Kalendarium wprowadzania reformy oświaty w Łodzi
Na początku września rządząca Łodzią koalicja PO-SLD uwierzyła, że rząd najpewniej wprowadzi swoją reformę.
Komitet sterujący
„Samorządy muszą przygotowywać się do ewentualnego wdrożenia zmian. Ciężko jest pracować na bazie konferencji prasowych w MEN i niepełnych projektów, ale od 1 września 2016 r. w UMŁ funkcjonuje komitet sterujący, którego szefem jest prezydent Hanna Zdanowska, a wiceprzewodniczącym - ja. Razem z urzędnikami próbujemy na bazie tych projektów naszkicować, jak wyglądałaby nowa sieć szkół w Łodzi” - opowiadał później o początkach komitetu Tomasz Trela (SLD), wiceprezydent miasta, odpowiedzialny za oświatę. To komitet opracował pierwsze dwa warianty (A i B), przestawione łodzianom do konsultacji społecznych 2 stycznia.
W Łodzi ZNP szacuje poziom zwolnień na 400 nauczycieli gimnazjów i 200 ich pracowników niepedagogicznych, dla których nie znajdzie się praca w innych typach szkół po wprowadzeniu reformy. Oficjalnych szacunków magistratu nie ma do dzisiaj.
Związkowcy biorą się za pikiety. Przychodzą setki, ale nie tysiące
Na cztery dni przed swoim świętem kilkuset nauczycieli pikietowało przeciw reformie w pasażu Schillera. Stali z tablicami „Nie ogłupiajcie społeczeństwa” i „Nie dla chaosu w oświacie”. Organizatorzy protestu z ZNP wręczyli w urzędzie wojewódzkim petycję do MEN.
Podobnych rozmiarów pikieta odbyła się w pasażu Schillera 15 listopada. Pod sceną oprócz sztandarów ZNP, nie zabrakło całkiem czarnych flag (był to bowiem „Mroczny protest”) oraz emblematów kilku łódzkich gimnazjów (największy miało Gimnazjum nr 16, działające na Radogoszczu). Pikietujący skandowali m.in., że „Anna Zalewska nie kocha polskiej szkoły”.
Jednak minister edukacji narodowej - oraz rząd PiS - raczej nie przestraszyliby się łódzkiej demonstracji (nie przypominała rozmiarami choćby kilkutysięcznego marszu kobiet, który 2 października przeszedł przez Łódź w odpowiedzi na projekt zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji).
Związkowcy na swoich pikietach bardzo starają się sprawić wrażenie, że reforma zagraża nie tylko ich miejscom pracy - ale m.in. dzieciom. Jedna z kobiet, przedstawiona jako matka ucznia, pytała ze sceny czemu Jarosław Kaczyński ma decydować, jak będzie wyglądała edukacja w Polsce, skoro nie wychował nikogo, poza swoim kotem.
Tajna narada z dyrektorami
Dosyć solidarnie zaczynają działać dyrektorzy łódzkich gimnazjów. Udaje im się nawet umówić na „tajną” naradę z Anną Zalewską, jej resort nie informował mediów o jej przyjeździe. Zresztą minister w dniu spotkania zachorowała i w urzędzie wojewódzkim pojawił się jej zastępca Maciej Kopeć. Dyrektorzy nie chcieli z nim rozmawiać, uważali, że „decyzyjna” jest tylko Zalewska.
Podczas spotkania pojawiły się pierwsze wyliczenia MEN dla Łodzi. Wszystkie budynki po gimnazjach da się zagospodarować, większość przekazując nowym podstawówkom, a kilka tworzonym liceom ogólnokształcącym.
Kopeć oszacował też , że w wyniku reformy edukacji zapotrzebowanie na pracę nauczycieli w Łodzi wzrośnie o 75 etatów.
Gdy skończyło się nieudane spotkanie, z sąsiedniego budynku magistratu akurat wychodzili urzędnicy z komitetu sterującego. Nic nie wiedzieli o wyliczeniach Kopcia dla Łodzi, co może tylko świadczyć o poziomie współpracy i zaufania między samorządowcami a ministerstwem.
Łodzianie konsultują reformę. Kto ma wziąć odpowiedzialność?
Na początku stycznia Tomasz Trela ogłasza dwa warianty wprowadzenia reformy i rozpoczynają się ich konsultacje podczas pięciu spotkań z łodzianami. Atmosfera na Górnej, na pierwszym z nich, jest tak napięta, że Trela postanawia przypomnieć, że on tej reformy wcale nie chce.
- Proszę nie obarczać nas odpowiedzialnością - mówi Trela. Dzień jest wyjątkowy, bo kilka godzin wcześniej Andrzej Duda, prezydent RP, ogłosił, że nie zawetuje reformy.
Rodzicom nie podoba się zwłaszcza wariant B, w którym większość gimnazjów zostałaby przed ich wygaszeniem włączona w strukturę podstawówek. Wtedy, w części przypadków, jedna podstawówka działałaby w dwóch budynkach: do jej obecnej siedziby chodziłyby młodsze dzieci, zaś do budynku po gimnazjum - starsze klasy podstawówki oraz wygasające oddziały gimnazjalne.
Z większym zrozumieniem spotyka się wariant A, w którym większość gimnazjów gaśnie samodzielnie w swoich siedzibach. UMŁ pochwali się, że w internetowym głosowaniu w sprawie propozycji Treli wzięło udział prawie 7,5 tys. internautów. Ogłoszony na początku lutego wariant C jest miksem obu poprzednich i szybko straci swój pierwotny kształt - zanim zamieni się w uchwałę o nowej sieci szkół, przegłosowaną przez radnych.
W Łodzi ruszyła akcja zbiórki podpisów za referendum
Władze ZNP w Warszawie ogłaszają pytanie, którego zadania domagają się w ogólnopolskim referendum, a tego samego dnia w Łodzi powstaje sztab do zbierania podpisów. Porozumienie regionalne w tej sprawie zawierają w Łodzi z ZNP tak różne organizacje jak PO i partia Razem. Ale Łodzi stolików referendarzy np. na Piotrkowskiej nie widać, akcja opiera się raczej na zbiórce w szkołach.
Pytanie brzmi „Czy jest Pani/Pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od września 2017 r.?”. Organizatorzy ogólnopolskiej akcji dali sobie czas na zebranie podpisów do końca marca. Ustawowo musi ich być co najmniej pół miliona, ale ZNP zapowiada, że da radę zgromadzić przynajmniej dwa razy tyle. Następny krok to skierowanie projektu do Sejmu przez marszałka Izby. Do referendum dojdzie, jeśli taki pomysł zyska poparcie większości posłów, a wynik będzie wiążący dla rządu, jeżeli do urn pójdzie połowa uprawnionych. Gdy małżeństwo Elbanowskich, w czerwcu przed 4 laty, wniosło do Sejmu podpisy pod projektem (odrzuconym) referendum w sprawie odwołania obowiązku szkolnego dla sześciolatków, ich weryfikacja oraz wprowadzenie projektu pod obrady trwało aż do listopada. Trzymając się tamtego przypadku, można wyliczyć, że posłowie zadecydują o losach obecnego projektu już w nowym roku szkolnym.
Znana pływaczka za nową podstawówką na Widzewie
Zawsze warto mieć wśród absolwentów celebrytę albo znanego sportowca. Pływaczka Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk pojawiła się na jednym z posiedzeń komisji edukacji, które poprzedziło decydującą sesję radnych. Sportsmenka przekazała walentynkowy prezent Zespołowi Szkół Ogólnokształcących nr 1 na Widzewie-Wschodzie. Było nim poparcie dla starań ZSO nr 1 o utworzenie w jego ramach nowej podstawówki - w miejsce wygaszanego gimnazjum (inaczej zespołowi zostałby tylko ogólniak).
W wariancie C wprowadzania reformy nowej podstawówki na Widzewie-Wschodzie miało nie być. Ale Trela wprowadził ten pomysł do ostatecznego projektu przedstawionego 16 lutego radnym. Dał się przekonać, że bez nowej podstawówki częściowo zmarnuje się m.in. sportowa baza zespołu, na który w ostatnich latach poszły z budżetu Łodzi grube miliony. (Szkoła jest naprawdę duża. Gdy jej budynek w 1979 r. wizytował Edward Gierek, spis klas w roczniku kończył się na literkę „P”, a naukę pobierało... 2,4 tys. uczniów.)
W ZSO nr 1 narzekano, że pomysł nowej podstawówki (a tak naprawdę odtworzonej - bo taka istniała jeszcze na początku ery gimnazjów) torpedują sąsiedzi.
Im też trudno się dziwić. Każdy pomysł przekształcenia wygasającego gimnazjum w nową podstawówkę ma prawo budzić strach w okolicy. Taki twór musi mieć swój rejon -siłą rzeczy poskładany z kawałków wydzielonych od sąsiadów. Mniejszy rejon to, jak wiadomo, mniejszy nabór i mniej godzin dla własnej kadry. Można się ratować wabiąc dzieci spoza rejonu, ale Trela ogłosił właśnie, że urzędnicy mają bardziej pilnować rejonowości...
- „To trzeba stopniowo eliminować, że niektóre szkoły mają wypełnienie tylko w pięćdziesięciu procentach - mówił już w tym tygodniu oświatowy wiceprezydent Łodzi. Według jego słów, z drugiej strony są podstawówki, którym dzieci „rejonowych” wystarczyłoby na „jedną, dwie albo trzy klasy”, ale dostają zgodę „czwartą, piątą, szóstą”. Takich zgód w przyszłości będzie mniej.
Noc przed sesją. Rodzice okupowali gimnazjum
Jeśli znany wychowanek akurat nie jest pod ręką, można na przykład okupować szkołę. Do takiego wydarzenia doszło w noc poprzedzającą decydującą sesję radnych. Salę gimnastyczną Gimnazjum nr 19 przy ul. Wapiennej zajęli rodzice uczniów tej placówki. Ich marzeniem było przekształcenie jej w samodzielne liceum języków wschodnich, czyli z japońskim i chińskim. Pomysł przedstawiali jako unikatowy. Do rozstrzygnięć doszło nazajutrz. Na godzinę przed decydującą sesją z rodzicami spotkali się jeszcze radni z komisji edukacji. Rodzice odrzucili pomysł Treli, aby klasy „wschodnie” tworzyć z XXXIV LO, przy którym miałoby wygasać Gimnazjum nr 19. Chcieli m.in. pewności, że dyrektor z Wapiennej zostanie szefem uzupełnionego ich dziećmi ogólniaka. Jednak, gdy dyrektor nie wyraził takich ambicji, entuzjazm rodziców upadł.
W uchwale o nowej sieci szkół Gimnazjum nr 19 włączono do XXXIV LO. Jak zapewniał już w tym tygodniu Trela, kadry obu szkół prowadzą rozmowy, aby jak najlepiej przeprowadzić połączenie.
Aż dziwne, że w sprawę, nie włączył się ogólniak, w którym prowadzony przez gości z Japonii lektorat (nieobowiązkowy, ale popularny wśród uczniów) prowadzony jest od ponad 20 lat, czyli II LO.
PO przegrywa „Godwinem”
Po stosunkowej krótkiej, jak na łódzkie standardy, sesji radnych plan dostowania szkół do rządowej reformy został przegłosowany (głosami koalicji PO-SLD, radni PiS wstrzymali się od głosu).
W internetowych dyskusjach jest regułka zwana Prawem Godwina. Przegrywasz debatę, gdy porównujesz adwersarza do Hitlera. Na sesji zrobił to klub PO. A konkretnie jego radna Monika Malinowska-Olszowy. - Proszę spojrzeć jak Hitler kształcił swoje dzieci (...). Nie pozwolimy, żeby dzieci były kształcone według pisowskiej ideologii - mówiła radna. Potem tłumaczyła oburzonym radnym PiS, że w wypowiedzi z „Hitlerem” (i „jego dziećmi,czyli - jak można się domyślać - obywatelami III Rzeszy) przekazywała opinię łodzian - swoich rozmówców. Oznajmiła, że jeśli członkowie PiS czują się obrażeni, ona ich przeprasza. Ale porównanie, pochodzące, nie od niej, lecz od rodziców uczniów, jest wynikiem ich frustracji wprowadzaną reformą.
Inni radni PO też nie podnosili poziomu debaty, ciągle mówiąc np. o „zamachu na polską szkołę”.
Minister Zalewska przywozi prezenty dla Łodzi
Minister edukacji wreszcie dotarła do Łodzi - na spotkanie z samorządowcami. Ogromnie cieszyła się, że miasto przyjęło dzień wcześniej uchwałę dostosowującą sieć szkół do wymogów reformy. Ale ostrzegała przed dwuzmianowością. Kuratorzy oświaty mają sprawdzać, czy w nowych sieciach jest odpowiednio dużo podstawówek, aby nauki na dwie zmiany udało się uniknąć.
- Dwuzmianowość to klęska cywilizacyjna
- mówiła minister.
Anna Zalewska mówiła o dwóch prezentach, które przywiozła do Łodzi. Pierwszym ma być 99 etatów powstałych w mieście w wyniku reformy. Drugim - powiększenie o 17,6 mln rocznej subwencji oświatowej dla miasta. To w związku z objęciem nią wychowania przedszkolnego sześciolatków.
Po wizycie Zalewskiej Trela wykazywał, że kwota tego powiększenia to tylko 6 mln zł. I, oczywiście, nie wierzy w zapewnienia o 99 nowych etatach, ale własnych wyliczeń wiceprezydent wciąż nie pokazuje...
Minister witała pikieta ZNP. Nie doszło jednak do konfrontacji, ponieważ minister na spotkanie z samorządowcami weszła do urzędu wojewódzkiego drzwiami, których nie obstawili związkowcy.
Jak silny będzie strajk?
Połowa z placówek edukacyjnych w Łodzi chce strajkować. Tak wynika z danych, które do środy spłynęły z miejskich placówek oświatowych do ZNP.
W Łodzi referenda przeprowadzono w ok. 300 placówkach. W środę były znane wyniki ze 187. Załogi w 91 szkołach chcą strajkować, zaś w 96 - nie. Te dane nie odbiegają od wyników z województwa.
- Decyzja o strajku, jego formie i dacie zostanie podjęta 1 marca na posiedzeniu Prezydium Zarządu Głównego ZNP - informuje Marek Ćwiek, prezes związku w Łodzi.
Czekamy aż ZNP udostępni wyniki w poszczególnych typach placówek. Jak bardzo nauczyciele z wygaszanych gimnazjów zostali wsparci przez „beneficjentów” reformy z podstawówek i ogólniaków?
Ale nawet już po uzyskaniu odpowiedzi, trzeba wziąć pod uwagę, że związkowcy, oprócz rezygnacji z reformy, domagają się także od rządu podwyżki płac.