Prof. Roman Bäcker i Adam Willma dyskutują o sytuacji politycznej w kraju i na świecie.
Przegapiliśmy pewną ważną rocznicę urodzin…
W istocie! 120 lat temu zmarł Marian Walentynowicz - współtwórca „Koziołka Matołka”.
Tę również. Ale 140 lat temu urodził się Konrad Adenauer.
Ciekawe czy młodszym czytelnikom jeszcze coś to nazwisko mówi. Człowiek, który wywalczył u aliantów niepodległe Niemcy i stworzył ich potęgę gospodarczą. Co ważniejsze jednak - z masy niewolników ślepo uległych Hitlerowi m.in. dzięki Adenauerowi powstał naród obywateli. To jeszcze jeden dowód na to, że wielkie dzieła można rozpocząć w dowolnym wieku.
Adenauer wszedł na dobre do wielkiej polityki już jako starszy pan. W chwili rezygnacji z funkcji kanclerza Niemiec miał 87 lat.
To, co dziś na naszych oczach rozpada się w Europie było projektem, który współtworzył.
Zazwyczaj mówi się o innych twórcach Unii Europejskiej. Tymczasem bez bardzo wyraźnego i solidnego wsparcia Adenauera nie powstałaby zarówna unia węglowo-stalowa, jak i później Europejska Wspólnota Gospodarcza. Współpraca ze zwycięzcami jest zawsze psychicznie trudniejsza niż wyciąganie ręki do pokonanego.
Tymczasem Adenauer przełamał to zaklęte koło nienawiści między pokonanymi a triumfatorami, które tak silne było po I wojnie światowej i jeszcze silniej mogło się odrodzić po II wojnie.
Adenauera w pamięci zbiorowej i mediach wypiera Kurt Schumacher - ikona Unii.
Schumacher - przywódca SPD - tylko jednym głosem przegrał z Adenauerem wyścig do fotelu kanclerza. W Polsce cieszył się lepszą prasą (bynajmniej nie dlatego, że urodził się w Chełmnie), ale dlatego, że wyraźnie opowiadał się za dobrymi relacjami Niemiec z państwami na wschód od nich. Czasami oznaczało to jednak zbytnią uległość wobec komunistycznych rządów.
Tymczasem Adenauer nie miał żadnych złudzeń. Gdy trzeba było, poleciał w 1955 roku do Moskwy, by wywalczyć uwolnienie ostatnich pozostałych przy życiu jeńców niemieckich.
Mało kto wie, że w czasie tej podróży zatrzymał się z powodu drobnych kłopotów na noc koło lotniska w Toruniu.
Adenauer wymyślił Niemcy na nowo. I udało mu się wpoić w Niemców nie tylko alergię na nacjonalizm, ale wręcz obrzydzenie do munduru.
Mógł przeprowadzić ostrą denazyfikację i wyrzucić wszystkich członków partii nazistowskiej i oficerów różnych formacji na absolutny margines. W czasie wojny robili przecież różne rzeczy. Pomimo tego, że Adenauer przez cały okres nazistowski ukrywał się i był kilkakrotnie aresztowany, wolał byłych hitlerowców widzieć w demokratycznym państwie niż w podziemiu. Lepsze jest patrzenie w przyszłość.
Tym bardziej że pozwolili na to Amerykanie.
Znalazł z nimi wspólny język. Jeszcze do dzisiaj ogromna większość Amerykanów to chrześcijanie - tak samo jak Adenauer. Chrześcijanin to ten, kto czyta Ewangelie i w nie wierzy, na nich opiera swoje działania.
Jakkolwiek dziś na to spoglądamy, w tamtych czasach porozumienie w oparciu o tak rozumiane wartości chrześcijańskie było bardzo ważną nicią porozumienia pomiędzy zwycięzcami a zwyciężonymi.
Z polskiej perspektywy Adenauer pozostanie politykiem kontrowersyjnym, choćby dlatego, że nigdy nie uznał granicy na Odrze.
A gdyby w Polsce zaraz po II wojnie zapanowała demokracja - kto by uznał, że Wilno i Lwów nie będą nigdy nasze? Proszę pamiętać, że znaczna część Niemców mieszkała na obecnych polskich ziemiach. Zaakceptowanie utraty własnej ojczyzny zawsze jest bardzo trudne.
Żydzi tego nie potrafili zrobić przez dwa tysiące lat.
Cały czas szukał też Adenauer możliwości stworzenia własnej broni jądrowej.
Własną broń atomową miały wówczas wszystkie ówczesne mocarstwa - dzisiaj mają ją nawet małe państwa. Adenauer traktował Niemcy jako państwo, które winno być potężne. Nic dziwnego, że chciał w ten sposób to pokazać. Na całe szczęście już później zrozumiano, że o mocarstwowości nie muszą decydować liczby czołgów, samolotów czy bomb atomowych. Niemcy znowu znalazły się w centrum Europy. Po raz pierwszy jako potęga gospodarcza, a militarny słabeusz. Jak widać, to dziś całkowicie wystarcza.