Rozmowa z KAMILEM DURSKIM, rozgrywającym AZS UR podczas Akademickich Mistrzostw Europy, nowym siatkarzem TSV Sanok.
Faza grupowa Akademickich Mistrzostw Europy za nami. Już po pierwszym meczu wiedzieliście, że zagracie w ćwierćfinale. Druga wygrana dała wam jednak 1. miejsce w grupie.
Postanowiliśmy, że nie będziemy kalkulować i gramy na sto procent. Poziom tego turnieju jest bardzo zróżnicowany, jedni grają lepiej inni gorzej.
Wasi dotychczasowi rywale byli dość przeciętni. Teraz walka o medale, co oznacza, że zaczną się schody?
Dla niektórych jest to turniej zabawowy, przyjechali bardziej sobie pograć, niż bić się o medale. Nas interesują tylko najwyższe cele, a z każdą rundą poziom będzie wyższy.
O półfinał zagracie z Politechniką Poznańską. Przegraliście z nimi podczas ostatniego finału AMP w Opolu...
Dokładnie. Teraz jest okazja do rewanżu. Z tego co pamiętam, to wypadł im jeden przyjmujący w pierwszym meczu. My powinniśmy zagrać w pełnym składzie.
Podglądacie innych rywali? Kto jest mocny?
Mocne są typowo siatkarskie nacje, czyli Francuzi, Serbowie, Włosi, Turcy. Z tego co wiem to Francja i Turcja ma zawodników, którzy grają u nich w najwyższych ligach i to są faworyci.
Granie akademickie i ligowe, to zupełnie inaczej para kaloszy?
Oczywiście. Do ligi przygotowujemy się trzy miesiące, zgrywamy się i żyjemy razem. A tu jest zbieranina ludzi, którzy nagle przyjeżdżają do Rzeszowa z różnych miejsc w kraju. Niby się znamy, większość z nas jest stąd, ale po latach gdzieś to zgranie ucieka.
W najbliższym sezonie będziesz występował w zespole TSV Sanok. Będziesz bliżej domu i gra tam sporo twoich znajomych...
To był jeden z głównych impulsów, które sprawiły, że tu przychodzę. Jest kilku chłopaków z Rzeszowa, a między nami jest tak, że wszyscy traktujemy się jak jedna wielka rodzina. Bardzo się cieszę, że trafiłem do Sanoka, tym bardziej, że będziemy trenować większość czasu w Rzeszowie. Z trenerem Frączkiem też się trochę znamy, byliśmy razem w Krośnie i wydaje mi się, że dobrze dogadywaliśmy się. Tych argumentów jest dużo.
Wiesz, kiedy poznacie cały skład zespołu?
Nie do mnie to pytanie. Ja cieszę się, że zostali, ci którzy zrobili wynik z poprzedniego sezonu. Jest świetny jak na beniaminka. Chyba nikt w Sanoku przed sezonem o takim nie marzył.
Da się coś zrobić by najbliższy sezon był jeszcze lepszy?
Dla mnie, patrząc na ostatni sezon, każde miejsce inne niż ostatnie będzie lepsze. Myślę, że z Sanokiem możemy powalczyć o „czwórkę”.
W AME jest kilku graczy z TSV Sanok. Kolejna okazja, by się zgrać?
Mała cegiełka do tego na pewno jest. Z Pawłem Rusinem nigdy nie grałem jednym w zespole, zazwyczaj byliśmy po przeciwnej stronie siatki. To szybki i skoczny zawodnik, a z takimi gra się bardzo przyjemnie. Daniel Gąsior, jest wyższy i silny, więc powinniśmy sobie dać radę. Tomka Głoda traktuję jak brata, bo razem wychowywaliśmy się. Powinno być okej.
Sanok to przystanek na dłużej?
Nie wiem. Rzeszów to moje rodzinne miasto i chciałbym się tu osiedlić na stałe. Aczkolwiek cała kariera przede mną, nie wiadomo co się wydarzy. Siatkarze ciągle się gdzieś przenoszą.
Marzy ci się gra w PlusLidze?
Każdy siatkarz z pierwszej ligi po ciuchu liczy, że po sezonie odezwie się do niego klub z PlusLigi i w niej zagra. Choćby dlatego, żeby móc poczuć jak się gra w tak ładnej i pełnej kibiców hali jak ta na Podpromiu w Rzeszowie. Domyślam się, że to niezwykłe przeżycie i chciałbym kiedyś go doświadczyć.