Bożena Mania jest szczęśliwa w dwóch związkach: zawodowym i małżeńskim!
Bożenie Mani, prezesie lubuskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, znajomi mówią: Pozytywne ADHD. I dodają, ona nie umrze śmiercią naturalną, jak większość ludzi, ale w... biegu.
Bo ciągle gdzieś biega, załatwia, angażuje się w akcje, pomaga innym ludziom. Zawsze tak było. Przebierała nogami, kiedy przyszła na świat w Grabowcu w gminie Świdnica. Kiedy miała cztery lata, rodzice przeprowadzili się do Zielonej Góry. Tu skończyła szkoły, studia, rozpoczęła pracę...
I ciągle biegiem. Już w Szkole Podstawowej nr 1 (na placu Słowiańskim) nauczycielka zauważyła, że ma talent do biegania.
- Pani Wojciechowska, wuefistka, zareklamowała mnie trenerowi Zenonowi Matuszakowi - wspomina dziś Bożena Mania. - No i tak od podstawówki do czwartego roku studiów biegałam, jeździłam na zawody.
Sukcesy? A jakże! Wystarczy wymienić: srebrny medal w Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych w 1971 r. w sztafecie cztery razy 100 m w Chorzowie, brązowy medal w Przełajowych Mistrzostwach Polski Juniorów w 1971 w Ostrzeszowie, brązowy medal w Mistrzostwach Polski Juniorów w 1972 r. na 1.500 m w Otwocku oraz sztafecie cztery razy 800 m w Zabrzu, brązowy medal na mistrzostwach w Nowej Hucie. Była w kadrze Polski na międzynarodowych zawodach. Przez cały czas startów reprezentowała Klub Sportowy Lumel w Zielonej Górze.
Nic więc dziwnego, że podczas wspomnień wśród jej znajomych można usłyszeć określenie „struś pędziwiatr”. Czy dziś także biega?
- Tak, gdy mi autobus miejski ucieka z przystanku - przyznaje B. Mania.
W podstawówce jej wychowawczynią była Aniela Trelińska (nauczycielka biologii), która po latach stała się jej koleżanką z pracy. Wspomina też polonistkę Wandę Rajewską. To ona zaszczepiła w uczniach miłość do teatru.
Bożena Mania udowodniła wtedy, że nie tylko potrafi szybko biegać, ale też pięknie recytować. Poza tym tańczyła w balecie, grała na mandolinie.
Po podstawówce rodzice podpowiedzieli: „Idź do ekonomika, będziesz miała już fach w ręku”. No to poszła. I ma dyplom technika organizacji transportu samochodowego i spedycji. Ale autem jeździ tylko jako pasażer. Skoro mąż jest tak dobrym kierowcą...
Dzięki nauce w Zespole Szkół Ekonomicznych wiedziała już, że przedmioty ścisłe nie są jej najmocniejszą stroną.
- Ale elementy prawa, statystyka, maszynopisanie bardzo mi się przydały - wspomina.
Studenckie przyjaźnie przetrwały do dziś
Studia? Myślała o prawie.
- No coś ty?! Masz takie sportowe osiągnięcia. Zdawaj na AWF - nakłaniali znajomi.
Podczas badań okazało się, że ma problemy ze wzrokiem, a na dodatek - krzywy kręgosłup.
Nauczycielka Anna Piwońska przekonywała ją, że powinna zdawać na polonistykę. Ma przecież do tego zacięcie. Uwierzyła, złożyła papiery do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze. Studia wspomina miło. Zwłaszcza zawarte wtedy przyjaźnie. Babska paczka spotyka się regularnie. I mimo upływu lat ciągle trzyma się razem.
Jak przyznaje Lidia Gryko (zastępca naczelnika wydziału oświaty w magistracie): - Na Bożenkę można zawsze liczyć. Wspieramy się w trudnych, zawodowo i prywatnie, chwilach. Czasem wystarczy dobre słowo, by poczuć się lepiej.
- To nie jest przyjaźń na papierze - dodaje L. Gryko. - Znają się też nasi mężowie, dzieci...
Studia więc wciąż powracają we wspomnieniach. Po obronie pracy magisterskiej (1 czerwca w Dzień Dziecka) B. Mania trafiła do VII LO, gdzie zatrudniona jest do dziś (oddelegowana do pracy w związku). I właśnie tu spotkała swoja dawną wychowawczynię z podstawówki.
- To pani Aniela wprowadzała mnie w arkana nauczycielskiej sztuki - wspomina B. Mania.
Razem z Danutą Konatkiewicz organizowała wiele spotkań m.in. na temat narkomanii. Gościem był np. Marek Kotański. Pełniła też funkcję komendanta harcerskiego szczepu...
Od początku swej pracy należała do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Szybko została prezesem ogniska, potem wiceprezesem oddziału w Zielonej Górze. a w 1994 - wiceprezesem całego okręgu, by cztery lata później, po tragicznej śmierci Leszka Wysockiego, objąć funkcję prezesa okręgu ZNP. I tak jest do dziś. Ponad 9 tysięcy nauczycieli ma do niej zaufanie i wybiera ją na kolejne kadencje. Od 2002 roku jest też członkiem prezydium i zarządu głównego ZNPw Warszawie. Przez lata dała się poznać jako dobry organizator wielu imprez, konferencji, szkoleń. Sama też ciągle podnosi kwalifikacje na studiach podyplomowych.
Pamięta o nauczycielach tajnego nauczania
Od początku istnienia Klubu Nauczycieli Tajnego Nauczania, założonego przez Ninę Gabis, opiekuje się zasłużonymi pedagogami. A było ich w naszym województwie 130. Zorganizowano kilkanaście zjazdów. Dziś żyją jeszcze tylko dwie panie: Władysława Czarkowska ze Wschowy, Teresa Listowska-Gach z Lubska.
To z inicjatywy B. Mani w Zielonej Górze jest rondo imienia Nauczycieli Tajnego Nauczania.
Mieszkańcy regionu cenią też działania związane z konkursem ZNP ph. „Natura moich okolic”. Od lat pedagodzy prezentują swoje obrazy, rzeźby, fotografie.
- Te galerie na deptaku w Zielonej Górze na stałe weszły już do kalendarza kulturalnych imprez. - przyznaje Irena Kabała-Graś, która co roku przychodzi obejrzeć prace pedagogów.
Ale przede wszystkim związek walczy o prawa nauczycieli. Teraz protestuje przeciwko reformie oświaty. Bo choć był przeciwny tworzeniu gimnazjów, teraz po 16 latach starań, nie ma już sensu wracać do tego, co było. Zwłaszcza że polski gimnazjalista w ostatnich latach w międzynarodowych testach wypada bardzo dobrze.
Bożena Mania ma za sobą także pracę w radzie miejskiej. W latach 2010-14 była radną klubu SLD (choć nie należała do partii). Jak sama przyznaje, wiele ją ta praca nauczyła.
- Bożena nie była radną etatową. Angażowała się w sprawy mieszkańców - mówi radny Jacek Budziński (PiS). - Cenią ją za to, że potrafiła bronić spraw nauczycieli i przeciwstawić prezydentowi, choć przecież wtedy to był klub prezydencki. Poza tym cenię ją też jako związkowca - potrafi rozmawiać z „Solidarnością” i wspólnie walczyć np. o dodatek motywacyjny.
Radny dodaje, że to ciepła, sympatyczna, otwarta osoba.
- Bożena nie tylko bierze udział w licznych akcjach charytatywnych m.in. zbiórkach świątecznych, organizowanych przez „GL” , ale także sama je organizuje - mówi nam jedna z koleżanek. - Co roku też cała jej rodzina składa się, by pomóc innej rodzinie zorganizować święta.
A te w rodzinie Maniów będą wyjątkowe, bo z nowym członkiem rodziny - Jaśkiem, który w styczniu będzie miał roczek.
- Bożena jak każda babcia oszalała na punkcie wnuka - zdradzają koleżanki. Ona sama mówi, że jest osobą spełnioną, szczęśliwą. Lubi swoją pracę, ma kochającą rodzinę. Uwielbia podróże, zwiedziła wiele krajów w tym Chiny. Chciałaby wraz z mężem pojechać do Grecji i Egiptu. Będzie okazja. W przyszłym roku 40-lecie związku małżeńskiego.