Reżyser słynnych „Dziadów” w 1968 r., w czasie wojny należał do oddziału AK w placówce Niebylec, który specjalizował się m.in. w likwidowaniu konfidentów.
Kazimierz Dejmek zgłaszał się na ochotnika do szczególnie ryzykownych i niebezpiecznych akcji - opowiada ppor. Bolesław Indyk „Iperyk” w książce „Strzępy wspomnień” Romana Konieczkowskiego, dowódcy placówki AK Strzyżów. „Iperyk” wspomina partyzanckie wieczory, podczas których późniejszy reżyser „Dziadów” recytował kolegom patriotyczne wiersze. Pisze, że te recytacje „stanowiły ucztę duchową, gdyż pozwalały im oderwać się od ponurej rzeczywistości i korzystnie wpływały na samopoczucie”.
Ojciec Kazimierza, Henryk Dejmek, pochodził z terenu Czech (wówczas Austro-Węgry). Na przełomie XIX i XX w. przyjechał wraz z rodzicami i rodzeństwem do Zakopanego, gdzie rodzina Dejmków się osiedliła. Kiedy, już jako dorosły, zaczął mieć problemy z pracą, pomógł mu szwagier, Stanisław Kwiatkowski*, w okresie międzywojennym naczelnik ośmiu więzień, od Włodzimierza Wołyńskiego po Rzeszów i Tarnów. Załatwił mu pracę w więziennictwie. W ten sposób rodzina Dejmków wylądowała w Rzeszowie. W tym mieście przeżyła okupację.
W 1938 r. 14-letni wówczas Kazimierz rozpoczął naukę w I Gimnazjum przy ul. 3 Maja. Jego edukację przerwała w drugiej klasie wojna. W wywiadzie udzielonym Annie Chmielewskiej i Wiktorowi Woroszylskiemu, opublikowanym już po jego śmierci w miesięczniku „Teatr” nr 12 z grudnia 2003 r., wspomina, że w 1940 r., jako 16-latek, przez czysty przypadek nie pojechał w transporcie do Auschwitz. „(...) była w Rzeszowie wielka łapanka na uczniów gimnazjalnych. (...) Mnie nie było, rodzice władali niemieckim i jakoś tam się wyłgali (...)”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień