Każdy normalny ksiądz po spowiedzi jest wykończony
Czy potrafimy się spowiadać? Jakie błędy po¬pełniamy przy konfesjonale? I po co w ogóle nam spowiedź? – pytamy ojca Józefa Puciłowskiego
Ojciec zapowiedział: „Uprzedzam, że po spowiadaniu będę wykończony”.
Bo to zostaje w człowieku, oczywiście, że tak. Każdy normalny ksiądz jest wykończony po spowiedzi (no, chyba że ma duszę jak skóra słonia, zaimpregnowaną na cudze nieszczęścia), bo bierze odpowiedzialność za to, jak mówił, komu mówił i co mówił. Często mam wątpliwości: czy mądrze poradziłem, czy byłem serdeczny, czy nie ochrzaniłem za bardzo, czy krzywdy nie wyrządziłem? Spowiednik jest powiernikiem cudzych problemów i on je potem w sobie nosi. Ktoś przychodzi z płaczem, bo umarł mu bliski, bo przeżywa tragedię. A ja, nawet jeśli nie mogę mu pomóc, muszę być przynajmniej serdeczny.
Serdeczność jest niezbędna?
Tak. Bez niej spowiednik jest szkodnikiem. Nawet jeżeli spowiednik odmówi rozgrzeszenia, to powinien być serdeczny, grzeczny, kulturalny, nie może głosu podnosić. Jeśli spokojnie wytłumaczy, dlaczego tego rozgrzeszenia nie może udzielić, to 99 procent wiernych to zrozumie.
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej oraz z wydaniu PLUS.