Katyushka, czyli kolekcjonerskie stworki z misją [ZDJĘCIA]
W swojej ofercie mają m. in. słodkie żółwie, nietoperze i wściekłe truskawki. Płyną pod prąd i nie oglądają się na konkurencję. Katyushka, czyli kolekcjonerskie lalki z Gliwic od 2014 roku pobijają serca ludzi na całym świecie, zapraszając ich w swój własny świat fantazji. Poznajcie Kasię i Jacka Anyszkiewiczów, małżeństwo, które tworzy gatunki zwierząt, o których "Noe zapomniał".
Jesteście z innej planety.
Kasia i Jacek – To na pewno. Tylko sami nie wiemy z jakiej!
Spróbujemy dotrzeć do tego. Od czego się zaczęło?
Kasia – Pracowaliśmy razem w pewnym instytucie. Ja jako hutnik od obliczeń termodynamicznych, a Jacek jako chemik. Czuliśmy jednak potrzebę robienia w życiu czegoś więcej
Jacek – A, że Kasia ma zdolności artystyczne…
K – Tak, to Jacek chciał to wykorzystać. (śmiech)
J – Kupiłem Kasi kawałek gliny i w zasadzie od tego wszystko się zaczęło.
Pierwszy raz i od razu strzał w dziesiątkę?
K – Można tak powiedzieć. Zrobiłam z niej pierwszą rzeźbę głowy. Wtedy zauważyłam, że tak w zasadzie z gliny mogę robić wszystko co podpowie mi wyobraźnia. Od zawsze fascynowała mnie twórczość pewnej rosyjskiej artystki. Patrzyłam na jej stworki i wydawały się takie realistyczne. Wtedy pomyślałam – dlaczego Ty takich nie zrobisz? No i się zaczęło.
Początki jednak bywają trudne, jak było u Was?
J – Początki u nas to eksperymentowanie z doborem odpowiednich materiałów i narzędzi. Ja zajmuje się tworzeniem formy, która pozwala na wielokrotne odlewanie wyrzeźbionych przez Kasię elementów, z których później powstają stworki. Na końcu je fotografuje. Do fotografii przywiązujemy dużą wagę, ponieważ klient, przeważnie zagraniczny, nie ma innej możliwości zapoznania się z naszą lalką. Zdjęcia muszą być niebanalne i z pomysłem. Trzeba jednak zaznaczyć, że to Kasia jest artystką - ona te stworki wymyśla, rzeźbi i maluje, ja to tylko ubieram w technologie i szatę graficzną.
Stworki odwróciły Wasz świat do góry nogami.
K – Dokładnie. Zwolniłam się z pracy i wszystko poświęciłam prowadzeniu swojej własnej działalności. Tamta praca – mimo że miałam niezłą posadę i to w dodatku dobrze płatną – nie dawała mi kompletnie żadnej radości. W życiu trzeba robić to co się kocha!
J – Na początku mieliśmy wiele wątpliwości, ale po podsumowaniu wszystkich plusów i minusów, tych pierwszych było zdecydowanie więcej. Szczególnie, że już od pierwszych chwil lalki budziły zainteresowanie, podobały się. Postanowiliśmy spróbować – bez ryzyka nie ma efektów.
Trzymam właśnie w ręku truskawkę. Szczerzy do mnie zęby i patrzy spode łba, jakby to ona chciała mnie zjeść. Co siedzi z Waszych głowach, że macie tak szalone pomysły na lalki?
K – Zawsze mówię, że wychowałam się z nosem w trawie. Uwielbiam naturę. Mój tata zaraził mnie wycieczkami do lasu. Do tego można jeszcze dodać filmy SF i fantasy oglądane w dzieciństwie. To też na pewno kwestia chęci tworzenia nowych własnych gatunków. Często śmiejemy się z mężem, że to zwierzaki na które Noe nie poczekał.
Dobra, pomysł już mamy. Następny krok to…?
K – Potem czas na szkic. Planuje wielkość, ilość elementów i wszystkie najmniejsze szczegóły. Później biorę modelinę w dłoń i rzeźbię. Przeważnie każdy element wykonuje oddzielnie: główkę, rączki, skrzydła i jest to proces zdecydowanie najbardziej czasochłonny. Czasem na jeden element potrzebuję nawet około tygodnia.
J – Później czas na mnie! Projektuję oraz przygotowuję silikonową formę. Silikonem, po odpowietrzeniu w komorze próżniowej, zalewam rzeźbę i po 24 h wyjmuję rzeźbę z już utwardzonego silikonu. W tak przygotowanej formie można wielokrotnie odtwarzać kształt rzeźby. My nasze elementy wykonujemy z żywic poliuretanowych. Są one następnie ręczne malowanie przez Kasię. Dlatego tak trudno nam określić ile czasu zajmuje zrobienie jednej lalki. To wszystko zależy od naszej weny i czasu. Ja oprócz tego pracuje jeszcze normalnie 8 godzin, więc art-dolls i bycie tatą to mój drugi etat.
Patrzę na nie i myślę – dla kogo w zasadzie przeznaczone są te lalki?
K.J - Fana SF, fantasy, kolekcjonera, szaleńca i zwykłego człowieka. To jest dla każdego! Najbardziej zainteresowani są jednak Amerykanie. Kiedy ogląda się amerykańskie filmy i zwróci uwagę na to, co niejednokrotnie nastolatek z amerykańskiej rodziny trzyma na nocnej szafce, to nasze stworki wpisują się w to doskonale. Stany, Hiszpania, Francja – z tych krajów zgłasza się najwięcej klientów. Wkładamy w to dużo serca i pracy, dlatego cieszymy się strasznie, kiedy ludzie są zadowoleni tak samo jak my. Za granicą odbiór jest bardzo pozytywny! Kobieta z Australii, gdy dotarł do niej nietoperz wysłała nam wiadomość, że dumnie siedzi w głównym miejscu jej domu. Takie słowa motywują.
Kiedy czas na Polskę?
K.J - Z Polską jest nieco gorzej. Nie można oczywiście powiedzieć, że tutaj lalki się nie podobają – wręcz przeciwnie. Mimo, że ceny mamy dość niskie w całej ,,branży” nadal dla przeciętnego Polaka mogą być one zbyt wysokie. Składa się na to przede wszystkim czas temu poświęcony. Oczywiście, po ostatnim tzw. boomie medialnym mieliśmy kilka zamówień więcej. Jeden mężczyzna przyszedł do nas i zamówił za jednym zamachem trzy nietoperze! Kiedyś pewna kobieta wykupiła wszystkie dostępne lalki naraz, więc widać, że w Polsce też się podoba.
Które są najbardziej rozchwytywane?
K – Nietoperze i żółwie. Żółwie są urocze, a ludzie lubią słodkie rzeczy. Nietoperz jest już bardziej wyszukany, nie każdemu się może spodobać. W Polsce z kolei to ogórki są kupowane najczęściej. Ja jednak najbardziej lubię nietoperze polarne.
Kolekcjonerskie lalki mogą czegoś nauczyć?
K – Jasne, że tak. Pierwsze nasze lalki obdarzone były pewnymi dolegliwościami i wymagały odpowiedniej opieki i traktowania. Miały wyrabiać wrażliwość u dzieci. Jeden z pierwszych naszych jeżyków - miał autyzm. Dołączaliśmy do niego specjalną kartę zdrowia ze wskazówkami w jaki sposób można się nim zająć. Na razie poprzestaliśmy na tym, ale planujemy wrócić do tego pomysłu w niedalekiej przyszłości wraz z serią bardziej popularnych zwierzątek. Chcemy, żeby to wszystko miało jakiś sens i nie było banalne.
Jesteście szaleni, tak jak Wasze stworki. Czy zdarzają się szaleni klienci?
J – Mieliśmy kiedyś klientkę, której robiliśmy lalkę na specjalne zamówienie. Trudno nawet opisać co to było! To połączenie żółwia ze smokiem. Okazało się, że to fanka Comic Con, która tworzy swoje nowe przebranie. Wedle życzenia, Kasia zrobiła ,,smoko-żółwio-coś”, ze specjalnymi zaczepami, żeby mógł siedzieć na jej ramieniu i ładnie wyglądać. Była zachwycona.
Macie głowy pełne pomysłów. Aż boje się zapytać – co będzie następne?
J – Plany mamy bardzo ambitne, m. in. wydanie książeczki dla dzieci, nakręcenie filmów techniką poklatkową, i wiele innych. Powiemy w sekrecie, że ten film to nasze marzenie od dawna. Liczymy tu na pomoc szwagierki Kasi, która nadaje na tych samych falach i wspomogła nas ciekawym scenariuszem. Wiemy, że to ciężki kawałek chleba, który wymaga sporo czasu, ale jak nie my, to kto?
Gdzie można kupić lalki?
J – Nasza główna aktywność to Facebook. Tam podlinkowaliśmy sklep, w którym sprzedajemy. Można tam złożyć również specjalne zamówienie. Lalka niekoniecznie musi wyglądać identycznie jak na zdjęciu. Jeśli klient chce inny kolor – robimy inny kolor. Jeśli chce zmieniony kształt – robimy inny kształt. Zawsze jednak wcześniej piszemy, że czas oczekiwania w takim przypadku to około miesiąc. To jednak wymaga od nas dużo precyzji, nie lubimy robić rzeczy ,,na szybko”. Wystarczy spojrzeć na obrazy Kasi na ścianach.
Dlaczego my – zwykli ludzie, mielibyśmy chcieć kupić akurat Waszą lalkę?
K.J – Dlaczego? Bo jest fajna! (śmiech) . A tak poważnie, jest to coś w co włożyliśmy niewyobrażalnie dużo pracy. Mamy wrażenie, ze niektórzy ludzie po prostu patrzą na nie, czują wewnątrz tę energię i kupują. Tak po prostu – nie zastanawiając się czy żółwik będzie stał na kominku czy w łazience. To coś zupełnie wyjątkowego, niepowtarzalnego – nie ma dwóch takich samych sztuk. To wszystko pochodzi ze świata fantazji. Ze świata, który z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Albo ktoś to czuje, albo nie. Jeśli tak, to znaczy, że nadajemy na tych samych falach.