. Mnie to gryzło i koledzy się śmieją, że ja jej dziękuję do dzisiaj – żartuje Łukasz. Wszyscy panowie mają już też dzieciaki. Na razie nie wiadomo, czy przejmą kiedyś pałeczkę po tatusiach. - Mój syn woli być piłkarzem – zdradza nam Robert. - A mój pożyczył ode mnie ostatnio czapkę policjanta – dodał Bartek. Na razie jednak Kabaret Młodych Panów na emeryturę się nie wybiera, więc zastępców nie potrzeba. - Nawet jak zamienimy się w staruszków, zawsze z nazwy będziemy Kabaretem Młodych Panów – zapewniają panowie.