Niemieccy lekarze nie spodziewali się tak dobrego samopoczucia Piotra Ryżaka z Popęszyc po nagrzewaniach glejaka mózgu. Ale jeszcze można i trzeba pomóc.
Zaczęło się od ataku padaczki w środku nocy. Niestety, po drugiej operacji guz się powiększył. Jedynym ratunkiem okazała się nanotechnologia i nowatorska operacja z terapią za granicą. Po wszczepieniu cząstek żelaza do guza i w komórki rakowe Piotr czuł się dobrze. Teraz cząstki żelaza po raz pierwszy były podgrzewane do wysokiej temperatury. Pacjent jest wówczas w tzw. mikrofalówce. Komórki rakowe mają w wyniku podgrzania „strzelać” w głowie. Ich niszczenie trwa około godzinę, a pacjent musi to wytrzymać. Lekarze mówią, że nie każdy chory daje sobie z tym radę. Jeżeli będą także strzelać komórki zdrowe, to chorego może czekać nawet paraliż.
Po pierwszych nagrzewaniach glejaka Piotra można powiedzieć, że wszystko świetnie się udało. Teraz doszła dodatkowo radioterapia. Trwa połączona terapia.
Wróci trzeciego maja
Żona Piotra jest cała w skowronkach. - Lekarze powiedzieli nam wprost, że jest pierwszym pacjentem, który tak dobrze znosi eksperymentalną metodę terapii. Nawet nie marudzi – śmieje się Beata. Jej mąż nie odczuwał bólu, lecz tylko mrowienie w okolicy guza. Niemcy są pod wrażeniem dzielnego pacjenta z Polski. Zazwyczaj nagrzewanie jest znoszone ciężko przez chorych. Tym razem obyło się jednak bez komplikacji.
Kiedy rozmawiamy z panią Beatą do końca terapii są jeszcze cztery nagrzewania i naświetlenia w klinice. Wiadomo, że guz się trochę zmniejszył. Ale dopiero po zakończeniu leczenia zostanie prawdopodobnie wykonane badanie kontrolne, które wykaże jak jest ostatecznie. Może to nastąpić podczas ponownej wizyty Piotra w klinice za trzy miesiące – wyjaśnia jego żona.
Czas na nową zbiórkę – chemia też kosztuje
Z Piotrem Ryżakiem rozmawialiśmy podczas jego pobytu w Polsce. - Na początku nie wierzyłem, że jest dla mnie ratunek. Teraz jak na razie wszystko jest dobrze. Nagrzewania guza nic mnie nie bolały. Jestem przekonany, że teraz już będzie dobrze z moim zdrowiem. Czeka mnie jeszcze rehabilitacja – oszczędnie wypowiada się mieszkaniec Popęszyc.
Beata Ryżak mówi nam o kolejnym kłopocie. - Teraz doszedł nam kolejny wydatek, związany z opłaceniem chemioterapii w Berlinie. Może to być nawet 15 tys. euro, które musimy spłacić przez dwa, trzy miesiące. Konkretną kwotę poznamy w najbliższych dniach. Trochę nas to uderzyło, ale będziemy musieli wziąć w garść i nadal prowadzić zbiórkę pieniędzy – zapowiada żona Piotra.
Los Piotra śledzą znajomi na Facebooku. „No i tak trzymać do końca, zdrówka życzę” - napisała pani Elżebieta. „Cudnie kochani, pozdrawiam was” - dodała pani Maria.
Szansa za 40 tys. euro
NanoTherm to nowatorska metoda leczenia nieoperacyjnych guzów, takich jak glejak wielopostaciowy mózgu. Wykorzystuje zdobycze nano-technologii, czyli struktury niewidoczne gołym okiem.
Urządzenie NanoActivator generuje jednorodne zmienne pole magnetyczne, które zostało dostrojone do cząsteczek NanoTherm.
Pacjent przechodzi zabieg iniekcji do wnętrza guza nanocząstek zawierających żelazo. Następnie, w okresie trzech tygodni leczenia, wykonuje się sześć jednogodzinnych cykli, nagrzewania wstrzykniętych cząstek za pomocą źródła pola magnetycznego, do temperatury około 65–70°C. Nanocząstki działają jak przetworniki, które zmieniają energię magnetyczną w ciepło (wszystko odbywa się wewnątrz guza), co czyni komórki rakowe łatwiejszymi do zabicia. W trakcie trwania zabiegu i po jego zakończeniu zaobserwowano następujące działania niepożądane: pocenie się, uczucie gorąca w miejscu zabiegu oraz ogólnie, niewielki wzrost temperatury ciała, przyśpieszone tętno, bóle głowy oraz podwyższone ciśnienie krwi. W dotychczas przeprowadzonych badaniach klinicznych nie zaobserwowano natomiast reakcji uczuleniowych lub alergicznych. W sumie koszt nowatorskiej terapii NanoTherm z użyciem urządzenia NanoActivator wynosi ok. 40 000 euro. Należy do tego doliczyć koszt chemioterapii.
O sposobie i terminie zbiórki będziemy informować.