Kapłan wczoraj i dzisiaj [WIDEO]
- Czy jesteś w stanie odpowiedzieć na wezwanie Boga swoją codziennością? - pyta ksiądz Waldemar Kostrzewski. A czego my dzisiaj oczekujemy od kapłana? Co się zmienia się w postrzeganiu księży?
Dzisiaj Wielki Czwartek, który w Kościele katolickim jest pamiątką ustanowienia przez Chrystusa sakramentów kapłaństwa i Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy. Święto księży. A jak ksiądz odnalazł swoje powołanie?
W moim życiu kapłańskim powołanie było czymś ewolucyjnym. Pochodzę z parafii Kożuchów. W tym mieście jest przepiękny kościół. Pamiętam, jako dziecko patrzyłem w górę na freski, wnętrze tworzyło atmosferę. Obserwowałem też życie Kościoła i parafii. Miałem wielkie błogosławieństwo, że w mojej parafii były siostry zakonne. Pamiętam do dzisiaj pracę sióstr w zakrystii, nieraz te prace były niewidoczne przez wielu ludzi. Ta praca jest cicha, ale bardzo twórcza i pełna ciepła, wprowadza na parafię dużo subtelności i delikatności. Poprzez te obserwacje tworzy się szacunek do kobiety i do jej pracy. A pierwszym seminarium jest rodzina. W domu wspólnie modliliśmy się. Nie wyobrażaliśmy sobie niedzieli bez mszy świętej. Dla dziecka czymś mocnym jest to, kiedy widzi jak rodzice się modlą. To wzbudza zainteresowanie, kim jest ten Bóg, przed którym oni klękają?
W szkole średniej trzeba było zadecydować coś o swoim życiu. Złożyłem dokumenty do seminarium i dopiero po fakcie powiedziałem mamie. Radość była wielka i radosny płacz. Miałem wsparcie od rodziców i świadomość, że jeśli powiem, że to nie jest moja droga, to mama to zrozumie. Myślę, że była na to przygotowana. Żeby być autentycznym księdzem, to trzeba podjąć osobistą decyzję, bo to jest moje życie. Oczywiście człowiek weryfikował swoje powołanie, czy to jest akurat ten styl życia, który bym chciał realizować?
Jak odczytać powołanie?
Pan Bóg daje znaki, chociażby przez to, że podoba mi się liturgia, praca kapłana, chcę się w tym realizować. To jest też znak. Pan Bóg woła i mówi: popatrz, co dla ciebie przygotowałem. Papież Benedykt powiedział, że współczesny świat próbuje tłamsić to powołanie. Na młodego człowieka ma wpływ wiele bodźców, dlatego trudno we współczesnym świecie ten głos usłyszeć. A ten głos jest subtelny, pełen miłości, nienachalny. Kiedyś gdy w rodzinie był ksiądz, rodzice się cieszyli. To była nobilitacja. Dzisiaj zdarza się, że rodzice odradzają, pytają, po co tam pójdziesz, zmarnujesz sobie życie.
Można powołanie nagle odnaleźć?
Zdarza się takie oświecenie, ktoś prowadzi całkiem inny tryb życia i nagle chce je zmienić. W seminarium było wielu takich kolegów, w których dokonało się mocne, drastyczne wręcz w sensie czasu nawrócenie. Neofita, czyli nowo nawrócony musi cały styl życia zmienić, musi mieć bardzo dużo determinacji. Byliśmy też świadkami w seminarium, kiedy życie zweryfikowało niejedno powołanie. Koledzy nie poradzili sobie z tym głosem. To jest nieraz trudne. Jest przeświadczenie w społeczeństwie, że jak ktoś wstępuje do seminarium to automatycznie staje się księdzem. Niebezpieczeństwo polega na tym, że jest presja na tym młodym człowieku. Myślę, że po to jest sześć lat w seminarium, jedyne tak długie studia medycyna i kapłaństwo, by zweryfikować czy jesteś w stanie odpowiedzieć na wezwanie Boga swoim życiem, swoją codziennością. To wielka odwaga tych ludzi, którzy podczas formacji potrafią powiedzieć, to nie jest moja droga. Jeden czy drugi mógłby pod wpływem rodziny zostać księdzem. Ale jakby to kapłaństwo realizował? Męczyłby się i męczył ludzi. Na pierwszym roku było nas dwudziestu trzech. Do kapłaństwa doszło dziesięciu. Ponad połowa, tak też mówią statystyki, ma w sobie odwagę, by w tych pierwszych latach seminarium powiedzieć, że to nie jest ich droga. Parafianie też powinni o tym wiedzieć, żeby w tych pierwszych latach, omadlając kandydata na księdza, dali mu odwagę. Żeby zostać księdzem dla samego bycia księdzem? To jest puste.
Mam kolegów z seminarium, którzy założyli rodziny. Mamy do dzisiaj kontakt. Chwała im za to, że potrafili powiedzieć nie.
Czy można mówić o kapłaństwie jak o korporacji?
Nie, to jest całkiem inny styl życia i bycia. W kapłaństwie kładzie się nacisk na relacje. Kiedy wstąpiłem do seminarium byłem zachwycony. Na pierwszym roku człowiek jest wystraszony. W parafii był jeden albo dwóch księży, a tutaj stu chodzi po korytarzach, w sutannach wszyscy. Trzeba było o piątej wstawać. To było mocne doświadczenie, jeśli chodzi o dyscyplinę na przykład. Nagle wchodzisz w pewne ramy, to jest trudne. Ale z drugiej strony jest też wielka serdeczność, która motywuje, żeby tam pozostać, żeby odnaleźć siebie w tych relacjach.
Przełożeni starają się wszystko tłumaczyć, nieraz trzeba trudne rzeczy powiedzieć. Jeżeli widzą coś, co źle wpływa na rozwój intelektualny, moralny, czy duchowy, są od tego żeby powiedzieć, zwrócić uwagę. Gdyby był wyścig szczurów, człowiek od razu by się zniechęcił. Trudne były też rekolekcje - trzy dni w ciszy. Widzisz kolegę, a nie możesz się do niego odezwać.
Gdyby struktury rządziły, a nie było życzliwości i otwartości, nie wiem, czy bym wytrzymał dnia.
O powołanie trzeba dbać?
Jest niebezpieczeństwo, jeśli się nie dba. Ksiądz może wtedy spocząć na laurach, bo skoro zostałem księdzem to już samo wszystko popłynie. Tak nie jest. Podobnie w małżeństwie, jeżeli człowiek nie rozwija miłości w codziennych sprawach, to nic dobrego nie będzie. Kiedyś w radiu ogłoszono konkurs na najpiękniejsze zdanie. Jury wybrało takie, które o trzeciej w nocy mąż powiedział do żony: Śpij kochanie, ja już wstaję. W kapłaństwie to też jest ważne, aby w codzienności znaleźć realizację swojego powołania. I w małżeństwie, i kapłaństwie przyjdą chwile trudne, są też i radosne. Rozwój duchowy jest w kapłaństwie czymś najważniejszym. Każdy ksiądz ma obowiązek w ciągu roku odbyć trzydniowe rekolekcje, nie wolno z tego rezygnować. Każdy rocznik ma też swoje spotkania formacyjne kilka razy w roku. Nie oszukujmy się, są pewne problemy, które ksiądz musi z księdzem przegadać. Ludzie pewnych rzeczy nie rozumieją. Mam siostrę. Jest ładną dziewczyną Teoretycznie ja bym sobie z nią poszedł do sklepu na przykład. Jakby to ludzie skomentowali? Przyjedzie do mnie do Nowej Soli, powiem weź mi pomóż coś kupić. Proste rzeczy. Nie mogę publicznie się pokazać. To wynika z mojej roztropności. Ksiądz musi przewidywać pewne rzeczy, jak ludzie zareagują i nie dawać pretekstu do zgorszenia. W tej codzienności kapłańskiej bywają pewne rzeczy trudne. Ktoś powie, co cię interesuje komentarz ludzi, niby nic, ale z drugiej strony, po co taką sytuację stwarzać i gorszyć?
Bycie kapłanem, to jest pewien styl życia. Nie można powiedzieć, że ksiądz ma jakieś godziny pracy, od tej do tej jestem księdzem, a potem jestem świeckim panem, nie! Zawsze jestem księdzem. Ludzie patrzą na zwykłego księdza, którego spotykają jak na obraz Kościoła. Ksiądz powinien pamiętać, że jest głosem Kościoła, nie tylko na ambonie, ale też w życiu prywatnym. Jeśli ksiądz jest arogancki, brak mu kultury, szacunku, nie jest gościnny, to pomyślą, co to za ksiądz? Mówi się, że ludzie wiele wybaczą księdzu, ale arogancji nie.
Czemu ludzie mają zaufanie do księdza?
Widzą, że może im poświęcić czas, że jak ktoś mu coś powie, to jest to sekret, on tego nie wygada. Ma cechy typowo ludzkie, takie jak otwartość i gościnność. Papież Franciszek nie pyta, czy ty jesteś chrześcijanin, homoseksualista, transseksualista, każdego przyciąga i mówi, że musi go poznać, dopiero później powie mu o wierze, o Panu Jezusie. Jeśli nie będzie tej relacji, to wszystko jest puste.
Myślę, że ludzie modlą się o takich kapłanów, żeby byli dla innych, dopiero później żeby przekazali tę wiarę, miłość Boga. Jeśli nie będzie tego momentu zaczepienia, ludzie będą swoim życiem żyć, a ksiądz swoim. Dwa światy. Jeśli nie będzie tego miejsca spotkania na kanwie typowo ludzkiej, to niestety my kapłani zgubimy tych ludzi. Ksiądz powinien wychodzić do ludzi. Zauważyłem, że parafianie nieraz się boją do kancelarii przyjść. Raz zapytałem parę, dlaczego bez ślubu żyją, a oni na, to, że się boją przyjść. Mówię, pani kochana, wypełnia pani dokumenty, jutro wasz ślub będzie. Jak widzą, że ksiądz jest życzliwy, że pomoże, że on jest otwarty, to jest ta droga.
Myślę, że ludzie dzisiaj takiego księdza chcą, żeby wychodził do ludzi, nie oskarżał. Różne sytuacje w życiu się zdarzają. Nie chodzi o to, by być pobłażliwym wobec grzechu, czy wobec zła.
Ludzie mogą się pogubić. Ale dajesz im alternatywę, drogę. Na tym, myślę, to polega. Obraz księdza się troszeczkę zmienia. Ludzie więcej wymagają. Chociażby churching (to angielskie słowo, które powstało na zasadzie analogii do clubbingu - wędrowania po klubach - przyp. red.). Idę tam na mszę świętą, gdzie kościół mi się podoba, albo kazanie, a czasem pierwszy argument - gdzie jest duży parking? Jak się to starszym ludziom mówi, to są w szoku. Mówią, że przecież trzeba chodzić do swojego kościoła. Ale człowiek się zmienia, zmieniają się zachowania też religijne. Praca księdza, ta formacja w seminarium one też się zmieniają. Dwa lub trzy lata temu zostało wprowadzone seminarium 35 plus. W Krakowie jest jedno na całą Polskę. Ludzie odkładają decyzję o małżeństwie i tak samo, jeśli chodzi o kapłaństwo, też odwlekają.
Dziękuję za rozmowę.