Kilogramy zostają na rurach, taśmach i trampolinach
Zacznę dietę, schudnę, wyrzeźbię ciało - to najczęstsze postanowienia noworoczne. Teraz nie musi to być trudne. Kluby sportowe, siłownie i szkoły tańca proponują coraz to ciekawsze zajęcia, dzięki którym łatwo osiągnąć wymarzoną figurę. I to z przyjemnością!
Od lipca schudłam 13 kilogramów - opowiada 30-letnia Magda z Białegostoku. - Miałam sporą nadwagę, więc postanowiłam zgubić trochę tłuszczyku i poprawić kondycję. Oba cele zostały osiągnięte i czuje się dużo lepiej w swojej skórze - dodaje.
Alternatywa dla siłowni
- Początki były trudne. Po pierwszych treningach bolały mnie nawet uszy - przyznaje Magda ze śmiechem. TRX, Kettlebell oraz Cross Trening - pod tymi słowami kryje się sukces 30-latki.
- Podczas treningu TRX ćwiczysz pod ciężarem swojego ciała. Możesz wykonywać każde ćwiczenie, które robisz na siłowni, ale dźwigasz tyle, ile ważysz- tłumaczy Sylwia Kopciewska, właścicielka Centrum Rekreacyjno-Sportowego N50 w Białymstoku. - Używasz do tego taśmy TRX. Łapiesz za uchwyty i pochylasz się do przodu lub tyłu, zawisając na taśmach.
Podczas treningu Kettebells, zamiast taśm, w dłonie łapiemy kulkowe obciążniki. Natomiast podczas Cross Trening wykonujemy ćwiczenia, które każdy z nas dobrze zna chociażby z lekcji WF-u.
- Możemy więc biegać, skakać na skakance, robić brzuszki, pompki, podciągać się na drążku, rwać i podrzucać ciężar - opowiada Adam Horodeński, współwłaściciel Cross Box N50 w Białymstoku.
Wszystkie formy wymienionych zajęć łączy wspólny cel.
- Przygotowują do radzenia sobie w codziennym życiu: idziesz z torbą, pada deszcz, chcesz przeskoczyć przez kałużę i robisz to bez problemu - śmieje się Horodeński. - Woła cię chłopak, by mu pomóc przestawić łóżko, a tobie nie sprawia to trudności.
Mimo skomplikowanych nazw, treningi te są skierowane do wszystkich - bez względu na wiek, doświadczenie czy płeć.
- Ostatnio na zajęcia przyszła dziewczyna po trzydziestce i nagle zobaczyła, jak na salę wchodzi jej... mama - wspomina Kopciewska. - Co ciekawe, ta córka ma dwójkę dzieci, które zawiozła właśnie do mamy, by ta się nimi zaopiekowała. Okazało się, że babcia zostawiła wnuki z dziadkiem, a sama - za namową koleżanki - przyszła na trening!
Każde z ćwiczeń można wykonywać w wersji łatwiejszej i trudniejszej, dlatego zarówno dziadek, jak i wnuk mogą wspólnie ćwiczyć. Jest to też świetny sposób na spędzanie czasu z bliskimi. - I czasami na prawdę miło popatrzeć, jak pary i małżeństwa wzajemnie siebie, albo i swoje dzieci, dopingują - dodaje Sylwia.
Taniec na rurze nie tylko w nocnym klubie
- Otarcia i siniaki to nic w porównaniu z tym, jak wielką satysfakcję i radość daje taniec na rurze - opowiada 33-lenia Małgorzata, właścicielka białostockiej szkoły polce dance Studio Vertigo. Z tym sportem związana jest już od około sześciu lat i nie wyobraża sobie bez niego życia.
- Wszystko zaczęło się od tego, że wpisałam w wyszukiwarce internetowej hasło „celulit” i wtedy wyskoczyła mi reklama pierwszej białostockiej szkoły tańca na rurze - opowiada o swoich początkach. - Zapisałam się na zajęcia, ale szkoła po kilku miesiącach została zamknięta.
Ten sport jednak tak bardzo wtedy przypadł jej do gustu, że postanowiła odkupić rurkę i… zamontować ją w domu.
- Zaczęłam ćwiczyć sama, później znajomi żartowali, że powinnam uczyć innych. No i zaczęły przychodzić do mnie do domu dziewczyny na takie prywatne lekcje - opowiada.
Moment przełomowy nastąpił, gdy w Białymstoku otworzyło się drugie studio pole dance.
- Jedna z moich „domowych” kursantek poszła tam na zajęcia. Tańca uczyła instruktorka, która dojeżdżała z Warszawy. Średnio się to opłacało właścicielce i gdy dowiedziała się o mnie, to zaproponowała, żebym to ja prowadziła u niej zajęcia - wspomina 33-latka.
Po półtorej roku postanowiła otworzyć własną szkołę tańca na rurze. Szybko znalazła chętne kursantki, choć - jak przyznaje - jeszcze kilka lat temu taniec na rurze nie był tak pozytywnie odbierany.
- Jak zaczynałam chodzić na zajęcia, to znajomi się dziwili: „No co ty! Rurę chcesz wstawić do domu?” Moja mama mówiła tak samo. Jednak to myślenie się zmieniło - tłumaczy.
- Kiedy ktoś się dowiaduje, że tańczę na rurze, to raczej jest to odbierane jako takie „wow”, z ogromnym zdziwieniem. Ludzie sobie wyobrażają erotyczne wicie się przy rurze, a tak naprawdę to wygląda zupełnie inaczej - śmieje się 28-letnia Justyna z Sokółki.
Obie panie przyznają, że pole dance to tak naprawdę ciężka praca.
- Zajęcia zaczynają się od rozgrzewki, robimy trochę ćwiczeń siłowych, bo to jest bardzo ważne w tym sporcie. Później krok po kroku uczymy się różnych figur - opowiada Małgorzata. - Dziewczyny już na trzecich zajęciach mówią, że czują wzrost siły w rękach - lżej im nieść zakupy. Zwiększa się też elastyczność, spalają się kalorie i to w bardzo dużej ilości - dodaje.
W tańcu na rurze zakochała się również Kamila Kondraciuk, która z tańcem związana jest już od wielu lat.
- Zaczynałam od tańca towarzyskiego, teraz tańczę twerk, dancehall i high heels - opowiada 23-latka. - Od ponad roku jestem związana z pole dance. Zakochałam się w tym sporcie, bo tutaj niemożliwe staje się możliwe. Jednego dnia próbuję zrobić jakąś figurę i myślę, że mam za słabe ręce, za słabe nogi i wszystko do wymiany, a za jakiś czas robię to z łatwością i to daje wielką satysfakcję - dodaje.
Co ciekawe, taniec na rurze mogą trenować wszyscy.
- Kiedyś uczyłam grupę dziecięcą i byli zachwyceni. A najstarsza pani miała 65 lat i też doskonale dawała sobie radę - tłumaczy Małgorzata. - Ten sport nie tylko poprawia nam sylwetkę, ale też sprawia, że stajemy się bardziej pewne siebie i czujemy się kobieco, a każda z pań na to zasługuje - bez względu na wiek i wagę!
Odchudzanie w rękawicach
Kiedy Karolina Walesiuk z Białegostoku zapisała się na boks, wszyscy pukali się w głowę: „Gdzież boks? Tam cię jeszcze nie było!”. - Mój tata powiedział: „Gębę ci tylko obiją i tyle z tego będzie!” - wspomina 30-latka.
Dziewczyna jednak postawiła na swoim i od trzech lat trenuje. Boksuje cztery razy w tygodniu.
- Jak pierwszy raz weszłam na salę, od razu zakochałam się w tym sporcie -przyznaje. - Po pierwszym treningu miałam takie zakwasy, że 14 schodów pokonywałam na czworaka, bo nie dałam rady chodzić. Ale następnego dnia wiedziałam, że pojadę po własną rękawicę...
I tłumaczy, że mimo, iż boks kojarzy się przeważnie z męskim sportem, jest również świetną formą aktywności dla kobiet.
- W naszej boksującej grupie około 20 procent to kobiety - przyznaje Piotr Jankowski, właściciel Bokserskiego Klubu Rekreacyjnego „Gladiator” w Białymstoku. - Jest ich mniej, bo pewnie się bardziej wstydzą. Jednak to też damski sport, bo dużo się tu tańczy na nogach - śmieje się. I wyjaśnia, że taki trening mylnie kojarzy się jedynie z uderzaniem, - To tak jak z koszykarzami, którzy nie tylko na grają na boisku, ale też ćwiczą odbywają treningi siłowe, wzmacniające mięśnie i wytrzymałość - wyjaśnia. - Tak samo w boksie jest trening techniczny, gdzie uczy się zadawania ciosów i obrony, ale jest też trening motoryczny, gdzie się ćwiczy m.in. siłę czy skoczność.
Wbrew pozorom, bokserskie treningi nie stanowią zagrożenia dla urody i zdrowia, gdyż celem nie są twarze przeciwników, tylko gruszki i worki. Dla chętnych organizowane są też sparingi.
- I ja rok temu zaczęłam chodzić na sparingi. Wtedy pojawiły się siniaki. Mama była przerażona, mówiła: „Nie przychodź, nie mów, nie pokazuj mi tego!” - śmieje się Karolina Walesiuk. - Ale nie zrezygnowałam, bo boks to nie tylko świetna metoda na rozluźnienie, wyładowanie emocji i zyskanie pewności siebie. Odkąd zaczęłam trenować, to w przeciągu roku - nie ograniczając jedzenia - schudłam siedem kilogramów! - podkreśla z dumą 30-latka. - Jest to też pewna forma obrony, bo teraz na ulicach czuję się bezpieczniej - dodaje.
Spalanie na trampolinkach
Jeszcze niedawno trampoliny kojarzyły się z zabawą dla dzieci. Teraz w całej Polsce służą wielu kobietom i mężczyznom zupełnie do innych celów. Na mini trampolinkach, w rytm energicznej muzyki i pod wodzą trenera, można wycisnąć siódme poty i osiągnąć niesamowite efekty.
- Zajęcia polegają przede wszystkim na dużym wysiłku fizycznym, ale bez skomplikowanych ruchów czy układów choreograficznych, jakie są na wszystkich zajęciach tanecznych - opowiada Łukasz Więcek, trener i współwłaściciel „Sfery Tańca” w Białymstoku. - Podczas takiego godzinnego treningu można spalić nawet tysiąc kalorii. Jest jedna prosta zasada - ciśniesz na maksa i wiesz, że spalisz wtedy najwięcej - dodaje.
Chętnych na zajęcia na trampolinkach jest wielu, a ćwiczenia można znaleźć w ofertach większości szkół tańca oraz siłowni. Popularność nie jest przypadkowa - jest to sport bezkontuzyjny.
- Nie ma wpływu na stawy, kręgosłup, czy kolana - tłumaczy Więcek. - Wcześniej miałem przepuklinę kręgosłupa, skręcony kark i powykręcane kostki, a jeżeli chodzi o tampoliny, to ćwiczę i czuję się jak nowo narodzony
Nie tylko kobiety wybierają tę formę aktywności.
- Panowie też przychodzą! I to panowie w naprawdę bardzo różnym wieku - zapewnia trener. - Niektórzy są dobrze zbudowani, bo chodzą też na siłownię, ale chcą szybciej zrobić kondycję i ten trening im w tym pomaga.
Sale z trampolinkami coraz częściej odwiedzają też dojrzałe kobiety, które wstydzą się chodzić na siłownię, a chcą zadbać o swoje zdrowie.
- Przychodzą nawet mamy naszych instruktorów, panie po 50-tce, które nigdy w życiu wcześniej nie ćwiczyły - opowiada Więcek. - A nasze najmłodsze kursantki mają zaledwie po 15 lat.
W „Sferze tańca” zajęcia Jump4fit prowadzone są od października 2015 roku.
- Jest kilka osób, które są z nami od początku - mówi trener. Wśród nich jest Agata, 30-latka z Białegostoku.
- Skaczę już od ponad roku - przyznaje. - I tak mi lecą kilogramy, że z z pewnością zostanę tu na dłużej - zapewnia z uśmiechem.