Kiedy Łódź była Litzmannstadt...
9 listopada, w 16. rocznicę nieudanego puczu w Monachium, Łódź zostaje wcielona do III Rzeszy. Staje się częścią Kraju Warty, który ma być wzorcową, niemiecką prowincją.
Początkowo nie wierzono w wojnę, ale gdy nadeszła, nikt nie spodziewał się, że okupacja będzie przebiegała w taki sposób. Starsi łodzianie pamiętali jeszcze I wojnę światową. Wtedy też Niemcy zajęli miasto. Nie był to łatwy czas. Okupanci zmienili nazwy ulic, panował głód, nie było jednak terroru, aresztowań, upokarzających zakazów dla Polaków.
- Łodzianie myśleli, że okupacja będzie wyglądała tak jak podczas I wojny światowej - mówi Wojciech Źródlak, kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz. - Panowały trudne warunki, żyło się ciężko, ale nie było eksterminacji, bezpośredniego zagrożenia życia. Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
6 września władze w mieście obejmuje Komitet Obywatelski. Na jego czele stanął ks. biskup Kazimierz Tomczak, sufragan diecezji łódzkiej. Komitet liczył 16 członków. Jednym z głównych organizatorów komitetu był Zygmunt Lorentz, nauczyciel historii m.in. w gimnazjum im. Piłsudskiego, potem organizator tajnego nauczania w Łodzi, zamordowany przez Niemców.
8 września wieczorem w Łodzi pojawiają się wojska niemieckie. Następnego dnia Komitet Obywatelski wzywa łodzian, by zachowali spokój podczas wkraczania wojsk niemieckich. W pierwszych dniach wojny życie straciło około trzystu mieszkańców Łodzi... Niestety nie powtórzył się scenariusz z czasów pierwszej wojny światowej. Liczono bowiem, że Niemcy będą liczyli się z komitetem. Tak się nie stało. Przez pewien czas może prowadzić tylko działalność opiekuńczą. Jego członkowie, m.in. biskup Tomczak, zostają aresztowani.
9 listopada, w 16. rocznicę nieudanego puczu w Monachium, Łódź zostaje wcielona do III Rzeszy. Staje się częścią Kraju Warty, który ma być wzorcową, niemiecką prowincją. Miała tu dominować ideologia nazizmu, a Łódź stać się miastem, w którym dominuje kultura niemiecka.
11 listopada Niemcy wysadzają pomnik Tadeusza Kościuszki. Prasa niemiecka pisała:
„Wysadziliśmy ten pomnik, by Polacy wiedzieli, że od dziś są sługami narodu niemieckiego”.
Z czasem ten los spotka wszystkie łódzkie pomniki. Zmieniono granice Łodzi. W jej skład włączono: Retkinię, Rudę, Sikawę, Stoki, Rogi, Zarzew, Olechów, Chojny, Rokicie, Radogoszcz, Żabieniec, Teofilów, w części Wiskitno, Starową Górę, Łagiewniki. Powierzchnia Łodzi zwiększa się z 58 do 226,66 km kwadratowych. Tak więc miasto staje się prawie pięciokrotnie większe. Liczba jego mieszkańców zwiększa się z blisko 400 tys. do 788 tys. Z czego 55,6 proc. stanowią Polacy, 29 proc. - Żydzi, a 14,8 proc. - Niemcy. 11 kwietnia 1940 Łódź zniknęła ze wszystkich map.
W jej miejsce pojawiło się miasto Litzmannstadt. Nazwano ją tak na cześć generała Karola Litzmanna, bohatera tzw. Bitwy Łódzkiej z czasów pierwszej wojny światowej. Herbem miasta przestała być łódka. Została nim podwójna swastyka na niebieskim tle. Ulica Piotrkowska stała się Adolf-HitlerStrasse. Na uroczystość zmiany nazwy przyjechał sam Arthur Greiser, namiestnik Kraju Warty. Wysłał on telegram do Hitlera: „Mój fuellerze, dziękujemy w imieniu Niemców z Litzmannstadt i całego kraju za przyjęcie do III Rzeszy. Od tej godziny ślubują oni udowodnić wierność przez bezustanną pracę, która pomoże państwu w drodze do wywalczenia największego, historycznego zwycięstwa Niemców”.
Ale łodzianie nie poddawali się. Na słupach ogłoszeniowych pojawiały się napisy:
„Łódź nie jest Litzmannstadtem tylko polskim światem”.
Kiedy Niemcy naklejali plakaty informujące o zwycięstwach na wszystkich frontach, młodzi łodzianie przekreślali jedną literkę i widniał napis:
„Niemcy leżą na wszystkich frontach”.
Wspomnienia z czasów okupacji znajdziemy m.in. w książce Armina Hornergera „Moja łódzka młodość”. Gdy wybuchła wojna był chłopcem. Urodził się bowiem w 1930 roku. Pochodził z niemieckiej rodziny. Jego ojciec Waldemar był tkaczem. Przodkowie przybyli do Łodzi w pierwszej połowie XIX wieku z Badenii. Tu szukali lepszego życia. Mama Henryka, na którą mówiono Henriette, pochodziła z polsko-niemieckiej rodziny. Jej rodowe nazwisko brzmiało Terpińska. Polskie korzenie miał jej ojciec, Wincenty. Przed wojną mieszkał przy ul. Srebrzyńskiej. Ale tuż przed wybuchem wojny razem z rodzicami i rodzeństwem znalazł się Berlinie. Tam jednak wkrótce zmarł jego ojciec. I na początku 1940 roku wrócili do Łodzi. Przyjechali na Dworzec Kaliski.
- W miejscu, w którym na budynku dworcowym był szyld Łódź widniała nowa, biała tablica z czarnym napisem: LODSCH - wspominał w książce Armin Hornerger. - Tragarze nosili teraz mundury niemieckiej kolei Deutsche Reichsbahn, a na nowiutkich, czystych czapkach z daszkiem namalowany był napis Dienstmann.
Gdy rodzina Hornergerów wsiadła do tramwaju Armin zwrócił uwagę na nowiutkie mundury motorniczego i konduktora. Potem jego rodzina przyjęła volkslistę, a on zaczął chodzić do niemieckiej szkoły. Polskie zostały zamknięte.
Mieszkający na Bałutach Tadeusz Borowski nie poszedł do szkoły 1 września. Ale po zajęciu Łodzi Niemcy otworzyli na pewien czas szkoły dla polskich dzieci.
- Chodziliśmy do szkoły gdzieś do początku grudnia 1939 roku - wspomina Tadeusz Borowski. - Był chyba listopad. Do szkoły chodziliśmy w tzw. szynelach. Były to granatowe płaszcze ze świecącymi guzikami. Przed szkołą stali nasi niemieccy koledzy, którzy wcześniej się z nami bawili. Mieli w rękach nożyki. Obcinali nimi guziki z szyneli. Były to zwykłe guziki, bez orzełków...
Tymczasem rodzina Hornergerów przeprowadziła się na Herman Goering Strasse, czyli na al. Kościuszki. Henrieta dostała mieszkanie w pięknej szkoły. Armin chodził do znajdującej się w pobliżu niemieckiej szkoły i gimnazjum. Uczył się tam też jego starszy brat Georg. Ich mama pracowała w Urzędzie Skarbowym. Któregoś dnia dostała urzędowe pismo. Armin miał się zgłosić do Jungvolku. Była to organizacja skupiająca przymusowo chłopców od 10 do 14 lat. Jej zadaniem była ich indoktrynacja. Jedną z form zajęć były ćwiczenia wojskowe. Mama nie chciała by tam poszedł, pismo schowała na dnie szuflady. Tymczasem w szkole Armina pojawił się nowy dyrektor. Chodził po niej w mundurze SA, witał wszystkich pozdrowieniem Heil Hitler! Od razu zapowiedział, że 20 kwietnia Adolf Hitler obchodzi urodziny i uczniowie szkoły muszą wziąć w paradzie z tej okazji.
I tak zostałem zuchem Jungvolku. Razem z kolegami poszliśmy do hufca, bo tak nazywało się miejsce do którego mieliśmy się zgłosić. Dostaliśmy tam nowiutki mundur członka „Jungvolku”. Do umundurowania należał też szeroki pas metalową sprzączką, wymalowaną na nim znakiem runicznym, koalicyjka, buty, finka oraz buty. Później mamie przysłano rachunek za to wszystko
- wspominał pan Armin.
W styczniu 1940 roku Niemcy wyznaczyli granice przyszłego getta. Ostateczną decyzję w sprawie utworzenia „dzielnicy mieszkaniowej” dla Żydów w Łodzi podjęto 8 lutego 1940 roku. Ogłoszono ją następnego dnia w miejscowej prasie w formie zarządzenia prezydenta policji Johanna Schäfera. Na mocy tej decyzji wszyscy Żydzi mieli zostać przesiedleni do północnej części Łodzi. Mieszkający tam Polacy i Niemcy zostali stamtąd przesiedleni. Umieszczani w getcie Żydzi mogli zabrać ze sobą jedną walizkę, w której mogły znaleźć się ubrania, bielizna i pamiątki rodzinne. Do getta byli przeprowadzani według specjalnie przygotowanego harmonogramu, w grupach które nie mogły liczyć więcej niż trzysta osób. Od końca lutego 1940 roku na ulicach Łodzi rozpoczęły się łapanki na Żydów, którzy jeszcze nie znaleźli się w getcie.
6 marca miał miejsce tzw. krwawy czwartek. Uzbrojone niemieckie bandy wpadały do mieszkań przy ul. Piotrkowskiej i nakazywały w ciągu pięciu minut opuścić lokal. Kto nie zdążył, to tego zabijano. W czasie „krwawego czwartku” życie straciło 127 Żydów.
Przesiedlenia do getta zakończono w połowie kwietnia 1940 roku. Niemcy spalili łódzkie synagogi. Między innymi tę przy al. Kościuszki, którą podpalono w nocy z 10 na 11 listopada, a następnie rozebrano.
Łodzianin Jerzy Zieliński w momencie wybuchu wojny miał 15 lat i chodził do czwartej klasy III Państwowego Gimnazjum im. Stefana Żeromskiego. 15 listopada pan Jerzy wracał z kolegami ze szkoły. Spojrzał w stronę ul. Piotrkowskiej i zobaczył wielki, czerwony odblask. Wszyscy ludzie szli w tym kierunku. Na skrzyżowaniu obecnej ul. Zielonej i Kościuszki stał tłum gapiów.
Wnętrze synagogi było w ogniu. Strażacy oblewali ją wodą z budynku w którym znajduje się dziś rektorat Uniwersytetu Medycznego. Już na pierwszy rzut oka widać było, że została podpalona
- opowiadał nam kilka lat temu pan Jerzy.
Życie Polaków we włączonej do Niemiec Łodzi podlegało licznym ograniczeniom. Musieli wyprowadzić się z kamienic w centrum Łodzi. Wysiedlono też łodzian m.in. mieszkający na osiedlu Mireckiego czy osiedlu ZUS-owskim na ul. Bednarskiej. Kara śmierci groziła nawet za wydawałoby się drobne przewinienia. Na słupach pojawiały się różowe plakaty, w języku polskim i niemieckim, informujące o wyrokach śmierci na które zostali skazani Polacy. Na przykład Jan Ostrowski i Władysław Weber zostali straceni z wprowadzanie do obiegu dużej ilości sfałszowanych kartek żywnościowych. Adam Nockowski został skazany na śmierć za kradzież kartek z jednego urzędu gospodarczego. Śmierć groziła też m.in. za nielegalny ubój bydła.
Katalog zakazów i ograniczeń dla Polaków mieszkających w Łodzi był długi. Oczywistym było, że konfiskowano im radia. Zabierano też książki, kolekcje znaczków. Nie mogli bez zezwolenia podróżować. We wszystkich placówkach służby zdrowia nie można było rozmawiać po polsku. Zamknięto polskie szkoły. Polacy mogli wchodzić tylko do parku Wenecja. Do innych łódzkich parków wstęp mieli wzbroniony. Na ławkach widniały napisy: „Tylko dla Niemców”.
Armin Hornberger opowiadał, że podczas okupacji bawił się z polskimi kolegami z kamienicy w której mieszkał. Raz zaproponowali, że pójdą do Volskparku, czyli parku na Zdrowiu. Zaczął im tłumaczyć, że teraz polskim dzieciom nie wolno tam chodzić. Nie wierzyli mu. Stwierdzili, że pojadą tam, by się przekonać. Wsiedli do tramwaju.
- Zapłaciłem za wszystkich bilety - wspominał w swej książce. - Gdy motorniczy ruszył nagle zauważyłem, że jestem w złym wagonie, z którego mogli korzystać Niemcy, w żadnym razie Polacy. Oni musieli jeździć w drugim wagonie. Już zacząłem się bać, że ktoś może nas zauważyć. Pociągnąłem obu polskich chłopców za rękaw i palcem wskazującym lewej ręki dałem im znak, by nie pisnęli słowa. Wydawało mi się, że zrozumieli. Zrobiło mi się trochę słabo, ale musiałem wytrzymać do następnego przystanku. Nagle jeden z chłopców zobaczył coś na ulicy i wykrzyknął głośno po polsku: Zobacz, spójrz tam! No i stało się to, czego się obawiałem. Siedząca przed nami kobieta stwierdziła na głos: „Tu są Polacy!”. I wskazała palcem na nas, później już głośniej dodała: „Co tu robią ci Polacy?”. Konduktor natychmiast dwukrotnie pociągnął za linkę, a potem powtórzył to samo. Był to dla motorniczego znak, by natychmiast zatrzymał tramwaj. Podszedł do nas oficer SA, wymierzył każdemu siarczysty policzek i wyrzucił nas z hamującego tramwaju, wprost na ulicę. Pieszo wróciliśmy do domu zamiast iść do parku.
Polacy nie mogli wchodzić do zakładów kąpielowych. Zabroniono im kupować żarówki mające więcej niż 10 watów. Przy tych ograniczeniach zakaz polowań wydaje się drobnostką. Tak jak wędkowania i organizowania zabaw tanecznych. Polacy nie mogli kupować pomarańczy, ale też mąki pszennej i pszennego pieczywa.
Urodzonym w czasie wojny polskim dzieciom nadawano imiona tylko ze specjalnie przygotowanej listy. A na drugie imię dostawali obowiązkowo Kazimierz, Kazimiera i Zofia. Od 1 marca do 31 maja 1942 roku Polacy nie mogli kupować sałaty, rzodkwi, marchwi, kalarepy, a od 1 maja do 20 lipca, tego samego roku: ogórków, fasoli, pomidorów, kapusty włoskiej.
Początkowo łodzianie narodowości polskiej mogli wysyłać telegramy tylko w przypadku śmierci lub ciężkiej choroby najbliższego członka rodziny. W 1943 roku nawet w takich wypadkach zakazano im wysyłania depesz...
W 1942 roku krawcy w Łodzi otrzymali zakaz szycia ubrań dla Polaków, a szewcy szycia butów ze skóry. Polacy nie mogli też kupować w sklepach skórzanych butów, a jedynie wykonane z tkaniny, na drewnianych lub gumowych podeszwach...
Już jesienią 1939 roku Niemcy wprowadzają przymus pracy dla Polaków. Początkowo obejmuje on obywateli polskich od 16 do 60 roku życia. W 1941 roku granica wieku zostaje obniżona do 14 lat. Z czasem do pracy zmuszano nawet 12-latków. Łodzian najczęściej wywożono z miasta i zatrudniano w ośrodkach przemysłowych w głębi Rzeszy. Do końca 1944 roku wywieziono na roboty 115 tysięcy mieszkańców miasta. 24 marca 1941 roku niemieckie władze uruchomiają komunikację autobusową. Ale autobusami mogą jeździć wyłącznie Niemcy i volksdeutsche.
8 maja nadburmistrzem Łodzi zostaje Werner Ventzki. Pełni tę funkcję do lipca 1943 roku. To on 7 czerwca przyjmuje uroczyście w mieście Heinricha Himmlera. W październiku tego samego roku zakazano pochówku Niemców i Polaków na tym samym cmentarzu. W tym samym miesiącu aresztowanych zostaje 158 księży z diecezji łódzkiej. Większość z nich zostaje wywieziona do obozu koncentracyjnego w Dachau... Dla Polaków czynne są tylko trzy kościoły katolickie.
Od listopada Polacy nie mogą kupować pszennego pieczywa, a także ciast i słodyczy.
Niemieckie służby sanitarne obliczają, że w ciągu roku na gruźlicę umiera 1,5 tysiąca łodzian. Nie wliczono do tej statystyki więźniów getta, gdzie śmiertelność z powodu tej choroby była kilkakrotnie wyższa...
Łódź znalazła się w Kraju Warty. Jego namiestnik - Arthur Greiser - chciał stworzyć z niego wzorcowy okręg. Łódź miała być jedną z części tego wzorca. Czyli po prostu miała zostać zniemczona.
Jednym z elementów tej polityki była przebudowa architektury miasta w niemieckim duchu. Także pod względem architektonicznym Łódź miała stać się typowym niemieckim
- mówi Wojciech Źródlak.
We wrześniu 1941 roku Niemcy opracowali „Plan generalny miasta Łodzi”. Zakładał on m.in. że w Łodzi będzie mieszkać tylko 500 tysięcy ludzi. Na wschodzie miasta miały powstać dzielnice przemysłowe. Planowano rozbudowę układu kolejowego. Miano też przebudować centrum miasta.
W lutym 1942 roku w rejonie ul. Odrzańskiej Niemcy tworzą obóz dla jeńców radzieckich.
20 lutego na Placu Stodół (dziś Stu Straconych) w Zgierzu ma miejsce publiczna egzekucja. Ginie podczas niej wielu łodzian m.in. Władysław Dzierżyński, znany neurochirurg, brat Feliksa czy Antoni Kalinowski, szef „Kedywu”.
Od 5 sierpnia Polacy nie mogą w niedziele i święta jeździć łódzkimi tramwajami.
Miesiąc później w Teatrze Miejskim ma miejsce premiera sztuki „Intryga i miłość” Fryderyka Schillera. W roli Luizy widzowie oglądają 21-letnią Helgę Bemmert, znaną potem aktorkę Republiki Federalnej Niemiec...
1 grudnia przy ul. Przemysłowej Niemcy otwierają Obóz Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej.
4 i 5 lutego 1943 roku Niemcy zamykają kina, teatry i lokale rozrywkowe w całej Łodzi. W ten sposób czczą klęskę pod Stalingradem.
19 czerwca niemieckie władze okupacyjne oddają uroczyście do użytku nowoczesną pętlę tramwajową na Placu Niepodległości. To największa inwestycja budowlana w Łodzi w okresie okupacji.
31 lipca nadburmistrzem miasta mianowano dr Otto Bradfisha, szefa miejscowego gestapo.
Wojna powoli zbliża się do końca, ale mieszkańcy Łodzi jeszcze o tym nie wiedzą. Do miasta zjeżdżają z koncertami znani niemieccy muzycy m.in. Drezdeński Kwartet Smyczkowy. Jednocześnie Niemcy obwożą po łódzkich fabrykach polskich jeńców. Zostali wzięci do niewoli po bitwie pod Lenino oraz podczas walk we Włoszech. 29 sierpnia do Oświęcimia wyjeżdża ostatni transport z więźniami getta. Dwa dni później ostatnie przedstawienie daje Teatr Miejski. Jego pracownicy trafiają na front lub do pracy w fabrykach zbrojeniowych.
16 stycznia 1945 roku nad łódzkim niebem pojawiają się radzieckie samoloty. Zaczynają bombardowania przedmieść Łodzi. Ginie w nich około 350 osób. W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku hitlerowcy podpalają więzienie w Radogoszczu. Ginie około 1500 więźniów. 19 stycznia na ulice Łodzi wkraczają żołnierze Armii Radzieckiej... Dzień później z Białegostoku przybywa 94 funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Na ich czele stoi łodzianin, pułkownik Mieczysław Moczar. Zajmują dawny budynek gestapo przy ul. Anstadta. Przedstawicielem Rządu Tymczasowego na województwo łódzkie zostaje Ignacy Loga-Sowiński... Zaczyna się nowy rozdział w życiu miasta.