Kamera lubi Lublin, w tym miejscu stare zderza się z nowym
Lublin, Kozłówkę i Kazimierz Dolny odwiedziła ekipa serii „Polska filmowa”. Ludzie filmu wspominali, jak pracowało im się na Lubelszczyźnie.
„Odkryj na nowo miejsca, w których powstały kultowe polskie filmy i seriale” - tak reklamuje się seria dokumentalna dla Canal + Discovery. Właśnie trwa nagrywanie drugiej edycji programu, którą widzowie będą oglądać od stycznia. Zobaczymy w niej także lubelski odcinek. Ekipa „Polski filmowej” po raz pierwszy pojawiła się z kamerą w naszym województwie.
- Lublin to miejsce niezwykle filmowe. Pierwsze wrażenie? Podoba mi się tutejsze zderzenie starego z nowym, to jest dobre dla kamery - mówi nam Kristoffer Rus, reżyser „Polski filmowej”.
W piątek w Lublinie kręcone były rozmowy z Jackiem Lusińskim, reżyserem „Carte Blanche” oraz aktorką Katarzyny Herman.
Przypomnijmy, że „Carte Blanche” to fabuła inspirowana historią Macieja Białka, niewidomego nauczyciela z Lublina. Większość zdjęć powstawała w naszym mieście - pięknie sfotografowany, współczesny Lublin jest równoprawnym bohaterem filmu.
Reżyser Jacek Lusiński chwalił sobie współpracę z miejskimi służbami. W przerwie między ujęciami zapytaliśmy go, jak ją wspomina. - Kiedy pojawił się pomysł postawienia kamery na trolejbusie, to spodziewałem się problemów technicznych. Okazało się, że takich nie ma. Panowie w zajezdni powiedzieli: szukamy rozwiązania - opowiada Jacek Lusiński. Reżysera na plus zaskoczyło również to, że jeszcze zanim padł pierwszy klaps w Lublinie, szefowie produkcji zostali zaproszeni na spotkanie ze wszystkimi służbami, m.in. Strażą Miejską i Zarządem Dróg i Mostów. Żeby skonsultować się w kwestii tego, czego i na kiedy potrzebuje ekipa „Carte Blanche”.
W podobnym tonie wypowiedziała się w piątek aktorka Katarzyna Herman, która zimą ubiegłego roku w Lublinie brała udział w zdjęciach do „Pań Dulskich” Filipa Bajona, a w sierpniu do „Wolty” Juliusza Machulskiego. - Lublin wspominam znakomicie. To, co mnie w nim uwodzi, to energia ludzi. Są cudowni, mam wrażenie, że kochają film - mówiła Kurierowi Katarzyna Herman. - Straż Miejska w Warszawie przychodzi i prawie chce nas aresztować, a tutaj strażnicy miejscy zabezpieczają cały plan - dodała.
Tłem dla sekwencji z udziałem Jacka Lusińskiego był plac Po Farze i Zaułek Hartwigów. Katarzyna Herman wróciła na ulicę Złotą, gdzie powstawały zdjęcia do „Pań Dulskich”.
Lubelskie zdjęcia do „Polski filmowej” trwały przez trzy dni. W czwartek ekipa była w Muzeum Wsi Lubelskiej, gdzie odbywały się zdjęcia do „Wołynia” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. To ważny i wyczekiwany obraz, który właśnie oglądamy w kinach. Na potrzeby filmu zostały w skansenie zbudowane dodatkowe chaty po to, aby można je było później spalić. O „Wołyniu” opowiadał w czwartek jego producent Paweł Bareński.
W lubelskim odcinku „Polski filmowej” zobaczymy też Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, gdzie w 2000 roku powstawały zdjęcia do filmu „Chopin. Pragnienie miłości” w reżyserii Jerzego Antczaka. - Kozłówka to naprawdę piękne miejsce. Spotkaliśmy się tam z aktorami - Piotrem Adamczykiem, który grał Chopina oraz Bożeną Stachurą, wcielającą się w rolę Solange, córki George Sand - mówi Krystyna Wałajtys-Łonisk, współautorka scenariusza, zajmująca się też dokumentacją do „Polski filmowej”.
Wśród odwiedzanych miejsc nie zabrakło też Kazimierza Dolnego, gdzie tym razem wspominany był kultowy film „Dwa księżyce” w reżyserii Andrzeja Barańskiego.
Lublin filmowy
W oscarowym „Lektorze” widzowie z całego świata oglądali przebitki z Państwowego Muzeum na Majdanku. Lubelskie Stare Miasto sprawdza się jako tło do obrazów z II wojny światowej: w „Kamieniach na szaniec” plac Rybny stał się Warszawą, to tutaj kręcone były sceny akcji pod Arsenałem. - „Kamienie na szaniec” rozsławiły możliwości Lublina dla ekip filmowych. Pirotechnicy angielscy powiedzieli, że to jest zupełnie profesjonalne miejsce - przekonuje Grzegorz Linkowski, szef Lubelskiego Funduszu Filmowego.
Trzeba zamknąć ważne skrzyżowanie na jeden dzień zdjęciowy? W Lublinie nie będzie problemu. Miasto dokłada się też do filmowych budżetów, jeśli można się spodziewać lubelskich wątków. Np. „Wolta” dostanie z miejskiej kasy w sumie 900 tys. zł. Lublin coraz częściej możemy zobaczyć nie tylko na dużym, ale i na małym ekranie.
Linkowski: - Taka promocja się opłaca. Media Press wyliczyło, ile kosztowałby np. ekwiwalent reklamowy dla serialu „Wszystko przed nami”. Stwierdzając, że Lublin zaoszczędził promocyjnie prawie 4 mln zł.