Radni skazani za pomówienie burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa.
Radny Andrzej Grobelny musi zapłacić grzywnę 3 tys. zł, Jacek Pawłowicz o tysiąc więcej, bo już raz z podobnego paragrafu był skazany. Obaj muszą także pokryć wszystkie koszty procesu. Sędzia Katarzyna Pydych uzasadniając wyrok stwierdziła, że zniesławiające zarzuty mogą być też przedstawione w sposób hipotetyczny, stawiający pytanie, co wręcz dowodzi premedytacji. - Nie ulega wątpliwości, że słowa kierowane do burmistrza i plakat mają cechy negatywne i mogły go narazić na utratę zaufania - mówiła.
Wyrok jest nieprawomocny, obecny na jego ogłoszeniu Jacek Pawłowicz już zapowiedział apelację, choć samego orzeczania komentować nie chciał. - Zarzuty burmistrza kierowane pod naszym adresem były i są absurdalne - mówił po wyjściu z sali rozpraw. Przypomnijmy, że prywatny oskarżyciel dla niego chciał nawet kary miesiąca więzienia.
Wszystko zaczęło się niemal rok temu na jednej z sesji Rady Miasta Szczecinka. Radni opozycji usiłowali wtedy wręczyć burmistrzowi Jerzemu Hardie-Douglasowi plakat z wizerunkiem obywatela Włapko. Pod spodem widniał napis „koniec obywatela Włapko”. Burmistrz Szczecinka „podarunku” od radnych nie przyjął i skierował sprawę do sądu, bo uważał, że wręczenie plakatu sugeruje, iż w szczecineckim ratuszu jest brane są łapówki, a on ma coś z tym wspólnego.
Obrona i oskarżeni przekonywali, że niczego takiego nie sugerowali, a jedynie chcieli tylko dać plakat burmistrzowi jako osobie, która ma wpływ na to, czy pomnik powstanie i nie sugerowali nikomu łapownictwa. A sam czyn nie miał znamion przestępstwa.
Awantura rozpętała się na dobre, gdy wokół Włapki - figurki gołego jegomościa z wyciągniętą ręką - zebrała się grupa mieszkańców, która postanowiła wynieść go na cokoły. Powstał Społeczny Komitet Budowy Pomnika Obywatela Włapko, który oficjalnie wystąpił do Rady Miasta Szczecinka o wskazanie lokalizacji monumentu.
I nie da się ukryć, że Włapko od początku rozpala nie do końca zdrowe emocje. To postać stworzona przez niedawno zmarłego rzeźbiarza Wiesława Adamskiego, przy wsparciu przedsiębiorcy Henryka Gaszkowskiego, który od lat zmaga się z biurokracja chcąc uzyskać pozwolenie na użytkowanie zbudowanej przez siebie kamienicy. - To ma być symbol urzędnika, który utrudnia człowiekowi życie - mówi Henryk Gaszkowski.