Mało kto dziś pamięta, że w Kargowej kiedyś żyło wielu Żydów. Mieli też swój cmentarz, tuż za miastem, schowany w lesie.
- Cmentarz żydowski? W tych krzakach? Boże, nic nie wiem na ten temat, a tu zaraz obok pole dzierżawię. Właśnie przyjechałem sprawdzić, czy są jakieś straty po dzikach - mówi pan Adam z Kargowej, którego spotkaliśmy nieopodal. I zaraz skręca w las, by zobaczyć stare nagrobki. - Rzeczywiście, leżą jakieś połamane fragmenty. Kompletnie nie wiedziałem, że był tu kiedyś cmentarz - dodaje.
Okazuje się, że niewielu mieszkańców Kargowej wie, że niecałe dwa kilometry od miasta, w lesie koło drogi do Wolsztyna znajdował się żydowski cmentarz, po którym dziś niewiele już zostało. Potrzeba naprawdę wprawnego oka, by pomiędzy drzewami dostrzec omszałe fragmenty nagrobków. O tym, że należą one do zmarłych Żydów świadczą hebrajskie napisy oraz motywy roślinne. Najwięcej macew leży rozsianych wokół starego, pokrzywionego dębu.
Do cmentarza, skrytego za niewielkimi wzniesieniami, prowadzi zarośnięta utwardzona droga. Pod porastającą ją darnią gdzieniegdzie widoczna jest jeszcze kostka brukowa.
Data założenia cmentarza nie jest znana
Jednak, jak mówi Jerzy Fabiś burmistrz Kargowej, Żydów chowano tu jeszcze pod koniec XVIII i w XIX wieku. - Swego czasu były tu robione badania. Przeprowadzał je profesor z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza z Poznania. Badał również podobne cmentarze w Smolnie Wielkim (ten jest bardzo stary, średniowieczny) i Wojnowie. Niedługo pojawi się też publikacja na ten temat - mówi burmistrz.
O zniszczeniu cmentarza krążą dwie historie
Pierwsza z nich mówi, że miejscowi naziści w 1939 r. zrównali nekropolię z ziemią. Druga głosi, że cmentarz uległ zniszczeniu na przełomie 1944 i 1945 roku, kiedy Niemcy postanowili wykorzystać wzgórze, na którym znajduje się nekropolia, jako potencjalny punkt oporu przed zbliżającą się Armią Czerwoną. Do dzisiaj widoczne są jeszcze w tym miejscu linie okopów oraz stanowisk ogniowych. Jak wspominają niektórzy, w latach 70. można tu było znaleźć całkiem sporo macew, które wraz z upływem lat znikały. Prawdopodobnie rozkradzione, znalazły zastosowanie w innym celu.
Jerzy Fabiś zdaje sobie sprawę z tego, że miejsce, w którym znajdował się cmentarz, przydałoby się uporządkować, może jakoś oznaczyć. - Wiem, że mamy jakiś dług wobec historii, która się tu kiedyś rozgrywała. Starych cmentarzy w naszej gminie jest sporo i na pewno kiedyś zostaną uporządkowane. Na razie jednak na dodatkowe prace porządkowe nie mamy pieniędzy.