Karol Strasburger przekonuje, że miłość nie zna metryki
Rzadko się zdarza, by ktoś zostawał ojcem po siedemdziesiątce. To jednak jego przypadek. Aktor ma za sobą wiele lat uprawiania sportu i jest w świetnej kondycji. Dlatego nie bał się podjąć tego wyzwania.
Dzisiaj znamy go bardziej nie jako aktora, ale prowadzącego popularny teleturniej „Familiada”. Co niedzielę gromadzi on przed telewizorami miliony widzów. To nie tylko zasługa formuły programu, ale również jego gospodarza. Karol Strasburger idealnie wciela się w tę rolę – choćby przez swoją elegancję i elokwencję. Swoich wielbicieli mają też opowiadane przezeń specyficzne dowcipy – nazywane złośliwie „sucharami”.
- Często jest tak, że prowadzący w programach są jedynie zatrudnieni, nie wnoszą nic swojego. W „Familiadzie” jest inaczej. Nikt mi niczego nie narzuca. Przyjmując ofertę prowadzenia programu, nie miałem pojęcia, że tak długo będzie gościł na antenie. Nie wiedziałem też, czy ja sobie poradzę. To był czas, w którym wszyscy uczyliśmy się, jak robić telewizję. Przygoda z „Familiadą” trwa dłużej niż spodziewałem się na początku, ale nie cierpię z tego powodu – deklaruje w „Głosie Wielkopolskim”.
CZYTAJ WIĘCEJ
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień