Katecheci będą mogli być wychowawcami w szkołach?

Arcybiskup Stanisław Gądecki raduje się, że po wyborach parlamentarnych nie było - od 1945 roku - tak pięknego zjednoczenia, jak dziś PiS z Konferencją Episkopatu Polski.

Religię do szkół wprowadził rząd Tadeusza Mazowieckiego w 1990 roku. Tak chcieli rodzice. Krzyże w klasach w większości placówek pojawiły się dwa lata później. Też z woli rodziców. Od 1997 roku państwo opłaca duchownych katechetów. Tak postulowali rodzice. Od trzech lat ocenę z religii wlicza się do średniej. Tego też chcieli rodzice. A od września katecheci będą wychowawcami klas. Nalegali - oczywiście - rodzice. Teraz dopominają się, by religia była przedmiotem maturalnym.

Tymczasem w żadnych oficjalnych dokumentach ministerstwa edukacji nie ma nawet wzmianki, że to żądania polskich biskupów, którzy podpierają się wolą katolickiego narodu. Jedynie premier Tadeusz Mazowiec- ki po latach przyznał otwarcie, że wiosną 1990 naciskał na niego episkopat, a prymas Glemp interweniował osobiście, by rozporządzeniem, a nie ustawą, wprowadzić religię do szkół.

Przyjazny przymus

Kościół katolicki w Polsce od 30 lat anektuje coraz to większe obszary świeckiego państwa, szczególnie w sferze edukacji. Zwolennicy klerykalizacji oświa- ty twierdzą, że w konstytucji nie ma zapisu wprost o świeckości państwa, tylko o „przyjaznym rozdziale”. Jednak to, co dzieje się w Polsce, można śmiało na-zwać inaczej - przyjaznym przymuszaniem. Szkoła bez religii zmienia się w szkołę ateistyczną i ateizującą - wołają biskupi z Konferencji Episkopatu Polski. No to jak to się stało, że 10 milionów „ateistów” z Solidarności, którzy nie mieli religii w szkole, wypełniało kościoły i obaliło PZPR w 1989 roku?