Kamil K. siedzi w areszcie. Mała Hania walczy!
Mała Hania w tym tygodniu miała zostać wypisana ze szczecińskiego szpitala, ale to nie koniec jej walki o zdrowie i sprawność. Przeciwnie, to początek gehenny. W areszcie siedzi Kamil K. Ma zarzuty m.in. znęcania psychicznego i fizycznego
- Nie można powiedzieć, by dziewczynka doszła do siebie. Czeka ją długotrwała rehabilitacja - mówi doktor Paweł Gonerko. Jest zastępcą dyrektora szpitala ds. lecznictwa w szpitalu Zdroje w Szczecinie. To właśnie tu na początku kwietnia trafiła 2-letnia Hania, która - jak podejrzewa prokuratura - została pobita przez konkubenta jej matki, 26-letniego Kamila K. Dwa miesiące temu sprawa zbulwersowała Gorzów i kraj.
Szpital wzywa policję
29 marca matka dziewczynki wezwała do domu karetkę. Dwulatka miała wypaść z wózka, ale ekipę karetki zaniepokoiły ślady na ciele Hani: krwiaki, obrażenia głowy. Już po badaniach w szpitalu wyszło też, że mała ma stłuczone płuca. W karetce trzeba było dziecko reanimować, a po przyjeździe do szpitala - operować. Potem dziewczynka została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Mogła oddychać tylko przy pomocy respiratora (w śpiączce była utrzymywana jeszcze przez kilkanaście dni).
Matka i konkubent trzymali się wersji: Hania spała w spacerówce i z niej wypadła. Lekarze nie uwierzyli, od razu zawiadomili policję. Jeszcze tego samego dnia wieczorem policjanci zatrzymali 29-letnią matkę oraz konkubenta. Oboje byli pijani. Dwa dni później 26-latkowi postawiono zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz znęcania psychicznego i fizycznego.
Doktor Gonerko ze szczecińskiego szpitala zastrzega, że nie może podawać szczegółów dotyczących stanu zdrowia dziewczynki. Ale nie ukrywa: - Rehabilitacja może potrwać długie miesiące, jeśli nawet nie długie lata – mówi lekarz. Jak udało się nam dowiedzieć, u dziewczynki doszło do uszkodzenia centralnego układu ruchowego. A to oznacza, że Hania może nie rozwijać się prawidłowo. Gdy inne dzieci będą biegały, mówiły, Hania może być daleko w tyle.
Rodzina zastępcza
W tym tygodniu dziewczynka miała zostać wypisana za szpitala. Najprawdopodobniej trafi do rodziny zastępczej.
- W sądzie rodzinnym trwa właśnie postępowanie dotyczące władzy rodzicielskiej - mówi nam Roman Witkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie. W prokuraturze cały czas trwa natomiast postępowanie, które ma wyjaśnić okoliczności, które spowodowały takie a nie inne obrażenia u dwulatki.
- Przesłuchanych zostało już wielu świadków. Prokurator zamierza powołać biegłego z zakresu medycyny, który określi, jak te obrażenia mogły zagrażać zdrowiu i życiu dziewczynki. Po ich analizie podejmie decyzję, co do dalszego toku postępowania – mówi rzecznik Witkowski.
Kamil K. nie przyznaje się do winy. Jest w areszcie. Na razie trzymiesięcznym. Na przełomie czerwca i lipca prokurator zdecyduje, co dalej z 26-latkiem. Areszt może zostać przedłużony, ale możliwe jest też zastosowanie „innych środków zapobiegawczych”. Matce dziewczynki zarzutów prokuratura na razie nie postawiła.
Dosłownie kilka dni po tym, jak Hania trafiła do gorzowskiego szpitala, jej matka wystąpiła w popularnym programie telewizyjnym. Mówiła w nim, że była bita przez Kamila K., ale mężczyzna nie był agresywny w stosunku do dziewczynki.
- Dawał czasami klapsy – mówiła w telewizji. Kobieta wiedziała, że konkubent jest agresywny, ale „wstydziła się o tym mówić”.
Kamilowi K. grozi do dziesięciu lat więzienia. „Najgorszy dzień w życiu/córeczka moja na ojomie/przepraszam”(pisownia oryginalna) - można było przeczytać na profilu Kamila K. na Facebooku. Hania właśnie przechodziła ciężką operację...