Na ławie oskarżonych zielonogórskiego sądu siedzą młody chłopak Radek W. i jego starszy znajomy Jacek Cz. To sprawa o zabójstwo
Młodszy odpowiada za śmiertelne pobicie Tadeusza, starszy za nieudzielenie pomocy bitemu mężczyźnie. Na ostatniej rozprawie sąd przesłuchał biegłych wydających opinię w sprawie możliwości pokierowania swoim zachowaniem przez głównego oskarżonego. On sam mówił, że w chwili katowania Tadeusza był pijany. I to nie koniec. - Brałem wcześniej dopalacz, „mocarza” - mówił przed sądem Radek W. To właśnie „mocarz” miał wywołać u chłopaka niekontrolowaną agresję.
Biegły kolejny raz podkreślił, że Radek W. wiedział co robi, katując ofiarę przy torowisku. Był zdolny do pokierowania swoim zachowaniem. To oznacza, że bijąc mężczyznę z ogromna siłą i po całym ciele, w tym również w głowę, godził się z tym, że może go zabić.
Do tragicznego wydarzenia doszło 15 sierpnia zeszłego roku przy torowisku w okolicach ul. 22 Lipca w Kożuchowie. Tadeusz został wręcz skatowany. Miał liczne złamania żeber z dwóch stron i pęknięcia w okolicy mostka. Z tego właśnie powodu Tadeusz dusił się. Doznał również obrażeń głowy. Był nie tylko kopany, ale również uderzany kijem. Sprawca był brutalny. Musiał wpaść w szał, bo ciosy były silne. Powód bestialskiego ataku był błahy. To wymyślona kradzież portfela przez Tadeusza.
Skatowany Tadeusz został znaleziony nieprzytomny 16 sierpnia ubiegłego roku. Nigdy już nie odzyskał przytomności. Zmarł w szpitalu z powodu poważnych obrażeń głowy i obrażeń wewnętrznych.
Radek W. to młody chłopak. Ciąży na nim bardzo poważny zarzut. Wcześniej chciał otworzyć własny biznes. Dostał nawet na to dotację, ale nie dał rady jej wykorzystać. Jest w celi.