Kasia Góras zdradza kulisy "The Voice of Poland" [ZDJĘCIA]
Pochodząca z Linowa w gminie Zawichost w powiecie sandomierskim 19-latka zajęła czwarte miejsce w programie „The Voice of Poland”.
Widzowie z zapartym tchem śledzili jej występy w show, zawsze mogła liczyć na ich głosy. Ostatecznie nie wygrała, ale nie składa swojej największej broni - głosu. Kasia Góras już zapowiada swój singiel, który napisała dla niej Maria Sadowska.
Pomoc i przyjaźnie
Dziś Kasia przyznaje, że brakuje jej nagrań. - W związku z programem mieliśmy różne aktywności - to pochłaniało mnóstwo naszego czasu. To były niezapomniane chwile! Jest mi ciężko przyzwyczaić się do braku programu i wrócić do tego normalnego trybu. Dobrze, że są studia, bo przynajmniej mam zajętą głowę - żartuje. - Brakuje mi całego tego zamieszania, ludzi, którzy z nami pracowali. Tak naprawdę za nasz sukces w programie odpowiadał sztab ludzi, którym należą się wielkie podziękowania - od dźwiękowców, stylistów, fryzjerów, po ludzi siedzących w busie transmisyjnym, reżyserów. Oni wszyscy bardzo nam pomagali - wspomina.
Dodaje, że w show zawiązało się wiele przyjaźni. - Nasza finałowa czwórka, mimo, że program się skończył, ma ze sobą kontakt, rozmawiamy, śmiejemy się. Dla nas program dalej trwa, tyle że w naszym wąskim gronie - wyjaśnia Kasia.
Bardzo chwali sam program i jego organizację. - „The Voice of Poland” to wyższa szkoła jazdy. Już na precastingach poznałam mnóstwo utalentowanych ludzi, część z nich przeszła dalej, część nie. Ale w przypadku wszystkich zawsze liczyły się umiejętności wokalne. Na to zwracano największą uwagę.
Udział w „The Voice of Poland” był także dla Kasi okazją, by spotkać się z gwiazdami polskiej sceny muzycznej. W odcinku finałowym zaśpiewała w duecie z Grzegorzem Skawińskim, założycielem grupy Kombii. - Pan Grzegorz to wspaniały muzyk, najwyższej klasy profesjonalista. Nasza współpraca polegała na opanowaniu swoich kwestii, co przebiegło bardzo sprawnie. To zawodowiec w każdym calu, a przy tym miły człowiek - chwali Kasia Góras. - Zżyłam się ze swoją trenerką Marysią Sadowską, podobnie, jak cały nasz team. Często bywaliśmy u niej w domu, rozmawialiśmy. Singiel, który dla mnie napisała jest efektem tego, że Marysia zdążyła mnie dobrze poznać. Wie, jakim jestem człowiekiem, w jakiej stylistyce muzycznej się poruszam, co chciałabym śpiewać - zdradza wokalistka.
Kiedy singiel ujrzy światło dzienne? - Mam nadzieję, że jak najszybciej, ale nie chciałabym za wiele zdradzać. Niech to będzie niespodzianka dla tych, którzy śledzą moją drogę muzyczną. Mogę powiedzieć, że będzie to energetyczny, klubowy kawałek, przy którym zarówno ja, jako śpiewająca, jak i słuchacze, będziemy się mogli świetnie bawić. Liczę na to, że nie zawiodę swoich fanów i przede wszystkim samej siebie - mówi Kasia Góras.
Także tytuł singla jest póki co tajemnicą. - Zdradzę, że jest to połączenie dwóch słów, a jednym z nich jest mój ulubiony kolor - mówi z przymrużeniem oka Kasia i dodaje, że ma nadzieję zaintrygować tych, którzy jej kibicują.
Snuje już także dalsze plany muzyczne. - Chciałabym nagrać kilka singli, które można będzie usłyszeć w rozgłośniach radiowych. A później koncerty, koncerty, koncerty. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli, wytrwam w swoich postanowieniach i dam radę je pogodzić ze studiami. Jestem na wymagającym kierunku, ale nie zrezygnuję ani z muzyki, ani z nauki - podkreśla stanowczo.
Ukochany „szofer”
W trakcie programu, zwłaszcza przy odcinkach emitowanych na żywo, Kasia musiała dobrze poznać rozkład jazdy busów kursujących między Lublinem, gdzie studiuje, a Warszawą. - Nie mogłabym też tego pogodzić, gdyby nie życzliwość mojego taty. Tatuś jest kochanym szoferem, który podwozi swoją pierworodną gdzie tylko trzeba. Kursowałam pomiędzy Lublinem, Linowem, Warszawą i na wielu trasach towarzyszył mi właśnie tata. Zanim zaczęły się odcinki live, nie było żadnych problemów. Nagrania do bitew odbywały się jeszcze we wrześniu, co nie kolidowało ze studiami. Niedogodności zaczęły się w listopadzie, kiedy częściej musiałam być w Warszawie. W tym czasie mogły namnażać się moje nieobecności na uczelni, poprosiłam więc o spotkanie z dziekanem. Wielkie ukłony dla niego, dziękuję za wyrozumiałość, bo dzięki temu mogłam przetrwać w programie. Mam teraz kilka rzeczy do nadrobienia, ale myślę, że sobie poradzę. Została mi dydaktyka medyczna i anatomia - opowiada Kasia Góras.
Występy w siódmej edycji show były dla niej okazją do zdobycia ciekawych doświadczeń. - Udział w „The Voice of Poland” będę wspominać ciepło, choć w finale odpadłam jako pierwsza. Uważam jednak, że nie jest to żadną porażką. Byłam w finale - to kolosalne wyróżnienie i nobilitacja! - podkreśla Kasia Góras.
Trzymamy kciuki za spełnienie jej planów i marzeń!