Kasia Cerekwicka: Miałam ochotę trochę pożyć. Bez bycia na świeczniku [WIDEO]
Czasem proszę moich przyjaciół pochodzących ze Śląska, żeby mi zrobili takie prawdziwe kluski śląskie - mówi Kasia Cerekwicka, która wciąż mile wspomina studia na Akademii Muzycznej w Katowicach. 26 maja odbędzie się premiera jej najnowszej płyty "Między słowami". Dlaczego po kilku latach milczenia?
Skończyłaś niedawno 35 lat. Coś się zmieniło w twoim życiu?
Po trzydziestce zmienia się spojrzenie kobiety na pewne sprawy, nabrałam dużego dystansu do swojej pracy a przede wszystkim odnalazłam spokój, którego bardzo mi brakowało. W zasadzie nigdy lepiej się nie czułam. Przez ostatnie lata wiele się nauczyłam o sobie. To pociągnęło za sobą pewne zmiany w sposobie patrzenia również na muzykę. Pięć lat temu znalazłam się w dziwnym dla mnie miejscu. Byłam zmęczona, straciłam pasję do muzyki. Wcześniej moje życie to był ciągły bieg przez przeszkody. Wciąż musiałam komuś coś udowadniać. A moje ostatnie płyty i droga, którą przeszłam do 1997 roku – było okupione stresem, wyrzeczeniami. Kiedy moi znajomi jeździli na wakacje, studiowali, ja bardzo ciężko pracowałam, aby utrzymać się w Warszawie, jeździłam na koncerty, nagrywałam demo... Cały czas toczyłam walkę o siebie, o muzykę. O to, żeby po prostu śpiewać. Nigdy nie marzyłam o sławie i karierze, chciałam nagrywać płyty i grać koncerty.
Do nowego materiału podchodziłaś ze spokojem?
Pewnego dnia spotkałam się z moim producentem Piotrkiem Siejką, z którym nagrałam wszystkie poprzednie płyty. Stwierdziliśmy, że możemy współpracować jeszcze raz, tylko na innych warunkach. Myślę, że u niego również zaszły ogromne zmiany i mieliśmy ochotę spróbować czegoś nowego. Nigdzie się nie musieliśmy spieszyć, a ja wreszcie poczułam, że mam czas, aby zaplanować sobie pracę nad płytą. Bo nie muszę jej dzielić ze studiami, udziałem w „Tańcu z gwiazdami”, albo koncertami. To był czas, w którym skupiłam się na muzyce, na tekstach. Nie było chaosu. A we mnie zmieniło się też to, że poznałam swoje potrzeby, zrezygnowałam z wielu rzeczy, które wcześniej mi nie odpowiadały …
Co na przykład?
Nie odpowiadał mi chociażby sposób postrzegania mojej osoby m.in. przez media, to że gdzieś przypięto mi łatkę silnej kobiety walczącej z mężczyznami itp. To też chyba spowodowało, że na parę lat wyautowałam się z rynku muzycznego. Bo chciałam wrócić z inną energią, inną siłą. Zależało mi też, aby ludzie postrzegali mnie taką jaką jestem, a nie przez pryzmat historii wyssanych z palca.
Ten album to jednocześnie twój ukłon w stronę lat 80. i 90.?
Nie sugerowałam się niczym. To było tak, że przyjeżdżałam do Piotrka na sesję, siadaliśmy przy fortepianie, razem śpiewaliśmy jakieś dźwięki i powoli to nabierało kształtów. Później robiliśmy aranżacje razem. Nie mieliśmy jakiegoś wzoru. Powstało trzynaście piosenek, dwie odpadły, jedenaście weszło na płytę. Wszystko. Robiliśmy to jak czuliśmy. Moim marzeniem było – i to był jedyny wyznacznik – aby płyta wreszcie zabrzmiała „żywo”. Aby zagrały żywe instrumenty, nie używaliśmy za dużo komputera i brzmień syntetycznych. Chciałam też, by mój wokal nie podlegał żadnym obróbkom.
Miałaś wrażenie, że za dużo jest plastiku na rynku muzycznym?
Kiedyś tak się grało, taka była moda I taki styl bardzo mi odpowiadał. Wiele piosenek robi się z takim zamysłem komercyjnym. Czyli piosenka ma się sprzedać. Nas ta kategoria nie obchodziła. Robiliśmy płytę bez nastawienia na sprzedaż i komercyjnie profity. To miała być płyta, jaką chciałam nagrać chociażby w 2007 roku, po tym jak usłyszałam płytę „unplugged” Alicii Keys. Marzyłam o żywym graniu. Niestety, wcześniej zwyczajnie nie mieliśmy na to środków.
A co chciałaś przemycić między słowami?
Posłuchaj mojej nowej płyty to się dowiesz.(śmiech). Płytę nazwałam tak samo jak zatytułowałam pierwszego singla. To była pierwsza piosenka, którą zrobiliśmy razem z Piotrkiem I pierwsza piosenka od lat, w którą uwierzyłam. Między słowami chciałam zawrzeć to, co nie jest oczywiste. Ale też trochę zmusić moich słuchaczy do refleksji, by nie odbierali moich tekstów wprost, jak to się działo do tej pory. A jednocześnie postanowiłam poddać słuchacza jego dowolnej interpretacji. Niech więc słyszy to, co chce słyszeć. Ja nie będę niczego sugerować.
Kasiu, a nie obawiałaś się, że te pięć lat przerwy to będzie pewna przepaść? I twój moment może uciec?
Nie. Kompletnie się tego nie bałam, bo to oznaczałoby jakąś kalkulację (śmiech). Ja postępuję w zgodzie ze sobą. Ten czas bardzo dużo mi dał. Potrzebowałam takiej przerwy. Jestem w branży muzycznej od 1997 roku i cały czas pracowałam w muzyce. Osobiście te lata przerwy bardzo dużo mi dały. Przede wszystkim to, że wracam z zupełnie innym nastawieniem, znów czuję tę pasję. Myślę, że wtedy, pięć lat temu nadszedł czas, kiedy już nie miałam o czym mówić. To było zwyczajne zmęczenie. Teraz czuję inną siłę w sobie. Chcę spotykać się z ludźmi, trochę inaczej patrzę na muzykę. Wydaje mi się, że gdybym mogła cofnąć czas, to inaczej poprowadziłabym swoją karierę. Pewnie z wielu rzeczy bym nie zrezygnowała, ale starałabym się bardziej stawiać na swoim.
Co poza muzyką robiłaś przez te pięć lat?
Tak naprawdę przez trzy lata, bo poprzednią płytę wydałam w 2010 roku i przez kolejne dwa lata, grałam koncerty, bywałam tu i ówdzie. Świadomą przerwę zrobiłam w 2012 roku, kiedy postanowiłam pójść na studia. Zaczęłam studiować psychologię kliniczną. To była zawsze moja druga pasja i postanowiłam podjąć wyzwanie. Miałam ochotę też trochę pożyć, bez bycia na świeczniku. Dlatego dużo podróżowałam, pisałam teksty, komponowałam piosenki, spotykałam się z producentami. To był czas poszukiwań. Trzy lata wydaje się bardzo długim czasem, ale mnie naprawdę szybko to zleciało.
Co ci dały te studia?
Przede wszystkim bardzo dużo wiedzy, fantastycznych nowych znajomości. Ale też dużo dowiedziałam się o relacjach międzyludzkich, czyli czymś, co zawsze bardzo mnie ciekawiło. Psychologią byłam zafascynowana od dawna, gdy rozpoczynałam studia politologiczne i miałam wykłady z psychologii społecznej. Już wtedy marzyły mi się studia psychologiczne, ale nie byłam na to gotowa. Muzyka rządziła moim życiem. Potem zdecydowałam się na katowicką Akademię Muzyczną i poszłam tym torem.
Skoro sama wspomniałaś Akademię Muzyczną, to zapytam: tęsknisz czasem za Katowicami?
Mam do Katowic ogromny sentyment. Katowice ludziom kojarzą się z tym, że są szare i smutne. A dla mnie to był cudowny czas studiów. Szczególnie wiosną uwielbiałam to miasto. Okolice Akademii Muzycznej nie należały do najbezpieczniejszych, ale lubiłam ten klimat budynku z czerwonej cegły, zieleń dookoła... To był dla mnie twórczy czas. I zdarza mi się zatęsknić, bo jakby nie było, spędziłam tam sześć lat!
Ten czas był odskocznią od zabieganej stolicy?
Tak. To był też czas czekania na zajęcia, jedzenia kanapki w parku, spania na tzw waleta w akademiku... bardzo beztroski czas. Zresztą ja w ogóle lubię Ślązaków i oczywiście śląską kuchnię. Nigdzie się nie zje cudowniejszych klusek i roladki z kapustką modrą! Czasem proszę moich przyjaciół pochodzących ze Śląska żeby mi zrobili takie prawdziwe kluski śląskie.
Niedawno zakończyła się trzecia edycja programu „Twoja twarz brzmi znajomo”, w której brałaś udział. Jak wspominasz tę przygodę?
Powiem szczerze, że to była przygoda mojego życia. To była najlepsza decyzja, żeby wziąć udział w tym programie. Byłam fanką dwóch wcześniejszych edycji, bardzo podobało mi się to, że jest to prawdziwe show rozrywkowe, które przysparza radości nie tylko telewidzom, ale też nam samym. Godziny spędzone w charakteryzatorni i przemiany w kogoś innego to było coś niesamowitego. To jak na przykład przerobiono mnie na faceta, gdzie kobiety „przerabiane” były także poniżej pasa. Stojąc przed lustrem w ubraniu mężczyzny rzeczywiście czułam się jak facet. Tam nie było Kasi Cerekwickiej. O sobie zapominałam. Piotrek Gąsowski, kiedyś w ogóle mnie nie poznał. Podobno szłam jak stuprocentowy facet. Cieszę się, że miałam szczęście do ciekawych postaci, takich jak Mariah Carey, Adele, Annie Lennox, Gwen Stefani, czy Michael Bolton. To był wyjątkowy czas, spędzony ze świetną ekipą, za którą na pewno będę tęsknić. Bo jednak wiele miesięcy spędziliśmy na planie.
Kasia Cerekwicka
kończyła podstawową szkołę muzyczną w Koszalinie w klasie fletu i fortepianu, uczęszczała również przez dwa lata do ZSS w swoim rodzinnym mieście, następnie kontynuowała naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Warszawie.
Śpiewa jak mówi - odkąd pamięta.
Swoją karierę muzyczną rozpoczęła w 1997 roku, występem oraz wygraną w programie Szansa na sukces z piosenką Ewy Bem "Wyszłam za mąż, zaraz wracam". Zdobyła także 1. miejsce w IV koncercie finałowym Szansy w Sali Kongresowej w Warszawie. Nagrodą był występ w Opolu. W latach 1998-2000, występowała w roli chórku w zespole towarzyszącym Edycie Górniak. Po maturze przez trzy semestry studiowała na UW, politykę społeczną.
W marcu 1999 związała się z firmą Sony Music Polska, która wydała jej debiutancki album. W 2000 nagrała album pt. Mozaika. Jak sama dziś przyznaje, znajdowały się na nim piosenki, z których nie była do końca zadowolona. Płyta nie odniosła sukcesu.
W międzyczasie Kasia rozpoczęła studia na Akademii Muzycznej w Katowicach, kończąc je z wyróżnieniem, otrzymując tytuł magistra sztuki wokalnej.
Kolejne płyty to:
• Feniks - 2006 rok
• Pokój 203 - 2007 rok
• Fe-Male – 2010 rok
Wiosną 2007 roku wzięła udział w V edycji programu Taniec z gwiazdami, gdzie jej partnerem był Georgij Koroliow. Para odpadła w ósmym odcinku, zajmując tym samym czwarte miejsce.
Ostatnio oglądaliśmy Kasię w polsatowskim show "Twoja twarz brzmi znajomo".