Kaja Godek: Nie pozwoliłam zabić mojego syna
Rozmowa z Kają Godek z Fundacji Życie i Rodzina, pełnomocniczką Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Zatrzymaj Aborcję” oraz laureatką Medalu Św. Brata Alberta 2016, prywatnie mamą zdrowych córek i chłopca z Zespołem Downa.
W ubiegłym tygodniu w Szczecinie konferencję zwołał komitet "Ratujmy Kobiety", który jest przeciwny zaostrzeniu prawa aborcyjnego, walczy o prawa kobiet, prawa konstytucyjne do ochrony życia prywatnego, rodzinnego i jest przeciwny Pani akcji p.n. "Zatrzymaj aborcję". Jakie są zatem główne założenia tego projektu?
Mamy bardzo krótki i prosty projekt. Chcemy wykreślenia jednej przesłanki aborcyjnej z trzech dzisiaj obowiązujących – tzn. przesłanki, która pozwala na zabicie dziecka jeśli się u niego prenatalnie wykryje wady lub chorobę. Nie piszemy ustawy od nowa, nie zmienimy większości założeń, które w tej ustawie są, natomiast ratujemy konkretnych ludzi. Konkretnych ludzi, czyli dzieci podejrzewane o niepełnosprawność. Walczymy z dyskryminacją tych dzieci. Zabieramy się tylko za przesłankę eugeniczną, nie ruszamy pozostałych punktów. Oczywiście nie dlatego, że uważamy, że dzieci z gwałtu można zabijać, ale po to, by jak najszybciej przeprowadzić zmianę, która jest najbardziej akceptowana społecznie i która dotyczy najczęstszych sytuacji.
Jak często w naszym kraju przerywane są ciąże, w których u dziecka wykryto takie wady?
To oficjalne dane ministerstwa zdrowia. Teraz ukazało się sprawozdanie rządowe za 2016 rok i okazuje się, że były to 1042 przypadki na 1098 w sumie. Widać zatem wyraźnie, że jest to przesłanka, która odpowiada za większość przypadków zabijania dzieci.
Jeśli projekt przejdzie, to czy przewidziano wsparcie dla rodziców takich dzieci? Czy te dzieci będą mogły liczyć na godne życie bez cierpienia i zapewne w wielu przypadkach godną i bezbolesną śmierć?
Rodzice dzieci niepełnosprawnych już się nimi opiekują. Takie dzieci się rodzą. Mamy tutaj do czynienia z ciekawym zjawiskiem, bo kiedy zaczyna mówić się o ochronie życia tych dzieci, to wtedy wszyscy się budzą, że trzeba coś dla tych dzieci robić. To pokazuje, że dopuszczalność aborcji eugenicznej jest narzędziem do wykształcania w ludziach znieczulicy na to co się dzieje z rodzinami, które wychowują niepełnosprawne dzieci. Posiadanie dziecka niepełnosprawnego nie jest decyzją, to, że jest ono chore na choroby genetyczne nie jest winą rodziców. Taka jest natura tego świata i jeśli jest w prawie zapis, który pozwala zabić dziecko z tego powodu to jest to patologia. Przecież nie zabijamy dziecka, które jest ciężko chore i ma trzy lata...
Rozumiem, że takie podejście bierze się z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że ochrona życia powinna być od chwili poczęcia.
Tak mówi Trybunał, tak mówią też inne akty prawne. W 1993 roku nie udało się przeprowadzić ustawy, która chroniłaby życie w pełni, zostały trzy wyjątki, ale nie oznacza to, że to nie są ludzie i można ich zabijać. Tę sytuację trzeba zmienić zwłaszcza, że wystarczy spojrzeć na statystyki – około 15 lat temu aborcji z przesłanki eugenicznej było ok. 82, dziś mamy ponad tysiąc. Liczby idą w górę i mamy prawo twierdzić, że ta „furtka”, która została otwarta w ustawie, cały czas jest coraz bardziej poszerzana. Słowa, które są w ustawie interpretuje się na różne sposoby. Trzeba jasno powiedzieć, że w tym wypadku kompromis aborcyjny został owszem zerwany, ale właśnie przez lewą stronę.
Mówi Pani „chronić życie”. Z drugiej strony słyszymy „Chronić życie rodzinne, prywatne”, „Dlaczego ktoś ma decydować za nas, rodziców, może nie chcemy patrzeć na cierpienie i śmierć naszego dziecka, jeśli wiemy, że jest nieuleczalnie chore”
To argumentacja obrzydliwa, zniesmaczająca. Jeśli dziecko zachoruje w wieku trzech lat, to również ma to wpływ na rodzinę. Rozumiem, że komitet „Ratujmy Kobiety” postuluje, żeby to dziecko wtedy zabić?
Nie. Mówi się tylko o dzieciach nienarodzonych i także określa czas, do którego terminacja ciąży mogłaby zostać dokonana. To czas, kiedy płód nie uzyska zdolności funkcjonowania poza organizmem matki, czyli do ok. 24 tygodnia ciąży.
Proszę mi wykazać różnicę między dzieckiem, które ma sześć miesięcy życia płodowego a takim, które ma sześć miesięcy po urodzeniu. To bzdury. Noworodek też nie jest zdolny do życia poza organizmem matki. Potrzebuje opieki, pożywienia... Pokazywanie granicy, że tu jest zdolne do życia a tu nie, jest bzdurą. To nie jest argument, bo generalnie dziecko nie jest zdolne do życia bez rodziców przez długi czas po narodzeniu. My nie dyskryminujemy ludzi. Przykro nam, że lewica, która mówi o tolerancji i równości, dzieli ludzi na lepszych i gorszych.
Co z argumentem, że ciężko i nieuleczalnie chore dzieci bardzo cierpią po narodzinach. Czekają na śmierć w bólu, patrzą na to ich rodzice, którym często brak wsparcia – nie ma chociażby tylu hospicjów, by im pomóc. Ośrodki takie borykają się bardzo często z problemami finansowymi. Czy to według Pani nie mógłby być wyjątek?
Jeśli człowiek cierpi, to trzeba ulżyć mu w cierpieniu, trzeba podawać mu środki znieczulające, trzeba się nim opiekować, wspierać, budować hospicja, jeśli ich nie ma. Jest w Polsce coraz więcej miejsc, do których można zwrócić się z podobnym problemem. We Wrocławiu pojawiła się porodówka dla kobiet z trudną ciążą, gdy wiadomo, że po porodzie dziecko umrze. Pojawia się wrażliwość na sytuacje nietypowe.. Zresztą nawet gdyby nie było takich miejsc, to nie jest to argument, żeby zabijać. Jeśli zaczniemy zabijać dzieci przed narodzeniem, by im ulżyć to za chwilę pojawi się zielone światło dla eutanazji i tego byśmy pozabijali się wszyscy, tylko na podstawie swojego subiektywnego odczucia, że ktoś cierpi. Prawo ma dawać dziecku żyć tyle czasu,ile jest mu dane.
W Pani życiu był taki moment, że niemalże zalecono Pani zabicie Pani dziecka.
Tak, chcieli mi zabić mojego syna. Oczywiście, że oczekiwaliśmy na zdrowe dziecko, kiedy okazało się, że jest inaczej, to było dla nas bardzo trudne, by przyjąć tę wiadomość. U syna wykryto Zespół Downa. To był szok, krytyczna sytuacja w życiu. Przekonałam się wtedy, że ustawodawca wykorzystuje moment kryzysu życiowego rodziny, by takie dziecko zabić. By pozbywać się niechcianych obywateli. Zabicie mojego dziecka było dla wielu lekarzy oczywiste, uważano to za normalną ścieżkę postępowania.
Walczyliście o syna. Czego, jako rodzice, którzy czekają na swoje dziecko bez względu na to jaki jest jego stan zdrowia, oczekiwalibyście od lekarzy, polskiego prawa?
Jeżeli rodzice dowiadują się, że ich nienarodzone dziecko jest chore, w tym samym czasie nie powinni mieć oferowanej możliwości zabicia tego dziecka. Oni naprawdę nie są w odpowiedniej kondycji do podejmowania decyzji, które zaważą na reszcie ich życia, a dziecku jego życie odbiorą.Z reguły dochodzi presja czasu, terminy gonią i trzeba się szybko decydować. Prawo powinno chronić zarówno dziecko jak i matkę przed dokonaniem aborcji. Ja poczułam ten nacisk, byłam wściekła, że jest taka ustawa i do dziś mam pretensje do państwa o tę ustawę. To był też dla mnie moment uświadomienia. Żyłam w przekonaniu, że w Polsce nie jest tak najgorzej, jeśli chodzi o aborcję, że to marginalny problem. Sytuacja się zmienia, kiedy najpierw dowiadujesz się, że twoje dziecko jest chore a potem, że mogą ci je zabić. Mój syn żyje, jest bardzo fajny. Zacznijmy patrzeć ta takich ludzi jak on, jako na pełnoprawnych członków społeczeństwa, bo dziś nazywani są „Przypadkami, o zdarzyło się...”, „Pewnie państwo nie wiedzieli”. Co to za kategoria? To mnie obraża, to mnie poniża jako matkę! Wiedziałam, że moje dziecko będzie chore, nie pozwoliłam go zabić, chciałam by się urodziło, kocham je. Nie szerzmy znieczulicy, nie dyskryminujmy ludzi, nie dajmy ich zabijać, jeśli są chorzy, inni niż my.