Kiedy wstarczy tylko chęć
Rysunki, obrazy, a od niedawna rzeźby. Dzięki nim Barbara Czepułkowska odnalazła ścieżkę do świata dzieciństwa i marzeń
Jak odnajduje się Pani w pracach z ceramiką, rzeźbą, rękodziełem?
Bardzo mi się w Nowosolskim Domu Kultury podoba. Chciałam dalej robić coś ze sztuką, ale chodziło mi o coś nowego. Do tej pory malowałam. Od tego wszystko się zaczęło. U nas w rodzinie kilka osób malowało. Okazało się, że również ja potrafię. Zaczęłam tak po prostu. Kupiłam najzwyklejsze farby olejne, pędzle. Swój pierwszy obraz namalowałam na kartonie po zakupach internetowych. Wszystko było prowizoryczne, bo nie spodziewałam się nawet, że mogę namalować coś ładnego. Obraz wyszedł zaskakująco dobrze. Idąc tym tropem postanowiłam rozpocząć swoją przygodę z malowaniem. Jestem samoukiem, jeżeli chodzi o malowanie, uczę się na zasadzie odwzorowywania. Początkowo malowałam farbami olejnymi, później przeszłam na akwarele, które bardziej przypadły mi do gustu. A teraz tworzę też rzeźby i dekoracyjne płytki.
Skąd pomysł na wystawę swoich prac w Café Wanilia i co było inspiracją do tych ilustracji?
Mam swoją stronę na Facebooku, gdzie wystawiam zdjęcia swoich prac. Właściciele Café Wanilia zapytali mnie czy chciałabym swoje prace pokazać i wystawić w ich kawiarni. Prace te przedstawiają to, co kojarzy mi się z tym, co było najprzyjemniejsze w czasach dzieciństwa. Inspiracją były bajki, baśnie z morałem, mające jakiś głębszy przekaz. Myślę, że dzieci, które wychowują się w obecnych czasach nie mają okazji by się z nimi zapoznać. A przecież to były wspaniałe historie, postaci, powieści, które uczyły, wychowywały, wszczepiały etos w małego człowieka. Teraz tego nie ma. Są tablety, telefony, dzieci są często pogubione, nie mają dobrych wzorów do naśladowania. Z przyjemnością wróciłam do tych bajek, żeby przypomnieć sobie jak to było kiedyś. Pamiętam, jak czytało się te bajki z zaciekawieniem. Zawsze coś wnosiły, jakieś wartości, przesłanie. Mam nadzieję, że dzięki tym rysunkom rodzice zostaną zachęceni do powrotu do tych czasów. Sięgną po te bajki i przeczytają je swoim dzieciom. To da dzieciom możliwość odkrycia tego na czym my się wychowywaliśmy. Myślę, że warto do tego wrócić.
O czym Pani myśli tworząc kolejny obraz, rzeźbę? Za każdym razem jest to jakaś przemyślana decyzja czy spontaniczne działanie?
Zazwyczaj, kiedy zaczynam coś tworzyć to robię to w tej samej tematyce przez jakiś czas. Działam raczej spontanicznie. Teraz na przykład maluję architekturę, dokładniej mówiąc są to akwarele architektoniczne. Kolejnymi w moim zamyśle są ilustracje roślin i zwierząt. Wszystko co tworzę jest też dla mnie formą nauki. Tworząc jedną rzecz, uczę się jak stworzyć kolejną, co można poprawić, ulepszyć.
Co daje Pani ta artystyczna forma odzwierciedlania siebie?
Daje mi ogromną satysfakcję. Jest to dla mnie miła ucieczka od codzienności, odstresowanie od obowiązków. Nauczyłam się też cierpliwości, której zawsze mi brakowało. Na co dzień niewiele mam związanego ze sztuką. Pracuję w branży budowlanej. Śmieję się, że nie ma tam nic ze sztuki, poza tym, że można tam znaleźć glinę. Sztuka, którą tworzę, czyli malowane i rzeźba dają mi ujście mojej artystycznej naturze. Jest to część mnie, nie wyobrażam sobie, abym miała kiedyś z tego zrezygnować.
Jest w Nowej Soli zainteresowanie sztuką? Są tutaj osoby, które mogłyby chociażby uczęszczać na takie zajęcia, jak te z rzeźby?
Myślę, że w Nowej Soli jest sporo utalentowanych osób, które mogłyby spróbować swoich sił, ale nie wiedzą, jak zacząć i gdzie się udać. Na początku też nie wiedziałam. Na zajęcia do tej pracowni trafiłam przypadkowo. Uważam, że warto, aby ludzie wiedzieli, że istnieją takie miejsca jak to, w którym można dać upust swojej artystycznej wyobraźni. Warto po prostu przyjść i spróbować. Drzwi otwarte są dla każdego. Pani Ewa ma ogromną wiedzę, chęć pomocy i łatwość przekazywania informacji. Ze strony uczestnika warsztatów wystarczą tylko chęci. Chciałabym zachęcić wszystkich zainteresowanych, bo uważam, że warto tutaj przyjść i rozwijać swój talent.