Kibicowskie porozumienie
Gdy gruchnęła wieść, że Polsat zakoduje transmisje wielu meczów finałowego turnieju piłkarskich mistrzostw Europy, wkurzyłem się. I napisałem to otwarcie. Pewnie, że z punktu widzenia części kibicowskiej rzeszy oferta nie jest zła.
Będzie można obejrzeć mecz otwarcia, wszystkie spotkania Polaków, cztery pojedynki 1/8 finału oraz ćwierćfinały, półfinały i finał. Wybaczcie, ale dla mnie to za mało. I wiem, że dla sporej grupy fanów też. Ja jestem gotów oglądać wszystko. Przy okazji wielkich imprez po prostu tak mam i już.
Zadzwonił Czytelnik i tłumaczył mi, że przecież takie są prawa rynku, że Polsat nie utrzymuje się z abonamentu/opłaty audiowizualnej. I jeśli nabył pełne prawa transmisyjne, to może zrobić, co chce. Rozumiem prawa rynku i domyślam się, że może zrobić, co chce. Ale mnie to się nie podoba. Tak samo, jak nie podobało mi się kodowanie walk bokserskich i mistrzostw świata w siatkówce. Za pakiet programów, wśród których jest też Polsat, płacę grzecznie co miesiąc. Na szczęście, z Czytelnikiem szybko doszliśmy do kibicowskiego porozumienia i zaczęliśmy wymieniać się doświadczeniami w wyszukiwaniu niekodowanych transmisji w obcych telewizjach. Co prawda nie mamy jeszcze planu, co zrobimy, gdy zakodują nam kawał igrzysk olimpijskich, oprócz strzelania do rzutków i pływania synchronicznego, ale wszystko przed nami...
Całe szczęście, że na razie nikt nie koduje meczów żużlowej ekstraligi, bo już za tydzień lubuskie derby. Tymczasem na rozgrzewkę zapraszam do lektury str. 4, na której moi redakcyjni koledzy z Gorzowa i Zielonej Góry spierają się na temat atrakcyjności pojedynków Stali i Falubazu. Oczywiście oddaliśmy też głos Czytelnikom.