Kardynał Sapieha, Książę Niezłomny
Dnia 14 maja mija 150. rocznica urodzin księcia kardynała Adama Stefana Sapiehy, pierwszego arcybiskupa - metropolity krakowskiego. Wielkiej i pięknej postaci człowieka, który przez swą postawę biskupa i patrioty zdobył sobie sławę w ciągu prawie 40 lat służby Kościołowi i Polsce, głównie przez troskę o pokrzywdzonych, biednych i bezrobotnych, ofiary kryzysów spowodowanych kataklizmami dwóch wojen światowych, ale także odwagą i zdolnością niezależnego myślenia o sprawach Kościoła i państwa.
Był zwolennikiem całkowitej niezależności Kościoła od państwa, spierał się z wizytatorem apostolskim w Rzeczypospolitej Achille Rattim (późniejszym nuncjuszem w Polsce, a następnie papieżem Piusem XI) w sprawie przynależności Górnego Śląska do Polski, był przeciwnikiem konkordatu i utworzenia metropolii w Krakowie, opowiadał się za przywróceniem prymasostwa archidiecezji gnieźnieńskiej.
Miał swoje podejście do polityki. Wybrany senatorem, zrezygnował z mandatu, by dostosować się do kościelnego zakazu piastowania takich funkcji przez duchownych. Był niechętny Legionom Józefa Piłsudskiego, a po jego śmierci naraził się jego zwolennikom poleceniem przeniesienia trumny Marszałka z Krypty św. Leonarda pod Wieżę Srebrnych Dzwonów. Potępił aresztowanie przeciwników politycznych w twierdzy brzeskiej, a w czasie okupacji niemieckiej ratował żydów, zezwalając duchownym na wystawianie im fikcyjnych metryk chrztu.
Charakterystyczną cechą jego posługi biskupiej była troska o poprawę bytu biednych i ofiar wojen. W 1915 r. utworzył Książęco-Biskupi Komitet Pomocy dla Dotkniętych Klęską Wojny (KBK), w 1924 - Ratunkowy Komitet Biskupi dla Niesienia Pomocy Biednym, w 1926 - Komitet Pomocy dla Dotkniętych Klęską Bezrobocia, a w 1934 r. - Caritas Archidiecezji Krakowskiej. Podobne działania charytatywne podejmował w czasie II wojny światowej i w okresie zniewolenia komunistycznego.
Kraków, a właściwie cała Polska zawdzięcza Mu to, że podczas II wojny światowej i w PRL nie uległ okupantom, zachował twardą linię obrony godności człowieka i zyskał w społeczeństwie tytuł Niezłomnego Księcia. Zagrożony aresztowaniem w 1950 r., znając metody służb bezpieczeństwa, napisał: „W razie gdybym był aresztowany stanowczo niniejszym ogłaszam, że wszelkie moje złożone tam wypowiedzi, prośby i przyznania są nieprawdziwe. Nawet, gdyby one były wygłaszane wobec świadków, podpisane, nie są one wolne i nie przyjmuję je za swoje”.
Miasto Kraków zdobyło się po wielu latach nazwać Jego Imieniem jedną z podrzędniejszych ulic w Nowej Hucie. Pomnik postawił Mu obok wejścia do kościoła oo. franciszkanów jeden z Jego najlepszych uczniów, kard. Karol Wojtyła i zrobił to mimo oporu władz komunistycznych w 1976 r. Wiadomo, pomniki nie są ważne, ale w stosunku do człowieka tej miary, jakim był Książę Sapieha, trzeba pokazać Jego wielkość, bo był On przykładem wielkich inicjatyw w stosunku do ludzi powierzonych Mu jako biskupowi, a także dlatego, że należąc do elity rodów polskich, nie korzystał z przywilejów, z których korzystali należący do tej klasy, a troszczył się o tych, którzy byli na marginesie społecznym.
Niewątpliwie był twórcą pewnego sposobu traktowania swoich współpracowników, księży, pracujących w parafiach i na innych stanowiskach służby kapłańskiej. Każdy ksiądz z dużej przecież diecezji, miał do Niego dostęp o każdej porze dnia i nocy.
Miał jakiś charyzmat wskazujący na potrzebę bezpośredniego kontaktu z ludźmi, którzy pracowali na pierwszym froncie ewangelizacji. Przecież nie zawsze chodziło o wielkie sprawy, jednak ci, którzy pełnili tę służbę na najniższym szczeblu odpowiedzialności, mieli nie tylko satysfakcję, ale i wielkie wsparcie w tym co robią, kiedy ich pracą był zainteresowany biskup.
Zresztą dom biskupi przy Franciszkańskiej 3 był zawsze otwarty dla każdego i tę tradycję pielęgnowali Jego następcy, uznając ją za cenną spuściznę po wielkim Księciu.