Kiedyś, jak się poszło na skargę, to było inaczej - żalą się mieszkańcy

Czytaj dalej
Fot. Józef Piasecki
Eliza Gniewek-Juszczak

Kiedyś, jak się poszło na skargę, to było inaczej - żalą się mieszkańcy

Eliza Gniewek-Juszczak

Państwo Kasietczukowie z szóstką dzieci od ponad dziesięciu lat mieszkają w Pałacu w Stypułowie... w grzybie i wilgoci. Walczą o lepszy byt.

– Burmistrz wykrzyczał mi, że ze względu na to, że jestem za PIS-em, nie dostanę innego mieszkania. Ponieważ dostaję pieniądze z programu 500+, to mam sobie wziąć kredyt i kupić lokum. Jak mu wtedy trzasnęłam drzwiami, to mało szyby nie wyleciały – denerwuje się Beata Kasietczuk. Zaproponowano jej inne mieszkanie, lecz jak twierdzi także z grzybem wilgocią. Choć tam jest chociaż łazienka. O tym, że z programem 500+lepiej się żyje, mówi także jej mąż. – Wcześniej harowałem jak wół. Powiem szczerze, teraz można kupić to i tamto. Przedtem człowiek z rodziną to wegetował. Jeszcze będziemy pomagać w wyborach PIS - owi. Mamy nawet w piwnicy na pamiątkę dwa banery: Andrzeja Dudy i Beaty Szydło. Ktoś nam ukradł baner Marka Asta – wspomina stypułowianin.

Prysznic mają na korytarzu, jednak tam trzeba odważnego, żeby z niego skorzystał. Rodzina woli myć się w misce. – Pod naszym mieszkaniem ciągle w piwnicy stoi woda. Nie wiedzieliśmy o tym wcześniej. Z poprzednim burmistrzem można było się jakoś dogadać. Obecny mówi, że mamy wilgoć gdyż wylewamy wodę na ściany. Mamy nie oddychać? Nie gotować? Wcześniej zarzucali, że sami przyklejamy grzyb na ściany. Przez tę wilgoć co chwilę wyrzucamy ubrania. Były u nas dwie panie z komisji mieszkaniowej. Stwierdziły, że z szóstką dzieci, bez łazienki i ubikacji tutaj nie da się mieszkać. Grzyb, fetor i smród. Beata Kasietczuk kupuje teraz odświeżacze do powietrza. – W urzędzie w Kożuchowie nie mają notatki służbowej z wizji lokalnej pań z komisji mieszkaniowej. Burmistrz Jagasek powiedział mi, że niszczarka do papieru wszystko przyjmie. Uważam, że urząd zrobi wszystko, żeby nie dać mi mieszkania – stwierdza matka szóstki dzieci.

- Lekarka powiedziała, że jeżeli się stąd nie wyprowadzimy, to żona w końcu stąd wyjedzie, ale nogami do przodu – przypomina M. Kasietczuk. Beata jeździ prywatnie do lekarza w Zielonej Górze na bioprądy. – Tam usłyszałam, że śmierdzę grzybem i wilgocią. Ostatnio u mnie stwierdzono nadczynność tarczycy. Wykryto także plamę pod prawym płatem płuca. A burmistrz na to: a co mnie to obchodzi. Wtedy to się we mnie zagotowało. Cierpię na bóle głowy. Wyniki wskazują że przeszłam udar mózgu. Na szczęście pomogła świnka morska, biała Śnieżynka. Mnie przestaje boleć głowa, ale ona teraz jest osłabiona, jakby wyciągnęła ból. Lubi papryczkę, jabłuszko. Druga świnka nazywa się Szogun – prezentuje gryzonie B. Kasietczuk.

Szóstka dzieci to: Kamil – 12 lat, Andrzej – dziesięć lat, Igor – dziewięć lat, Łukasz – pięć lat, Mirosława – pięć lat, Kacper – trzy lata. Kacperkowi trzeba często robić inhalacje. - Podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia musiałam być z nim na pogotowiu. Lekarz stwierdził zapalenie krtani i powiedział, że przyczyną choroby jest wilgoć i grzyb. Kiedy Kacperek miał trzy miesiące, był z astmatycznym zapaleniem oskrzeli w szpitalu, na oddziale noworodków. Na leki co miesiąc wydawaliśmy wtedy 400 – 500 zł – wspomina matka chłopca.

Mieczysław Kasietczuk twierdzi, że poprzedni burmistrz nie denerwował jego żony. – Burmistrz Jagasek w nerwach wszystko powie. On to potrafi. Powiedział, że możemy pisać nawet do prezydenta, on się niczego nie boi. Kto ma u niego plecy, to załatwi. Jak można źle eksploatować mieszkanie? To jest chory kraj. Nawet za komuny tak nie było. Wtedy jak człowiek poszedł na skargę, to na drugi dzień już byli. Teraz można pisać i się nie pokażą, bo jeszcze nikt nie umarł. Trzy miesiące temu było malowane mieszkanie, ale jeszcze w niektórych miejscach farba dobrze nie wyschła. W lecie można tutaj mieszkać, jednak nie w zimie. Już dzisiaj ścierałem parę z okien, bo aż cieknie – mówi ojciec szóstki dzieci.

Rodzina szukała pomocy u polityków PIS – u, posła Jerzego Materny, Marka Asta, marszałka senatu Stanisława Karczewskiego. – Mamy nawet pismo od Jarosława Kaczyńskiego. Burmistrz im wszystkim odpisuje to samo, że nie ma mieszkań. Napisaliśmy do minister Elżbiety Rafalskiej. Tydzień temu. Jeszcze nie byliśmy u wicewojewody Roberta Palucha – wylicza B. Kasietczuk.
„Wydaje się, że władze gminy rażąco lekceważą, zarówno opłakany stan lokalu, jak i trudną sytuację finansową rodziny. Nie sposób tego akceptować, tym bardziej, że trudna sytuacja nie jest zawiniona przez Zainteresowanych. Pozwalam sobie prosić Pana Posła o poświęcenie sprawie szczególnej uwagi i podjęcie na miejscu niezbędnych kroków, jeżeli Pani Kasietczuk zechce nawiązać kontakt z nowosolskim biurem Pana Posła” – pisze Jarosław Kaczyński w piśmie do Marka Asta.

Dzieci razem z rodzicami śpią w wielkim pomieszczeniu kuchennym. W dwóch pokojach obok czuć wilgoć. Wystarczy otworzyć szafki z ubraniami i zapach jest wyraźny. Za meblami lepiej nie dotykać ścian. – Nie zostawimy dzieci w pokoju gdzie jest temperatura 10 - 12 stopni C. Staramy się, aby jak najwięcej przebywały poza tym zagrzybionym mieszkaniem, jednak spać trzeba. Najbardziej chorował 3- letni Kacperek. Ciągle przeziębienie i zielone smarki – martwi się M. Kasietczuk.

Burmistrz Kożuchowa Paweł Jagasek nie widzi możliwości przydziału innego lokalu dla państwa Kasietczuk. – Przejmując lokal i podpisując umowę, przejmujący zobowiązuje się do przestrzegania zasad jego utrzymania w stanie właściwym. Wilgoć i grzyb wzięły się z niewystarczającej wentylacji mieszkania. Nie ma innej opcji. Do zawilgocenia lokalu przyczyniło się również nieprawidłowe wietrzenie lokalu i zatykanie kratek wentylacyjnych – mówi P. Jagasek. Konieczność wykonania pod wszystkimi oknami wentylacji wywiewnej zalecił także podczas przeglądu kominiarz.

Eliza Gniewek-Juszczak

Opisuję to, co dzieje się w powiecie nowosolskim, ale także to, co dotyczy mieszkańców całego województwa lubuskiego. Ciekawią mnie przepychanki polityczne, przemiany gospodarcze w regionie i emocjonują ludzkie sprawy. Piszę o religii, ale też tym, co się buduje. Lubię odkrywać ciekawostki Nowej Soli, Kożuchowa, Otynia, Bytomia Odrzańskiego i Nowego Miasteczka oraz wielu innych miejscowości. Publikuję artykuły w Gazecie Lubuskiej oraz na portalach www.gazetalubuska.pl i www.nowasol.naszemiasto.pl.
Chętnie napiszę o Twojej sprawie, wydarzeniu, które organizujesz lub sukcesie, którym chcesz się pochwalić.
Skończyłam filologię polską w Zielonej Górze i dziennikarstwo w Poznaniu. W Gazecie Lubuskiej pracuję od 2016 r.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.