Jak postrzegamy imigrantów z Ukrainy? Zwykle słyszymy charakterystyczny miękki akcent u sprzedawców, pracowników na budowach, w fabrykach… Jakoś nie kojarzymy ich z biznesem, nawet tym bardzo średnim. Tymczasem wielu naszych gości doskonale sobie w biznesie radzi.
Wiaczesław Harkuta ma 24 lata i przyjechał do Polski trzy lata temu i otworzył własną działalność, „Kawiarnia w centrum miasta” . Zaczynał od 150 zł.
- Nie było to łatwo, wręcz bardzo ciężko, ale dałem radę i teraz cieszę się rezultatem swojej pracy - mówi. - Nie jestem szczęśliwy za sprawą dochodów, ale dlatego, że zdołałem osiągnąć swój cel.
Harkuta próbował się rozwijać na ojczyźnie, miał kilka podejść, ale za każdym razem coś było nie tak i w końcu przyjechał do Polski. Tutaj się udało.
Rozmawiamy z pracownikami. Ich zdaniem właściciel jest bardzo dobrym i wyrozumiałym szefem. Na pytanie jaką by dał radę innym osobom, które chcą zacząć prowadzić własną działalność powiedział odparł: Najważniejsze jest zacząć działać, znaleźć informację, zrobić dokładny plan i opracować strategię, a nie siedzieć i mówić że się chce.
Praca i pasja
30-letni Maks Rybka pochodzi z miasta Vinnica i zajmuje się fotografią . Jego przygoda ze zdjęciami zaczęła się przypadkowo, dwanaście lat temu. Teraz robi sesje zdjęciowe w różnych stylach, od tych dziecięcych do… artystycznych aktów. Przyjechał do Polski trzy lata temu, wcześniej zajmował się fotografią we Włoszech.
- Początki były trudne, ponieważ nikt o tobie nie wie, ale później jest coraz łatwiej - wspomina. - Pierwsze jego sesje były prawie za darmo, wraz z tym, jak jego marka zaczęła być rozpoznawalna zaczęły się bardziej godziwe pieniądze. Dziś jedna sesja to kilkaset złotych. Prowadzi też lekcje fotografii.
Rybka ma też dziewczynę która wspiera go w karierze. Czy nie jest zazdrosna o to, że przed obiektywem jej mężczyzny stają nagie dziewczęta?
- Ona rozumie że to jest moja praca, pasja i główny zarobek, więc odnosi się do tego spokojnie i wielką wyrozumiałością - słyszymy.
Na własny rachunek
Pan Mikołaj Bolyukh z Ternopol otworzył własną pizzerię „Boska Włoska”.
Przyjechał do polski pięć lat temu, pracował w różnych branżach. Jednak zawsze chciał pracować na swoim, na własne konto, stąd nie wytrzymywał długo na jednej posadzie.
Mniej więcej rok temu postanowił zacząć prowadzić własną działalność. Ale na początku, gdy tylko przyjechał do Zielonej Góry, rozpoczął studia na Uniwersytecie Zielonogórskim. Wybrał zarządzanie.
Jak podkreśla to jego pizzeria. Nie tylko z pizzą, ale i z makaronami. O nie, nie, to nie są takie makarony ze sklepu, ale pan Mikołaj robi je własnoręcznie, według własnego przepisu. Pracują w jego lokalu zarówno Ukraińcy, jak i Polacy. Czy z punktu widzenia pracodawcy jest różnica między jednymi i drugimi?
- Po prostu są pracownicy i dobrzy i źli i to nie zależy od pochodzenia tylko od umiejętności, które mają i chęci do pracy - mówi biznesmen, który już wsiąkł w Zieloną Górę. Ma narzeczoną, Polkę i małą córeczkę. I cieszy się że osiągnął wszystko, co zamierzał…