Każda chce rodzić w Lublinie
Ciężarne odsyłane są z jednego lubelskiego szpitala do drugiego z powodu przepełnienia. Za to na porodówkach w szpitalach powiatowych jest pusto, bo przyszłe mamy jadą rodzić do Lublina.
- W 36 tygodniu ciąży zaczęły odchodzić mi wody, więc pojechałam do najbliższego szpitala w Bełżycach, gdzie doktor odesłała mnie do Lublina na al. Kraśnicką, bo u nich nie było miejsc. Na al. Kraśnickich spotkała mnie podobna sytuacja. Również nie mieli miejsc, jednak lekarz mnie zbadał. Ostatecznie, odechciało mi się porodu w Lublinie i stresu, że będę w bólach jeździć od jednego szpitala do drugiego. Urodziłam w szpitalu w Lipsku, gdzie opieka była jak w domu. Lepszego pobytu w szpitalu nie mogłabym sobie wyobrazić - opowiada pani Magdalena. I dodaje, że i tak miała szczęście, bo jej koleżanka urodziła dopiero w piątym szpitalu w Lublinie.
Wojewódzki konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii podkreśla, że takie sytuacje zdarzają się rzadko.
- Jest kilka takich momentów w roku, kiedy na porodówkach przyjmujemy bardzo dużo ciężarnych. Taki boom widać zawsze na wiosnę. Obecnie, również jest nieco więcej pacjentek niż normalnie. Bardzo rzadko, ale zdarza się, że w ciągu doby odbieramy nawet 15 porodów, a czasem tylko kilka. Średnia wynosi około 9 dziennie - wyjaśnia dr hab. n. med. Marek Gogacz, wojewódzki konsultant ds. położnictwa.
I zwraca uwagę, że brak miejsc często związany z popularnością danego szpitala. - Pacjentki między sobą przekazują opinię na temat porodówek i opieki medycznej w konkretnym szpitalu. Stąd później może brakować miejsc w danej placówce - mówi dr hab. Gogacz.
Podobną opinię ma Fundacja „Rodzić po ludzku”. - Z naszych obserwacji wynika, że odsyłanie rodzących do innych szpitali nie wynika z braku miejsc w całej miejscowości, ale z braku miejsc w konkretnym szpitalu. Przyczyną może być to, że jest on najczęściej wybierany przez ciężarne, dlatego trudniej się do niego dostać. W Warszawie jest tak ze szpitalem przy ul. Żelaznej - tłumaczy Joanna Pietrusewicz, prezes fundacji. I dodaje: - Takie odsyłanie powoduje u pacjentek duży dyskomfort i niepokój, bo zaplanowały sobie poród w danym szpitalu, a okazuje się, że nie ma miejsc.
W Lublinie już od lat przyszłe mamy najczęściej chcą rodzić w szpitalu przy ul. Staszica lub Jaczewskiego, bo są to placówki wysokospecjalistyczne.
Na lubelskich porodówkach czasem są potrzebne dostawki na korytarzach, by wszystkie ciężarne mogły urodzić
- W SPSK 1 nie obserwujemy obecnie szczególnego „boomu” porodowego, zainteresowanie pacjentek porodami w naszym szpitalu zawsze jest na bardzo wysokim poziomie, ponieważ cieszy się on niezmiennie od wielu lat dobrą opinią. Zdarza się, że pacjentek nie możemy przyjąć z powodu braku miejsc na oddziale, jednak odmowy przyjęcia w ostatnich miesiącach nie zdarzały się częściej niż w przeszłości - wyjaśnia Anna Guzowska, rzecznik SPSK1.
W ostatnim czasie więcej ciężarnych zgłasza się też do szpitala przy al. Kraśnickiej, chwaląc przyjemną atmosferę i relacje między personelem a pacjentką.
- Muszę przyznać, że czasem zdarza się, że musimy odsyłać pacjentki, bo brakuje u nas łóżek. Dzisiaj na przykład przyjęliśmy 21 kobiet. Gdy zaczyna brakować miejsca, to informujemy o tym stację pogotowia, by od razu szukali miejsca w innym szpitalu - tłumaczy prof. Henryk Wiktor, ordynator oddziału ginekologii i położnictwa przy Kraśnickiej.
W szpitalu im. Jana Bożego przy ul. Lubartowskiej lekarze przyznają, że miejsc dla rodzących lublinianek może być mniej, bo coraz więcej kobiet z podlubelskich miejscowości jak Łęczna, Zamość, Chełm przyjeżdża rodzić do Lublina.
- Widać to od lat. Jednak staramy się przyjmować wszystkie rodzące. Często przyjmujemy również ciężarne odsyłane z innych szpitali - przyznaje dr n. med. Grzegorz Czupkałło, z-ca dyrektora ds. lecznictwa w szpitalu Jana Bożego.
Natomiast w szpitalach powiatowych stoją wolne łóżka na oddziałach położniczych, bo pacjentki wolą urodzić w Lublinie.
- Teraz akurat trwa remont na oddziale położniczym, dlatego zdarza się, że musimy odsyłać rodzące do Lublina - wyjaśnia dr n. med. Michał Samberger, ordynator położnictwa w Bełżycach.
Z kolei w Kraśniku ciężarne przyjmowane są na bieżąco, a mimo to są jeszcze wolne miejsca. W szpitalu w Świdniku znajduje się również kilka pustych łóżek na położnictwie.
- Zapraszamy rodzące do porodu u nas. Coraz więcej kobiet z Lublina decyduje się urodzić w Świdniku, bo przywiązujemy wielką wagę do porodów rodzinnych i naturalnych - mówi lek. med. Jacek Kamiński, dyrektor świdnickiego szpitala.