Kiedy ucieka Nicole. Czyli prywatne śledztwa rodziców
Kiedy policjanci „przyjmowali córkę do informatycznej bazy poszukiwanych”, Paweł Szabelak na własną rękę przemierzał okolice Nakła i Samostrzela w poszukiwaniu Nicoli. I w końcu znalazł ją sam. Przed policją.
W piątek 21 października w redakcji dzwoni telefon. Mężczyzna przedstawia się jako ojciec piętnastoletniej Nicoli, która kilka dni wcześniej uciekła z ośrodka wychowawczego. Mówi spokojnie, przytomnie, ale też da się w jego słowach wyczuć ogromną troskę. Rzeczowo wyjaśnia wszystko w porządku chronologicznym.
Zniknięcie córki jest z jednej strony dramatem, z drugiej - problemem do rozwiązania. I słychać, że Paweł Szabelak - bo tak mężczyzna się przedstawił - nie dzwoni po to, by wykrzyczeć swoją złość, może bezradność, ale po to, by rozwiązać problem. To jest zadanie. I w związku z tym zadaniem, które przed nim postawiło życie, oczekuje pomocy.
- Byłem w Kolonii, kiedy się o tym dowiedziałem - wyjaśnia Szabelak. - To było 17 października. Późno w nocy zadzwoniła do mnie żona. Mieszkamy w Świeciu. Dowiedziała się, że Nicole uciekła. Gdzie? Pytam. Ale nikt nic nie wie.
Tydzień wcześniej piętnastolatka trafiła do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Samostrzelu w powiecie nakielskim. Szabelak dzwoni tam zaraz po rozmowie z żoną. Jest już sporo po godzinie 22. W ośrodku słyszy, że faktycznie córka uciekła, a z nią jeszcze dwie jej koleżanki. Które? Szabelak dowiaduje się, że nazwisk nie może poznać. Jakimś cudem sobie tylko wiadomymi sposobami ustala, że jedna z nich ma na imię Ola.
Paweł Szabelak zdaje sobie sprawę, że tu liczą się godziny, a nie dni, tygodnie. Nie ma pojęcia, gdzie szukać córki. Już za chwilę, po rozmowie z dyżurnym komendy w Nakle dowie się jednak, że polegać może jedynie na sobie.
Drugie życie Nicoli. Na niepowrocie
Problemy zaczęły się całkiem niedawno, bo niecałe dwa lata temu. Historia z pozoru taka, jak wiele innych. Nastolatka z tak zwanego dobrego domu wpada w złe towarzystwo.
Resztę można sobie już dopowiedzieć, bo takich sytuacjach wypadki następują podobnie. Życie gimnazjalistki zmienia się, zaczyna przypominać mozaikę, którą tworzą pojedyncze wydarzenia: kłótnie z rodzicami, chęć wykrzyczenia swojej niezależności, pragnienie bycia samodzielnym. Tę mozaikę tworzą również: urywanie się z lekcji, nowi znajomi, którzy eksperymentują z alkoholem i narkotykami, imprezy, niepowroty, ucieczki z domu.
Trudne dorastanie
Niedawno poznała też chłopaka. Choć to właściwie dorosły mężczyzna, ma 23 lata. Ta nowa znajomość córki również nie przypadła rodzicom do gustu.
Mieliśmy z Nicolą kłopoty, tu nie ma co ukrywać. Inaczej nie trafiłaby do ośrodka wychowawczego w Samostrzelu.
Taka była decyzja sądu, ale rodzice tego werdyktu nie kwestionowali. Ojciec sam na początku października przywiózł Nicolę do Samostrzela. - Był płacz, lament. W końcu jednak powiedziała, że jeżeli musi, to tam zostanie - opowiada Szabelak. - Powiedziała do mnie „Tatusiu, to zostanę tu”.
To były ostatnie słowa Nicoli, zanim uciekła z ośrodka. Później Paweł Szabelak będzie się zastanawiał, jak to w ogóle było możliwe, skoro by dostać się do MOW w Samostrzelu, trzeba było najpierw swoje odczekać przed wejściem do placówki.
- Obiekt wygląda na dobrze strzeżony. Nikt postronny tam nie wejdzie.
Samostrzel dzieli od Świecia prawie sto kilometrów. Przez pierwsze dni pobytu w ośrodku rodzice byli na bieżąco informowani telefonicznie przez wychowawców o zachowaniu córki. - Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku. Była chwalona za dobre zachowanie, nie sprawiała kłopotów, nikt nie zgłaszał do niej żadnych zastrzeżeń. Nie wiemy, co się tam stało - mówi Elwira, matka Nicoli.
Coś zajść jednak musiało, skoro w poniedziałek, 17 października około południa nastolatka wraz z dwiema koleżankami uciekły z placówki.
Informacja o ucieczce dociera do rodziców dopiero późnym wieczorem w poniedziałek. Ojciec Nicoli jest wtedy w interesach w Niemczech.
- Zadzwoniłem do policji w Nakle - mówi Paweł Szabelak. - Dyżurny na moje pytanie o córkę - odpowiada mi, że ucieczka miała miejsce około 6 rano. Coś mi się tu nie zgadzało. Zapytałem, czy jest pewien, że mówimy o tej samej sprawie.
I faktycznie, coś jest na rzeczy. W końcu oficer przyznaje - według relacji ojca - że najwyraźniej ucieczka Nicoli jest już drugim takim zdarzeniem tego samego dnia.
Późno w nocy, po godzinie 22 okazało się, że policji najwyraźniej nie zgłoszono zaginięcia mojej córki. Zachodziłem w głowę, dlaczego tak się stało.
Szabelak po zakończonej rozmowie postanawia natychmiast wrócić do domu. Wsiada w auto i pokonuje prawie tysiąc kilometrów. W kolejnych dniach - jak utrzymują rodzice - nie dociera do nich żadna informacja o córce. Policja milczy. Milczy również ośrodek w Samostrzelu.
Własne dochodzenie
Państwo Szabelak postanawiają podjąć własne prywatne śledztwo.
- Zupełnie dla mnie niezrozumiałe jest, dlaczego policji nie poinformowano od razu po zauważeniu zniknięcia córki - podkreśla Paweł. - Przecież przez tych kilka godzin można było znaleźć te dziewczyny. Jak daleko mogły uciec pieszo z ośrodka? - rzuca pytanie.
Szabelak znowu wsiada w auto i jedzie do Samostrzela. Dowiaduje się, że córka by uciec z ośrodka, nożyczkami podważyła ramę okienną.
Ojciec objeżdża okolicę. Rozgląda się w Nakle. W końcu dostaje cenną wskazówkę. Ktoś widział jego córkę i jedną z dziewczyn w Samostrzelu. Próbowały złapać „stopa”. Nigdzie jednak ani śladu uciekinierek. Szabelak wreszcie wybiera trasę do Bydgoszczy. Tam przetrząsa okolice dworca PKP i PKS-u, jeździ ulicami centrum mając nadzieję, że może gdzieś przypadkiem znajdzie córkę.
Czwartek, 20 października. Mija czwarty dzień od zniknięcia Nicoli. Państwo Szabelak dostają list z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Samostrzelu. Informacja jest sucha i zwięzła. W jednym zdaniu dyrektor informuje o ucieczce córki.
Ten dokument w piątek rano Elwira Szabelak wyjmuje z torebki, kiedy oboje z mężem w redakcji zdają relację ze swoich poszukiwań. Mają żal do ośrodka i policji, że działania poszukiwawcze są tak mizerne. A jeśli jest inaczej, jeśli ktokolwiek podejmuje jakieś kroki w celu znalezienia Nicoli, to oni - rodzice nie są o tym informowani.
- Policja nawet nie ma zdjęcia córki. Nie wiedzą, kogo szukać. Powiedziano mi tylko, że w przypadku natknięcia się na nią patrol ma obowiązek ją zatrzymać - mówi Szabelak. - A byłoby zupełnie inaczej, gdyby zaginięcie zgłoszono od razu.
Tekst o ucieczce Nicoli publikujemy w internecie około południa w piątek. Krótko później Paweł Szabelak ustala, że dwie z uciekinierek same wróciły do ośrodka.
Z tego, co powiedziały wychowawcom, wynika, iż razem dotarły do Bydgoszczy, ale tam ich drogi się rozdzieliły. Nicola pojechała „gdzieś dalej”.
Piątek, 21 października, kwadrans przed godziną 13. - Z komendy w Nakle, gdzie nie zastaliśmy nikogo z policjantów prowadzących sprawę poszukiwania Nicoli, pojechaliśmy do komendy wojewódzkiej w Bydgoszczy - Szabelak informuje telefonicznie. Rozmowa była krótka. Dowiedziałem się tylko, że skoro raz zgłosiłem zaginięcie córki, to drugi raz nie mogę tego zrobić. Taka była odpowiedź policjanta dyżurnego.
Na mecie w Świeciu
Dziewczyna odnajduje się w piątek wieczorem. Tę informację przekazuje do redakcji ojciec. W jego głosie jest już więcej spokoju.
Okoliczności odnalezienia Nicoli są jednak tajemnicze. Znaleziono ją na „mecie” w rodzinnym Świeciu. - Była wśród osób sobie znanych - krótko komentuje Szabelak.
Twierdzi, że na miejsce, w którym miała przebywać jego córka, pojechał z „kimś jeszcze”. Z kimś, kto go ubezpieczał. Do tego miejsca dostęp mają tylko nieliczni. A obcy nie mogą się tam czuć bezpiecznie.
Paweł Szabelak twierdzi, że publikacja tekstu o uciecze Nicoli spowodowała, że w sprawie drgnęło. Informacja zelektryzowała znajomych i przyjaciół rodziny. Bliższe i dalsze osoby zaczęły dzwonić. Powstał łańcuch relacji, tropów; pojawiały się nowe pytania i odpowiedzi.
W końcu ślad doprowadził Szabelaka do rodzinnego miasta.
Sobota, 22 października, krótko po północy. Policjanci ze Świecia przekazują dziewczynę MOW w Samostrzelu.
Rodzina zarzuca opieszałość policji, ale też ośrodkowi wychowawczemu. Ze strony placówki jednak komentarz jest krótki, by nie powiedzieć, że żaden.
- Nie udzielamy informacji o wychowankach osobom nieuprawnionym - mówi Bożena Ilnicka, dyrektor samostrzel-skiego ośrodka wychowawczego. - O ucieczce poinformowaliśmy wszystkie instytucje i osoby, które powinny zostać poinformowane. W tym przekazaliśmy sprawę również policji - dodaje dyrektor ośrodka.
Kurator jedzie do Samostrzela
W poniedziałek, 24 października sprawę komentują policjanci z Nakła.
- Na podstawie zgłoszenia dziewczyna została zarejestrowana w policyjnych systemach informatycznych jako poszukiwana, co skutkuje tym, iż w przypadku legitymowania funkcjonariusz wykonujący czynności od razu otrzyma informację, iż osoba jest poszukiwana - wyjaśnia asp. Edyta Nadolna, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nakle. - Jednocześnie do jednostki, na terenie której działania nieletnia jest zameldowana został przesłany telegram o dokonanie sprawdzeń w jej miejscu zamieszkania oraz ustalenie z domownikami, czy wiedzą, gdzie może przebywać poszukiwana. Realizacja tych zadań została zlecona KPP Świecie.
To jednak nie koniec tej historii.
Tego samego dnia córka ponownie ucieka.
I ponownie odnajduje ją ojciec. Przez siedem godzin objeżdżał okolicę w poszukiwaniu Nicoli. Znowu ma zastrzeżenia do policji, że poinformowano go zbyt późno o zniknięciu córki. O tym fakcie dowiedział się wcześniej od ośrodka wychowawczego.
- Od razu podejmujemy działania. Robimy wszystko, by odnaleźć, zwłaszcza jeśli chodzi o nieletnich - komentuje asp. Nadolna. Zarzuty o nieudolne i powolne działania odpiera słowami: - To subiektywne odczucie rodziców. Doskonale ich rozumiem. W końcu chodzi o ich dziecko. Nic też nam nie wiadomo, by rodzice przyjechali do komendy w piątek. Komendant zarządził już w tej sprawie postępowanie wyjaśniające.
Z czterech uciekinierek do ośrodka same wróciły bądź zostały doprowadzone trzy. Sprawa jednej z koleżanek Nicoli - jak wynika z informacji nakielskiej komendy - została przekazana policji w Iławie.
Od początku roku w całym Kujawsko-Pomorskiem w toku były 54 sprawy poszukiwawcze w związku z osobami poniżej 18 roku życia. Z tego 14 postępowań dotyczyło zaginięć, a aż 40 spraw - ucieczek. - Chodzi zarówno o ucieczki z domów, jak i ośrodków wychowawczych - wyjaśnia podinsp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Dlaczego tak dużo młodzieży ucieka z zakładów poprawczych i ośrodków wychowawczych? Co takiego wydarzyło się w ostatnich tygodniach w placówce w Samostrzelu?
Na te pytania wciąż brak odpowiedzi.
Nadzór nad MOW-ami pełni kuratorium oświaty w Bydgoszczy. Marek Gralik, szef tej instytucji twierdzi, że nikt nie zgłosił się do niego w sprawie ucieczek z Samostrzela. - Doniesienia medialne stanowią wystarczający powód, by zbadać, czy ośrodek funkcjonuje prawidłowo. Zostanie tam przeprowadzona kontrola.