Jeśli ten wyrok stanie się prawomocny, Czesław M. i Andrzej O. pójdą do więzienia. Sąd uznał, że podpalenie było zemstą.
Na rok bezwzględnego więzienia skazał wczoraj nieprawomocnym wyrokiem słupski sąd rejonowy Czesława M. za podpalenie samochodów Aleksandra Jacka i jego żony. Natomiast Andrzeja O. - na osiem miesięcy, także kary bez zawieszenia - za nakłanianie do tego przestępstwa.
Sędzia Marcin Machnik w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że podpalenie było odwetem, bo Aleksander Jacek jako działacz społeczny interesował się sytuacją prawno-administracyjną nieruchomości Andrzeja O. Czesław M. z kolei dopuścił się tego czynu, bo Andrzej O. obiecał mu załatwić w słupskim ratuszu umorzenie długu czynszowego matki za sklep. Sąd uznał wyjaśnienia recydywisty Czesława M. za wiarygodne.
Obaj oskarżeni mają zapłacić solidarnie Aleksandrowi Jackowi i jego żonie 80 tysięcy złotych nawiązki. Sąd zgodził się z dowodami przedstawionymi przez gdańską prokuraturę - billingami telefonicznymi i SMS-ami. - 9 kwietnia w czasie podpalenia kontakty ustały - przedstawiał stan faktyczny sędzia Marcin Machnik. - Natomiast około godziny 21.10 po podpaleniu pierwszą czynnością Czesława M. było wysłanie SMS-a o treści „Czarni wygrali”, co miało być zakamuflowanym potwierdzeniem.
Andrzej O. stał za podpaleniem. Według sądu, kara roku dla Czesława M. jest adekwatna, bo to on ujawnił swoje sprawstwo i wskazał drugiego sprawcę. - Nie byłoby sprawy, gdyby nie aktywność oskarżonego - uzasadniał sędzia karę wymierzoną Andrzejowi O. - Nie można zaakceptować sytuacji, że konsekwencją zgodnego z prawem działania pokrzywdzonego jest zachowanie, które można nazwać zemstą. Andrzej O. nie zasługuje na karę inną niż bezwzględne pozbawienie wolności. - Została rozwiązana sprawa kryminalna. Czas, by ujawnić udział urzędników - skomentował Aleksander Jacek.