Kierowcy MZK: - Chcemy więcej zarabiać
- Cierpliwość kierowców i motorniczych jest na wyczerpaniu - mówi Łukasz Luks. Pracownicy gorzowskiego MZK chcą podwyżek. Bo urzędnicy zaraz je dostaną
Ł. Luks, od pięciu lat przewodniczący związku zawodowego w Miejskim Zakładzie Komunikacji, mówił o tym otwarcie na wczorajszej sesji. A w rozmowie z „GL” zaznaczył: - Nie mamy postulatu w stylu” dajcie nam po 500 złotych więcej”. To raczej apel o reformę systemu wynagrodzeń. Bo jeśli wszystko będzie po staremu, czyli początkujący kierowca będzie dostawał około 2 tys. zł na rękę, to zabraknie chętnych do pracy. Przestrzegamy, uprzedzamy. Żeby potem władze miasta nie mówiły, że nie wiedziały o problemie.
Już jest kłopot
A ten już jest. W ciągu ostatnich lat z pracy zrezygnowało 36 kierowców. Większość rzuciła prace w MZK dla... pracy u innych przewoźników. Którzy lepiej płacą. Poza niskimi pensjami problemem jest system kar. Zdarza się, że kierowcy muszą pokrywać straty w wysokości niemal całomiesięcznej pensji. Rekordzista - jak powiedział nam Ł. Luks - dostał rachunek na 9 tys. zł. Do tego dochodzą drobniejsze kary: za spóźnienia, za nieodpowiednie oznakowanie autobusu. Cała lista przewinień, za które się płaci, wisi w korytarzu budynku firmy.
Problem widać też po tym, że zakład na dziś, od ręki, chciałby zatrudnić siedmiu kierowców. I nie jest wykluczone, że sięgnie po pracowników zza wschodniej granicy. Tym bardziej, ze zaraz ruszą remonty torowisk, zawieszone zostaną kursy tramwajów i całe miasto będą obsługiwały wyłącznie autobusy.
Co ważne, Ł. Luks zaznacza, że kierowcom nie chodzi tylko o lepsze pensje. Chcieliby też bogatszej siatki połączeń i... tańszych biletów. Ich zdaniem tylko te dwa kroki sprawią, że przybędzie pasażerów, a komunikacja będzie się rozwijać, a nie zwijać.
Dziś nie ma szans
Prezes firmy Roman Maksymiak wylicza: - Mamy 171 kierowców i 41 motorniczych. Skokowe podniesienie pensji o kilkaset złotych proszę przemnożyć przez te liczby, a potem przez 12 miesięcy. Nie stać nas na to. Naprawdę chciałbym, żeby pracownicy zarabiali więcej, ale płacimy, ile możemy. I wcale nie najmniej - podkreśla. A potem przytacza dane, że średnia płaca w grupie kierowców wynosi 3 tys. 993 zł brutto.
Jak to wygląda w skali kraju? Na około 100 firm komunikacyjnych takie pensje dają Gorzowowi 21 miejsce w Polsce. Czyli raczej w górnej części stawki.
Dlatego Maksymiak dodaje, że „w najbliższym czasie zarząd nie rozważa możliwości podwyższenia wynagrodzenia kierowców autobusów do oczekiwanego przez nich poziomu ponieważ przewyższa to możliwości finansowe spółki”.
- Podniesienie pensji oznaczałoby poniesienie kosztów, co przełożyłoby się na pasażera, który musiałby zapłacić więcej za bilet. A to z kolei spowodowałoby dalszy odpływ klientów. Tego chcemy? Chyba nie - mówi Maksymiak.
To nie koniec sprawy
L. Luks mówi wprost, że kierowcy zastanawiają się nad referendum czy i jaki protest rozpocząć. Bo jak to jest, że oni, pracownicy miejskiej spółki, nie mogą doprosić się wyraźnie lepszych pensji, a na wczorajszej sesji przegłosowano miliony na wzrost pensji w Urzędzie Miasta (patrz poniżej)?
- Cierpliwość kierowców i motorniczych jest na wyczerpaniu. Od pięciu lat, od kiedy jestem szefem związku, nie było żadnego protestu czy sporu. Jednak wykonujemy naszą odpowiedzialną pracę z zaangażowaniem i po prostu dobrze. Chcemy więc, by nasze zarobki były do niej adekwatne - dodaje Luks.
Do tematu wrócimy, gdy kierowcy podejmą decyzję czy i jak chcą protestować.