Katarzyna Szczerbowska: W kryzysie psychicznym naszą siłą jest miłość
Kryzys psychiczny ma to do siebie, że często bywa niewidzialny. Specjaliści od ochrony zdrowia psychicznego psychiatrzy i psychologowie zwykle tłumaczą, że to załamanie, które w destrukcyjny sposób może wpłynąć na pracę, relacje, samopoczucie, po prostu sparaliżować nam życie - mówi Katarzyna Szczerbowska, rzeczniczka Biura do spraw pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego.
Problemy psychiczne to w Polsce nadal temat tabu?
Mamy ogromną niewiedzę i brak świadomości, czym jest zdrowie psychiczne.
Czym jest?
Powiedziałabym, że jest uśmiechaniem się do siebie nawzajem. Dbaniem o siebie, o swoje relacje, swój dobrostan. O swoje otoczenie. Bycie ze sobą w radości. Psychologowie, którzy zajmują się miłością mówią, że dobrą relację napełnia lekkość, radość, poczucie bezpieczeństwa. Zdrowiu psychicznemu najbardziej pomaga miłość i troska w relacjach. Wszystkie religie świata mówią: „Kochajcie się”. Chcesz zadbać o zdrowie psychiczne teraz? Przytul swoje dziecko, uśmiechnij się do niego, uciesz się na jego widok. Zrób miły, dobry gest w stronę drugiego człowieka.
Uważasz, że przyczyną kryzysu psychicznego w dużej mierze jest to, że człowiekowi brakuje miłości, brakuje zdrowej, szczerej, autentycznej relacji?
Oczywistością jest, że ludzie się nawzajem potrzebują. Podobnie jak to, że gdy małe dziecko płacze, to nie dlatego, że jest głodne, ale, że chce być przytulone. Potrzebuje bliskości. Nawiasem mówiąc, wielką pułapką są dziś telefony komórkowe, które dajemy dzieciom, kiedy jeszcze są w wózku. Dziecko nawiązuje wówczas relację z przedmiotem, z narzędziem, a nie z drugim człowiekiem. Sama pamiętam, że kiedy moja córeczka płakała, słyszałam: „Odłóż córkę, niech się wypłacze”. Tymczasem wtedy dziecko doświadcza porzucenia, samotności, czegoś, co nazywają wręcz krótką śmiercią. Dziecko zmęczone płaczem zasypia w lęku. Zatem potrzebujemy siebie. Inspirujemy się wzajemnie, dzięki sobie się rozwijamy. Ludzie po prostu siebie potrzebują. Szczególnie to było widoczne w pandemii, kiedy zaczęliśmy żyć w izolacji – pojawiły się problemy ze zdrowiem psychicznym takie jak bezsenność, zaburzenia snu czy zaburzenia lękowe. Starsi ludzie w pandemii chodzili do sklepów. Nie rozumieliśmy tego: „Po co chodzą do sklepów, przecież to jest dla nich śmiertelnie niebezpieczne”. Wychodzili z domów właśnie po to, żeby być z ludźmi. W samotności człowiek dziwaczeje. Inni coraz bardziej zaczynają mu przeszkadzać. A wówczas coraz trudniej jest żyć w społeczeństwie. Jedną z przyczyn kryzysu jest też bieda. Pieniądze są siłą, energią, która pomaga nam dotrzeć do przyjemności życia.
Przed pandemią statystyki wskazywały, że co 4 osoba doświadczała, doświadcza bądź będzie doświadczać głębokiego kryzysu psychicznego. Czym w istocie ten kryzys psychiczny jest?
Raz usłyszałam od koleżanki z pracy, że nigdy nie spotkała kogoś, kto przechodziłby kryzys psychiczny. To jest dowodem, jak bardzo nie jesteśmy z tym tematem obeznani. Takie osoby spotykamy w sklepie, autobusie, w pracy. Schizofrenii doświadcza 400 tysięcy mieszkańców Polski, 800 tysięcy choroby afektywnej dwubiegunowej, a depresji, stanów lękowych to już się chyba teraz nie da policzyć w zderzeniu z lękiem przed wojną i strachem o byt w związku z inflacją i problemami z węglem. Tymczasem kryzys psychiczny ma to do siebie, że często bywa niewidzialny. Specjaliści od ochrony zdrowia psychicznego, psychiatrzy i psychologowie zwykle tłumaczą, że to załamanie, które w destrukcyjny sposób może wpłynąć na pracę, relacje, samopoczucie, po prostu sparaliżować nam życie. Kryzys psychiczny może być związany z żałobą. Z utratą pracy. Z dużą zmianą w życiu, nad którą nie mamy kontroli. Z wysoką wrażliwością. Lub z sięganiem po używki: po narkotyki, alkohol, dopalacze.
W pandemii coraz więcej ludzi zaczęło szukać pomocy u psychiatry, psychologa. Mimo, że istnieje tabu, że się boimy, to potworzyły się ogromne kolejki. Zaczęliśmy o tym mówić.
Czego się boimy? To strach przed łatką „wariata”? Przed stygmatyzacją”?
Boimy się na przykład tego, że okażemy się słabi, gorsi. Że dopóki nie zgłaszamy się do specjalisty, to znaczy, że panujemy nad sobą, nad swoim życiem. To specyficzny rodzaj problemu, który z jakiegoś powodu nazywany jest chorobą, ale to nie jest taka choroba jak angina czy cukrzyca. Nie jest łatwo ją zmierzyć przy pomocy badań. Kryzys psychiczny wymyka się definicjom.
Po pandemii, w Warszawie, w środkach komunikacji publicznej spotykam wiele ludzi, zachowujących się w taki sposób, że nie ulega wątpliwości, że są w głębokim kryzysie psychicznym. Są pobudzeni, często wykrzykują, żyją w swoim świecie.
Żyją odklejeni od rzeczywistości. To są dosyć rzadkie kryzysy, tylko 1 procent ludzi ma do tego skłonność i też nie zawsze przeżywa go w taki sposób. Dobrze to widać na przykład w Los Angeles, gdzie na ulicach można spotkać mnóstwo ludzi w psychozach, nie do końca kontaktujących z rzeczywistością. W Stanach Zjednoczonych jest inny system leczenia – trudniej jest kogoś leczyć bez jego zgody. U nas łatwiej leczyć kogoś dla jego dobra, nie zawsze za jego zgodą. Trzeba jednak bardzo uważać na to, żeby tego nie nadużywać. Ale nie można być obojętnym. Jeśli widzisz kogoś, kto się zachowuje w sposób niepokojący, to dzwoń na numer alarmowy 112, bo możesz uratować komuś życie. Ludzie w stanach psychotycznych mogą niechcący zrobić krzywdę sobie lub komuś. To są osoby bardzo czułe na emocje otoczenia; jeśli dzieje się coś dla nich trudnego, to mogą bez swojej świadomości odebrać sobie życie, na przykład wyskakując przez balkon, w przekonaniu, że umieją latać. Warto mieć świadomość, że to są bardzo niebezpieczne stany. I jest to sytuacja, w której bezwzględnie trzeba szukać pomocy, rady psychiatry. Podobnie jak wtedy, gdy ktoś mówi o samobójstwie lub jest w takim smutku, że się o niego boimy. Kochasz tego kogoś, jest dla ciebie ważny - jedź z nim natychmiast do szpitala. Nie zawsze stany, które nas niepokoją, tego wymagają. Są sytuacje kiedy po prostu wystarczy otoczyć człowieka troską, poczuciem bezpieczeństwa, pomocą, przyjaźnią. Pamiętam jak jeszcze byłam dziennikarką i nie miałam wcześniej do czynienia z systemem opieki psychiatrycznej, pojechałam na izbę przyjęć do Instytutu Psychiatrii i Neurologii z koleżanką z pracy, która groziła samobójstwem po dostaniu wypowiedzenia. Lekarz powiedział, że wystarczy ją zabrać do domu i zaopiekować się przez kilka dni, żeby się uspokoiła i poczuła bezpiecznie i po prostu zabrałam ją do domu. Stało się tak, jak powiedział lekarz. Warto lekarzom ufać zwłaszcza w kontekście myślenia o zmuszaniu kogoś do leczenia. Nie zawsze jest to konieczne i nie zawsze ma sens. Czasem bardziej pomocne niż szpital jest na przykład leczenie środowiskowe, które polega na dobieraniu pomocy z wachlarza różnych jej form. Mogą to być na przykład wizyty domowe tak zwanego zespołu leczenia środowiskowego czyli na przykład psychiatry z terapeutą.
Całkiem niedawno zadzwoniłam do znajomego prawnika. Usłyszałam: „Przepraszam, jestem w depresji” – po czym się wyłączył. Co zrobić, kiedy słyszy się taki komunikat? Jak zareagować?
Można do niego napisać, że ten komunikat nas zaniepokoił. Można skontaktować się z kimś, kto go zna, kto mógłby się nim zainteresować. To o tyle ważne, że ludzie w kryzysie często odcinają się od otoczenia, a bardzo go potrzebują. Niestety, zazwyczaj jest tak, że jeśli doświadczasz głębszego kryzysu psychicznego, to wszyscy ciebie opuszczają. Otoczenie sobie z tym nie radzi, nie rozumie, nie jest w stanie tego zaakceptować. Jeśli koleżanka zachoruje na chorobę płuc, to łatwiej ją odwiedzać, opiekować się nią, zajmować, niż kiedy doświadcza depresji czy choroby afektywnej dwubiegunowej. Pomaganie osobie w kryzysie psychicznym bywa trudne i jeżeli jest to w rodzinie, doświadcza tego ktoś bliski, to często samemu też trzeba szukać wsparcia, żeby umieć sobie z tym doświadczeniem poradzić.
Czy kryzys psychiczny zaczyna się od depresji?
Zwykle od smutku, od spadku nastroju lub od rozdrażnienia, kłopotów panowania nad gniewem, od rozkręcenia. Psychiatrzy nazywają to manią. Masz nagle mnóstwo sił, jesteś niesamowicie wydajnym, kreatywnym człowiekiem, możesz żyć za dwóch, a ten stan jest bardzo niebezpieczny, choćby dlatego, że przestajesz odpoczywać spać, regenerować się, czasem jeść, bardzo obciążasz serce. Kryzys często zaczyna się od zaburzeń snu.
Chodzi o problemy z zaśnięciem, czy też o to, że trudno jest rano wstać z łóżka?
Chodzi o wszystkie problemy ze snem. Również spanie nadmierne, chowanie się w sen, przez co budzimy się zmęczeni, z bólem głowy, a sen jest rwany. Zmuszanie się do niespania i stres to są bramy do kryzysu. Te dwie rzeczy towarzyszą na przykład studentom w czasie sesji egzaminacyjnych. Często pacjentami szpitali psychiatrycznych są właśnie osoby, które przyjechały prosto z takiej sesji. Niebezpieczne jest też tłumienie emocji, odsuwanie ich od siebie, mówienie sobie: „Dam radę”. Zdarza się, że przydarza się to osobom, które postrzegane są jako bardzo silne. Tymczasem zaczynają doświadczać problemów z żołądkiem, z bólami głowy, z bólami pleców. To menadżerowie, szefowie, kierownicy, którzy ciągle mają migreny. To nasze żony, mamy przeciążone obowiązkami, to nasi nadmiernie zapracowani mężowie. To osoby, które „dają radę”, chociaż ich organizm niemal krzyczy, że nie ma już siły. Przyczyny ciągłych biegunek czy zaparć szukamy u gastrologa, a ze zmianami skórnymi idziemy do dermatologa. Albo ciągle się przeziębiamy. Odczuwamy huśtawkę nastrojów. Wszystko nas denerwuje, jesteśmy rozdrażnieni. Odczuwamy nadwrażliwość na dźwięki, kolory, zapachy. Ludzie nas męczą. Osoby z manią bardzo często wpadają w zakupoholizm. Kryzys psychiczny powoduje, że zapadasz się w sobie i zajmujesz sobą. W kryzysie szczególnie stajemy się uczuleni na siebie, na swoje czucie się, na swoje myślenie.
Co, jeśli bliska osoba nie chce skorzystać z pomocy specjalisty?
Można zaproponować: „Pójdźmy tam razem”. Jeśli ktoś potrzebuje wsparcia, można wejść do gabinetu psychologa, psychiatry we dwoje. Wiele osób ukrywa problemy, bo uprawiają zawody zaufania publicznego. Przecież policjanci, prawnicy, lekarze, sportowcy, trenerzy, nauczyciele nie mogą przechodzić kryzysów! Zauważyłaś, że samobójcami najczęściej są mężczyźni? Oni przecież muszą dawać sobie radę, nie mogą być mięczakami. Nie są uczeni tego, jak sobie radzić ze słabościami. Ogromne kryzysy przeżywają osoby starsze, w związku z przemijaniem, z tym, że ich ciało robi się słabe. Rzadko mówimy o tym, jak cierpią starsi ludzie. Często nie mają oni środków o to, żeby o siebie zadbać, żyją bardzo skromnie.
Ciekawe są badania, w których ankietowani podawali, w jakich rolach nie chcieliby widzieć osób doświadczających kryzysu psychicznego. Nie chcemy na przykład, żeby takie osoby się opiekowały naszymi dziećmi. Nie chcemy, żeby byli naszymi sąsiadami. Absolutnie nie chcemy, aby to była nasza synowa czy zięć, ale też – żeby chodziła z nami na basen. O tym mówią statystyki.
Wracam do pytania – co możemy zrobić dla osób w kryzysie psychicznym?
Komunikat: „Weź się w garść” jest słaby, gdy masz depresję. Trudno jest wtedy wziąć się w garść. Mówienie: „Musisz coś z tym zrobić” tylko utrwala taką osobę w stanie, w jakim jest. Powiedzenie: „Wierzę w ciebie”, „Jesteś zdolny”, „Jesteś świetna” to są budujące komunikaty. Wówczas język staje się magią, a to co do siebie mówimy, rodzi moc sprawczą.
Kryzysy lubią się pogłębiać. Może być coraz gorzej. Usilne trzymanie się w ryzach może nie wystarczyć. Czasem wystarczy drobiazg, aby nagle cała misterna konstrukcja naszego świata się rozsypała. Zdrowienie zaczyna się wtedy, kiedy zaczynamy myśleć o drugiej istocie. To nawet nie musi być człowiek. Może to być pies, kotek, ktoś, kim chcemy się opiekować, o kogo się chcemy troszczyć i komu chcemy być potrzebni. Cały wysiłek tych, którzy pomagają ludziom w kryzysie skierowany jest na to, aby obudzić ich do powrotu umiejętności bycia w relacjach.
Ważny jest też stosunek do siebie, aby relacja z samym sobą była zdrowa. Tymczasem wiele osób źle o sobie myśli, krzywdzi się, mówiąc do siebie w myślach słowa straszne. Wielu ma niskie poczucie własnej wartości. Bywa, że sami sobie w myślach urządzamy piekło. Myślenie związane jest z emocjami. Możemy mieć nad nimi kontrolę.
Trudno mieć kontrolę nad emocjami w momencie, kiedy człowiek doświadczył traumy. Takich ludzi spotykamy wśród Ukraińców, którzy uciekają przed wojną.
Na Ukrainie wojna wciąż trwa, a my mamy skłonność, by się do tej sytuacji przyzwyczaić; już wojna przestaje robić na nas wrażenie. Ale z Ukrainy nadal uciekają ludzie, którzy doświadczyli tam strasznych rzeczy. Teraz w kinach wyświetlany jest film, „Syndrom Hamleta”; bardzo polecam. Powstał na Ukrainie. Jest o młodych ludziach z doświadczeniem związanym z pierwszymi odsłonami wojny, czyli sytuacja sięga 2014 roku. Bohaterowie filmu mówią znamienne słowa, że najgorsza jest obojętność dobrych ludzi. Nie bądźmy obojętni. Całe szczęście mamy w Polsce możliwości pomocy. Są terapie nastawione na to, aby pracować z traumą i warto z tego skorzystać. Mamy sporo miejsc, w których pomoc mogą otrzymać również osoby z Ukrainy. Ale na dobrą sprawę my wszyscy żyjemy w nieustannym lęku. Najpierw z powodu pandemii, teraz lękamy się wojny. To poczucie bezpieczeństwa jest podstawą zdrowia psychicznego. Co możemy zrobić? Troszczyć się o siebie, być ze sobą. Dobrym aspektem pandemii było, że przypomnieliśmy sobie, czym jest człowieczeństwo i wartości w życiu. Więcej nas odkryło, że piękno jest w tym, co sobie nawzajem dajemy. Szczególnie widać to w filmie „Syndrom Hamleta”.
W pandemii psychologowie bili na alarm, że jest źle, jeśli chodzi o pomoc dzieciom w kryzysie psychicznym, że nie mają gdzie się udać po pomoc, szpitale likwidowane, że rośnie fala samobójstw.
Faktycznie rośnie liczba samobójstw i samookaleczeń wśród dzieci. To, co się dzieje z dziećmi, to odbicie tego, co dzieje się z dorosłymi. Dzieci są naszym lustrem. Powiem rzecz niepopularną, ale uważam, że szpitale psychiatryczne dla dzieci nie powinny istnieć. Dziecko nie jest samochodem, który można oddać do serwisu, a mam wrażenie, że czasem wydaje nam się, że lekarze to mechanicy samochodowi. Wspieranie dziecka to wyzwanie dla całego otoczenia, często wymaga od rodzica zmiany w nim. Na przykład, żeby przestał pić. Owszem, zdarzają się sytuacje, kiedy nie ma wyjścia i trzeba zawieźć dziecko do szpitala, bo po prostu jest zagrożenie życia i potrzebna jest całodobowa opieka ale do szpitala często trafiają dzieci zaniedbane, które nie mają oparcia w rodzinie. Dzieci często doświadczają zbyt wiele wymagań ze strony rodziców. Albo chłodu emocjonalnego. Często problemy w rodzinie są na poziomie komunikacji. Powtórzę: ważne, aby dziecko jak najwięcej przytulać, mówić do niego, czytać mu od najmłodszych lat. Im więcej się w tę relację z dzieckiem zainwestuje, tym większa siła dziecka później. Ale też zawsze relacje można uzdrowić, jeśli wcześniej było coś nie tak. Myśląc o dzieciach, najczęściej skupiamy się na tym, aby miały co jeść, gdzie spać i w co się ubrać. A już nie na tym, żeby były z nami w kontakcie – nie zawsze mamy dla nich czas.
Jaka jest dzisiaj kondycja psychiczna Polaków? Co się zmieniło i gdzie te zmiany widać?
Jesteśmy w momencie zmiany, w Polsce powstają Centra Zdrowia Psychicznego; jest ich już 52. To miejsca, w których można natychmiast uzyskać pomoc. Wystarczy przyjść. Pomoc jest bezpłatna, finansowana z NFZ. Zmiany te wprowadza Ministerstwo Zdrowia. Chodzi o transformację systemu ochrony zdrowia psychicznego, który do tej pory skupiony był na tym, żeby pomoc otrzymać w szpitalu, w poradni zdrowia psychicznego. Teraz chodzi o to, aby ta pomoc była bardziej dostępna i bardziej różnorodna, włączająca otoczenie, rodzinę.
W centrach jest punkt zgłoszeniowo-koordynacyjny. To pierwsze miejsce kontaktu. Nie przy recepcji, ale w gabinecie, w którym jest psycholog, czy psychiatra, który rozmawia z przybyłym o tym, co go sprowadziło. Orientuje się w sytuacji. Zadaje pytania o styl życia, sen, sposób jedzenia. O to, co się dzieje z emocjami, o rodzinę, o to, czy pacjent wcześniej leczył się psychiatrycznie, czy brał leki. Na podstawie rozmowy proponuje wstępny plan pomocy. Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia w przypadkach pilnych ta pomoc musi ruszyć w ciągu 72 godzin.
Centra działają w ramach pilotażu, gdzie testowane są różne rozwiązania. Są na przykład centra, gdzie jest terapia pracy z ciałem. Jest centrum, w którym mieści się hostel, albo zatrudniony jest dietetyk. Są centra z klubami pacjenta, gdzie można spędzać czas. Chodzi o to, żeby nie tylko opanować objawy choroby, ale wesprzeć osobę doświadczającą kryzysu w zdrowieniu i bardzo ważne jest, żeby centrum miało kontakt z opieką społeczną, która może pacjentowi pomagać, z władzami lokalnymi, z domem kultury, w którym na przykład osoby samotne, które nie mają przyjaciół, mogłyby ich znaleźć. Podczas wizytacji w centrach widzę, że w małych miejscowościach ludzie starają się o siebie troszczyć – tam jest ścisła współpraca ze szkołami, organizowane są różne inicjatywy ku zdrowiu psychicznemu. Żywa jest idea leczenia środowiskowego w lokalnej społeczności.
Wraz z centrami zdrowia psychicznego pojawił się też asystent zdrowienia. Kim jest i jaka jest jego rola?
To osoba, która sama przeszła kryzys psychiczny, odbyła szkolenie przygotowujące do roli wspierającego tych, którzy aktualnie są w kryzysie, i ich bliskich. Obrazowo mówiąc, kobieta, którą zdradził mąż dobrze zrozumie inną, którą też mąż zdradził. Będą się rozumiały bez słów. Rola asystentów zdrowienia podobna jest do tej, jaką odgrywają w AA niepijące osoby uzależnione od alkoholu, wspierające osoby, które są na początku drogi wychodzenia z uzależnienia. Kryzys psychiczny jest tego rodzaju doświadczeniem, które, jak się przeszło i wyzdrowiało, staje się dużym zasobem, z którym można się podzielić z kimś, kto teraz cierpi. Asystent zdrowienia zna drogę, jak wyjść z kryzysu, umie podać potrzebującym pomocną dłoń i jest dla nich kimś wiarygodnym i autentycznym.
Co roku 10 października obchodzimy światowy dzień zdrowia psychicznego. Czym ten dzień jest dla ciebie?
Trudny dzień. Myślę o tym, czego sama doświadczyłam. Bardzo cierpiałam, straciłam znajomych, przyjaciół. Tęsknię za nimi, ale wiem, że tych relacji nie da się już odbudować. Z drugiej strony kryzys psychiczny, który sama przeszłam dał mi dystans, spokój, zrozumienie innych ludzi, większą tolerancję dla nich. Już tak łatwo nie oceniam. Staram się znaleźć nic porozumienia i rozumieć, co się dzieje z drugim człowiekiem. Dużo więcej widzę. Cieszę się, że jest taki dzień. Przypomina o tym, żeby dbać o swoje zdrowie psychiczne. To nie jest trudne. To są proste nawyki. Przede wszystkim trzeba się wysypiać. Jak jesteśmy wypoczęci, to pod każdym względem dużo lepiej nam się funkcjonuje. Po drugie – trzeba odpowiednio jeść, bo głód i przejadanie się działa na emocje. Po trzecie ważny jest kontakt z przyrodą, spacery. Warto przyglądać się temu, co się z nami dzieje, aby emocje nie wzięły nad nami kontroli. Szczególnie niebezpieczny jest nadmiar bodźców, o co nietrudno w dużym mieście. Może więc czasem zamiast latać po centrum handlowym gdzie jest mnóstwo dźwięków, zapachów i sztuczne światło, posiedzieć w domu z herbatą i książką? Świetną formą rozwoju i autoterapii są dialogi wewnętrzne, które pomagają pogłębić relację z sobą. Takie mówienie do siebie jak w „Skrzypku na dachu”, kiedy główny bohater zastanawia się nad miłością. Poddawanie refleksji tego, co mówią do nas ludzie, nawet jeśli ich podziwiamy i szanujemy. Często powtarzamy to, co nam wpojono w domu, albo za jakimś autorytetem, a może to nas blokować, ograniczać, być toksyczne. Dobrze znaleźć swoją pasję. Może wystarczy zapisać się na flamenco? Pewnie każdy znajdzie dla siebie sposób, który przyniesie mu ukojenie. Dobrze mieć coś takiego. I jeszcze kogoś bliskiego, ważnego i dla kogo jesteśmy ważni. Wracamy do miłości. Ona jest naszą siłą.