"Kamiła napiła się ze szklanki dziadka". Najgłośniejsze afery dopingowe w sporcie
W niedzielę kończą się Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, które - trzeba przyznać - dostarczają światu wielu emocji. Tyle że niekoniecznie sportowych i niekoniecznie pozytywnych. Zapamiętamy z nich kuriozalne zamieszanie z testami na COVID, które odebrało szansę na medal naszej łyżwiarce, Natalii Maliszewskiej, kontrowersje wokół (być może nieprzepisowego) kombinezonu Karla Geigera, który na wielkiej skoczni w walce o brąz wyprzedził (czy raczej „przeskoczył”) czwartego Kamila Stocha. W skali globalnej największe zdziwienie budzi jednak sprawa 15-letniej Rosjanki, łyżwiarki figurowej Kamiły Walijewej, u której wykryto zakazaną substancję, a mimo to - dopuszczono Kamiłę do dalszej rywalizacji. Ale przecież to nie pierwsza w świecie wielkiego sportu afera z dopingiem w tle.
Taniec Kamiły na lodzie jest hipnotyzujący. 15-latka nie tylko bezbłędnie wykonuje skomplikowane układy (w rywalizacji drużynowej jako pierwsza w historii igrzysk olimpijskich wykonała poczwórny skok), ale robi to z taką gracją i lekkością, jakby na lodzie w ogóle nie jeździła, a raczej unosiła się w onirycznym tańcu tuż nad taflą.
Jej spektakularny występ podczas rywalizacji drużynowej zapewnił Rosjankom (oficjalnie niewystępującym pod sztandarem swojego kraju - to kara nałożona na Rosję za inną aferę dopingową) złoto. A przynajmniej tak się wydawało, bo dzień później przyszła wiadomość, że podczas testów antydopingowych w ciele 15-letniej łyżwiarki wykryto zabronioną substancję: trimetazydynę (oraz dwie inne, które nie znajdują się na liście środków zakazanych, ale również wpływają na wydolność). Ceremonia medalowa została więc przesunięta - dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona.
Wszystkim zdawało się wówczas, że genialne dziecko łyżwiarstwo figurowego zostanie zdyskwalifikowane w kolejnej olimpijskiej konkurencji, tym razem solistek.
Okazało się inaczej: Walijewa została dopuszczona do dalszej rywalizacji, choć wczoraj nie wytrzymała presji i ostatecznie w niej wypadła poza olimpijskie pudło.
Co do sprawy dopingu, matka łyżwiarki ma na to proste wytłumaczenie: jej córka (oraz jej opiekunowie i trenerzy) są niewinni, po prostu Kamiła napiła się z szklanki dziadka, który trimetazydynę przyjmuje na serce. Niezbyt wiarygodne, szczególnie że tabletki z tą substancją rozpuszczają się dopiero w żołądku, nie w ślinie, więc Kamiła, mówiąc wprost, musiałaby zjeść wymiociny seniora rodu.
Diego Maradona
Gdy FIFA ogłosiła plebiscyt na najlepszego piłkarza XX wieku, aż 53 proc. kibiców wskazało na argentyńskiego zawodnika. Maradona przynosił szczęście wszystkim, z którymi grał: czy była to reprezentacja Argentyny czy kluby piłkarskie (grał m.in. w FC Barcelonie i SSC Napoli). Drużyny, mając go u siebie, sięgały po najwyższe trofea, choć sam Maradona do wysokich z pewnością nie należał (mierzył 165 cm).
Karierę zakończył po mundialu w 1994, kiedy wykryto u niego aż pięć zakazanych substancji. Maradona tłumaczył, że przyjmował środek na alergię - tyle że nie ma leku zawierającego wszystkie pięć substancji, które znaleziono we krwi Argentyńczyka. Zresztą Maradona problem z narkotykami miał już kilka lat wcześniej, gdy wpał na zażywaniu kokainy.
Lance Armstrong
Lance Armstrong w kolarstwie szosowym zdobył niemal wszystko: olimpijski medal, mistrzostwo świata i siedmiokrotne zwycięstwo w Tour de France.
A potem niemal wszystko stracił - dosłownie, bo wygranych w Tour de France musiał się zrzec. Był to efekt dziennikarskiego śledztwa, które prowadził przeciw niemu (z niemal maniakalną konsekwencją i uporem) David Walsh. Gdy afera się rozkręciła, w 2012 roku, Armstrong utrzymywał, że zarzuty o doping są bezpodstawne i bezzasadne. Ale już w 2013, na fotelu u Oprah Winfrey, przyznał się, że na wszystkich Tour de France był pod wpływem dopingu. Swoją wydolność ulepszał transfuzjami krwi i przyjmowaniem m.in. kortyzonu, testosteronu i hormonu wzrostu.
Heidi (Andreas) Krieger
W NRD szprycowanie sportowców hormonami i innymi „dopalaczami” było na porządku dziennym. W latach 70 powstał - uwaga - narodowy program dopingowy. Skala: kilkanaście tysięcy sportowców. Sukcesy: rekordy i medale. Skutki: zniszczenie zdrowia wielu sportowców.
Heidi Krieger - zwana „hormonalną Heidi” - była wielokrotną mistrzynią w pchnięciu kulą i rzucie dyskiem. W 1984 ustanowiła halowy rekord świata juniorów w pchnięciu kulą. W 1986 - wygrała Mistrzostwa Europy seniorek. Przyjmowała w tym czasie - czego dziś nikt nie ukrywa - ogromne dawki sterydu. Płaciła zdrowiem.
13 lat później Heidi przeszła operację zmiany płci. Zmieniła też imię - na Andreas. Andreas do osiągnięć Heidi się nie przyznaje. - Byłem nafaszerowany dopingiem - tłumaczył, zwracając medal z Mistrzostw Europy.
Justyna Kowalczyk
Kowalczyk (dziś Kowalczyk-Tekieli) to duma Kasiny Wielkiej. Szanują ją wszyscy: uśmiechnięta, elokwentna, z doktoratem. No i ze sportowymi osiągnięciami na absolutnie światowym poziomie: Kowalczyk Puchar Świata w biegach narciarskich zdobywała trzy razy z rzędu. Jako jedyna w historii dyscypliny zdobyła go czterokrotnie podczas pięciu lat. Ma na koncie pięć medali olimpijskich (wśród Polaków więcej zgromadziła ich tylko Szewińska).
Ale i Justyna - bezsprzecznie wielki sportowiec - zaliczyła wpadkę z lekami. Podczas kontroli dopingowej w 2005 roku wykryto u niej deksametazon - lek przeciwzapalny i przeciwbólowy, wówczas zabroniony (dziś sportowcy mogą go używać - uważa się, że jednak nie wpływa na wyniki). Kowalczyk została za to zdyskwalifikowana na dwa lata, karę ostatecznie skrócono do pół roku.
„Złota Justyna” tłumaczyła, że deksametazon wzięła na ból zerwanego Achillesa, a że nie współpracowała wtedy z lekarzem, nie wiedziała, że substancja jest na czarnej liście.