Kajakiem po ulicy?
-Zróbcie coś z tą groblą na ulicy- grzmią mieszkańcy Kunic - w czwartek samochód tak ochlapał kobietę, że musiała się przebrać, by wsiąść do autobusu.
W czwartek na chodniku przy sklepie „hucianym” w żarskich Kunicach, przejeżdżający samochód ochlapał praktycznie od stóp do głów spieszącą się na autobus kobietę. Ulica w tym miejscu przypominała małą groblę. Auta rozchlapywały błoto na przechodniów i klientów sklepu- opowiada Grażyna Olszowska, sprzedawczyni pawilonu handlowego mieszczącego się w budynku huty. Zróbcie z tym coś, bo my już siły nie mamy prosić o pomoc.
- Tak jest po każdym deszczu- mówi Maria Kinal. - A jak już pada kilka godzin wszyscy tu pływamy. Przejść nie idzie ani na przystanek autobusowy, ani do sklepu. Sama uciekam , gdy słyszę nadjeżdżające samochody. Kierowcy nie patrzą na pieszych.
Andrzej Humieńczuk, mieszkający w pobliskich blokach dodaje, że jak popada z kilka dni z rzędu, kajakami można tu pływać.
- Woda dosłownie przelewa się z ulicy, żeby dojść do sklepu, trzeba obchodzić bo krawężnik jest za nisko. Tak to nasi fachowcy dziś robią. A to wszystko po remoncie drogi po kanalizacji w Kunicach. Tak to dzisiejsi fachowcy robią. Ciągle coś tu rozgrzebią, a naprawić nie mogą. A to przecież żadna filozofia.
Przechodnie idący w kierunku przystanku potwierdzają uciążliwości.
A jak już pada kilka godzin wszyscy tu pływamy. Przejść nie idzie ani na przystanek autobusowy, ani do sklepu
Droga jest w zarządzie powiatu, ale wykonawcą inwestycji był Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Żarach.
Zdzisław Czekalski, prezes ZWIK potwierdza to i dodaje, że dziwi się, iż sprawa wypłynęła prawie dwa lata po przebudowie drogi. - Powiat podpisał protokoły odbioru i żadnych usterek nie wskazano - tłumaczy - poza tym deszczówka jest „działką” zarządcy.
Tam też wykonaliśmy kolejny telefon. Adrian Lewandowski, kierownik zarządu dróg powiatowych, przyznaje, że jakiś czas temu, dokładnie na wysokości sklepu, zapadła się masa bitumiczna na jezdni. -Owszem uzupełniliśmy asfalt, ale z chodnikiem wszystko było w porządku - wyjaśnia.- Nikt nam tego nie zgłaszał, ale sprawdzimy to i spróbujemy naprawić usterkę. Jeśli to wina wykonawcy, to w ramach trzyletniej gwarancji będzie musiał to naprawić.