Kasia Moś jedzie na Eurowizję 2017
Kasia Moś, artystka o śląskich korzeniach, wygrała krajowe eliminacje i pojedzie w maju do Kijowa na Konkurs Piosenki Eurowizji 2017. To taki prezent na jej 30. urodziny, które będzie świętować 3 marca.
Od kiedy okazało się, że jedziesz reprezentować Polskę na Eurowizji 2017, na portalach internetowych huczy. Internauci dyskutują nie tylko o występie, ale też o Twoim pochodzeniu. Bytomianka, rudzianka, tyszanka?
Urodziłam się w Rudzie. Dzieciństwo spędziłam w Bytomiu, gdzie chodziłam do szkoły muzycznej, studiowałam w Katowicach, zaangażowałam się w działanie Żorskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt, a w Tychach mieszkają teraz moi rodzice, więc tam też jest mój dom. Jestem Ślązaczką, ale płynie również we mnie góralska krew. Tata mojej mamy pochodzi z Mszany Dolnej, mam tam rodzinę, którą często odwiedzam. Więc jestem takim śląsko-góralskim miksem (śmiech).
To było już Twoje trzecie podejście do Eurowizji. Nie byłaś zniechęcona w 2016 roku? Zajęłaś wtedy dalsze miejsce i nie udało się pojechać na ubiegłoroczny konkurs...
Nie myślałam o tym w takich kategoriach. Byłam zadowolona po ubiegłorocznym występie, w tym roku mam do siebie więcej zastrzeżeń . Czuję niedosyt, dlatego będę się starać, aby w Kijowie zaprezentować się jeszcze lepiej. Będę wytrwale pracować. Gdy zgłosiłam się do eliminacji w zeszłym roku chciałam przypomnieć o sobie, występ był też doskonałą okazją do zaprezentowania naszej muzyki szerszemu gronu, przyciągnięcia na koncerty. Za mną i osobami z którymi pracuję, nie stoi żadna wielka wytwórnia. Wszystko musimy sobie wypracować sami. Ciężko pracujemy na nasz „sukces”.
Jak zareagowali na ten Twój sukces Twoi najbliżsi? Tata pewnie ocenił fachowo ( dyrygent, skrzypek i kameralista, dyrektor artystyczny orkiestry kameralnej AUKSO - przyp.red).
Bardzo się stresowali, myślę że ogromnie to przeżyli. Cieszą się, ale przed półfinałami w Kijowie muszę ich chyba wysłać na krótkie wakacje ( śmiech.) Nieopisanym wsparciem jest również mój uzdolniony muzycznie brat. Nie ma między nami rywalizacji, cieszymy się swoimi sukcesami.
Piosenka, którą zaprezentowałaś „Flashlight”, przekazuje Twoje emocje związane z drugą miłością poza muzyką, czyli zwierzętami. Wypadłaś w niej bardzo przekonująco, szczerze. Ale czy na Eurowizję nie będzie za trudna w odbiorze dla widzów, zbyt poważna?
Faktycznie, przez pewien czas ten konkurs był kojarzony z lekkimi piosenkami, nawet nieco przaśnymi. Ale patrząc na ubiegłoroczną zwyciężczynię Jamalę, reprezentantkę Ukrainy... jej utwór na pewno w tę konwencję się nie wpisał. Był niebanalny. Mam nadzieję, że również nasz utwór spodoba się w Europie. Los zwierząt i obrona ich praw jest dla mnie fundamentalny już od najmłodszych lat. Przekazując te emocje w muzyce, jestem szczera. Autentyzm, prawda, są atutem tego utworu. Chciałam dodać, że jestem przeciwniczką trzymania psów na łańcuchach, ten „zwyczaj” jest absolutnie zacofany i nieludzki. Nie podaję również ręki myśliwym.
To ciekawy zbieg okoliczności, bo temat dotyczący myślistwa, prezentowanego jako krwawy i okrutny proceder, właśnie teraz został pokazany w filmie Agnieszki Holland „Pokot” nagrodzonym Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie
Tak, też zwróciłam uwagę na ten wyjątkowy, przejmujący film. Cieszę się, że ten temat jest ważny we współczesnym świecie. I trzeba o nim głośno mówić.
Niektórzy podobno już pytają z zainteresowaniem o Twoją kreację na ten występ. Masz doskonałą figurę, będzie krótka sukienka?
Niekoniecznie. Ale szczerze powiedziawszy, jeszcze o tym nie myślałam. Na razie przede mną i moimi przyjaciółmi praca nad oprawą całego występu.