Kim byli Powstańcy? Od narodowców po syndykalistów
Wśród samych AK-owców byli i socjaliści, i umiarkowani endecy. Całkiem jak w przedwojennym „mainstreamie”. Różnili się - często skrajnie - poglądami politycznymi i wizjami powojennej Polski Połączyło ich to, że 1 sierpnia wspólnie stanęli do boju o Warszawę. Ale nie stali się czarno-biali.
Powstańcy Warszawscy nigdy nie założyliby wspólnej partii politycznej. Nie spisaliby również wspólnego pomysłu na Polskę. W szeregach Powstania walczyli ludzie o skrajnie różnych poglądach. Różniły ich - i to często diametralnie - preferencje polityczne, wizje odbudowy kraju po wojnie i wyznawane koncepcje państwa. Różnił ich nawet stosunek do samego Powstania.
Wspólna była decyzja o udziale w walce i konsekwencja w wytrwaniu w niej. Wspólna była opaska na ramieniu. Wspólna była wierność przysiędze. Ale dalej była mozaika postaw, poglądów, wzorców kulturowych, religii i stosunków do niej, klas społecznych i majątkowych, nawet mód i stylów życia. Powstańcy byli tak różnorodni jak różnorodne było nawet w najczarniejszej godzinie ich miasto - przedwojenna stolica wielokulturowej Drugiej Rzeczypospolitej.
- Dla nas Powstanie było oczywiste - my albo oni. Wóz albo przewóz - tak o swoich motywacjach do walki mówił Władysław Bartoszewski. Szedł do Powstania jako regularny żołnierz AK i konspiracyjny urzędnik Delegatury Rządu na Kraj, człowiek, który miał za sobą uwięzienie w Auschwitz i aktywną pomoc Żydom w trakcie Powstania w Getcie. Podobne postawy były częste wśród żołnierzy elitarnych i doświadczonych w walce już przed Powstaniem oddziałów AK, np. tych z Kedywu czy pułku „Baszta”. Oni byli przede wszystkim żołnierzami, słysząc rozkaz, odrzucali pokusę dzielenia włosa na czworo. Ale tych niemal regularnych, sprawdzonych i zaprawionych w boju, żołnierzy podziemnej armii było w Warszawie kilka tak naprawdę tysięcy, wśród ok. 50 tysięcy Powstańców biorących ogółem udział w walce.
Jakie były poglądy polityczne AK-owców? Nie prowadzono wśród nich sondaży. Ale podporządkowani legalnym władzom, w większości mieli swoich reprezentantów w politykach wchodzących w skład Rady Jedności Narodowej, czyli substytutu parlamentu Państwa Podziemnego. RJN składała się z przedstawicieli czterech „mainstreamowych” wówczas ugrupowań politycznych - Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Narodowego i Stronnictwa Pracy. Część żołnierzy AK była więc „wyborcami” tych formacji politycznych, część według współczesnych kategorii zaliczałaby się zaś do „niezdecydowanych” lub nie brałaby udziału w wyborach. Generalnie daje to naprawdę znaczną rozpiętość poglądów - od socjalistów po umiarkowanych endeków. Pełne spektrum - przynajmniej w międzywojennych kategoriach. RJN nie była natomiast uznawana przez część narodowców oraz przez komunistów i część radykalnej lewicy - co znajdowało odzwierciedlenie także w tworzonych pod egidą tych środowisk osobnych organizacjach wojskowych.
- Wóz albo przewóz - Postawa Bartoszewskiego wobec Powstania i udziału w nim charakterystyczna dla wielu żołnierzy Państwa Podziemnego nie była bynajmniej jedyną. Już nieco inaczej było z Wiesławem Chrzanowskim, przed wojną, w jej trakcie i po niej katolickim narodowcem, po 1989 roku przywódcą ZChN i marszałkiem Sejmu.
- Zawsze uważałem decyzję o wybuchu Powstania za wielki błąd. Moje środowisko tak to oceniało już w końcu lipca 1944 roku. 30 lipca próbowaliśmy dotrzeć do członków Rady Jedności, by wyperswadować im tę decyzję - mówił mi (w opublikowanej w 2007 r. rozmowie dla „Dziennika”) Chrzanowski przed 63. rocznicą Powstania. - Powiedziałem nawet kolegom, że do punktu mobilizacyjnego przyjdę w czarnym ubraniu i białej koszuli. Ubrałem się na szczęście bardziej praktycznie - wspominał Chrzanowski. Współtwórca wojennej Młodzieży Wszechpolskiej, walczył w szeregach Narodowej Organizacji Wojskowej, która weszła w skład Armii Krajowej na podstawie umowy scaleniowej z 1942 roku. W Powstaniu Warszawskim brało udział ok 1500 żołnierzy NOW.
Z kolei inne środowiska narodowców wchodziły w skład Narodowych Sił Zbrojnych, które w momencie wybuchu Powstania dzieliły się (także w Warszawie) na dwie frakcje, z których jedna (NSZ-AK) była scalona z AK a druga nie chciała się podporządkowywać armii Państwa Podziemnego. Po wybuchu Powstania warszawskie oddziały NZS-ZJ podporządkowały się jednak warszawskiemu komendantowi NSZ-AK. Łącznie w Powstaniu brało udział najprawdopodobniej ok 1,5 tys. NSZ-owców (szacunki historyków mocno się tu różnią, wymieniane są liczby od ok. 700 do aż ok. 3,5 tysiąca żołnierzy). Warto zauważyć, że narodowcy wzięli udział w Powstaniu będąc w godzinie „W” w aż trzech różnych strukturach organizacyjnych, między którymi występowały realne różnice programowe.
Sam Wiesław Chrzanowski już w sierpniu 1944 roku był politykiem. Ale był też żołnierzem. W momencie decyzji postawił przysięgę wojskową ponad własną polityczną oceną sytuacji. Był zarazem politycznym przeciwnikiem Powstania i jego wojskowym uczestnikiem.
Nie on jeden. W dodatku ten rodzaj postawy nie był zastrzeżony wyłącznie dla narodowców. W 1976 roku Jan Józef Lipski dawał kolejny (bynajmniej nie ostatni) w swym życiu dowód odwagi, podpisując opozycyjny List 59 w sprawie poprawek do konstytucji PRL. Lipski uważał, że list zawiera zbyt mocne sformułowania, ale nie odmówił podpisu. - Ja to podpiszę tak samo, jak szedłem do powstania. Byłem przeciw, ale poszedłem, żeby nie zostawić przyjaciół - skwitował Lipski, a wiemy to z relacji Jacka Kuronia.
Jan Józef Lipski był PPS-owskim lewicowcem, jego poglądy mieściły się w międzywojennym „mainstreamie”, oczywiście po jego lewej stronie. Ale na PPS-owcach, w przeważającej większości walczących w szeregach AK, nie kończył się udział lewicy w Powstaniu. Wśród najwaleczniejszych oddziałów powstańczych ze Starego Miasta nie sposób na przykład nie wymienić 104. kompanii Związku Syndykalistów Polskich, której żołnierze zdobywali między innymi PAST-ę i Pałac Krasińskich. Syndykaliści ze 104 Kompanii, choć podporządkowali się AK, występowali pod organizacyjnymi czerwono-czarnymi barwami, co zresztą było przyczyną stałych zatargów z AK-owcami. Powstańcy - syndykaliści słynęli z opiekuńczego stosunku do ludności cywilnej i ze świetnej organizacji - po ataku na Pałac Krasińskich 104. Kompania stała się najlepiej wyposażonym i uzbrojonym oddziałem powstańczym na Starym Mieście. Sama 104 Kompania osiągnęła stan nawet 360 żołnierzy, a łączne siły syndykalistów (walczących także w szeregach innych jednostek) w Warszawie szacuje się na ok.1000 ludzi.
Jeszcze inne miejsce - z czasem zasłużenie niesławne ¬- na polityczno-światopoglądowej mapie okupowanej Polski zajmowali komuniści z Armii Ludowej i Polskiej Armii Ludowej. Po wojnie lub jeszcze w jej ostatnich miesiącach większość z nich uczestniczyła w sowietyzacji kraju i w różnej skali uczestniczyła w komunistycznych zbrodniach. Ale w trakcie Powstania i oni stanęli z bronią w ręku do walki w Warszawie - w wypadku obu organizacji było to po kilkuset ludzi, którym nie sposób odmówić odwagi i determinacji. Niezależnie od tego, co z historią „Antka Rozpylacza” wyprawiała komunistyczna propaganda, pozostaje on prawdziwym bohaterem Powstania. Pamiętajmy też, że to Armii Ludowej podlegała jedyna stricte żydowska jednostka biorąca udział w Powstaniu - pluton Żydowskiej Organizacji Bojowej, a w nim i bohaterowie Powstania w Getcie. Ale pamiętajmy także o Żydach, którzy walczyli w szeregach Armii Krajowej, pod własnymi albo - często - przybranymi nazwiskami. Pamiętajmy o ponad 300 uwolnionych z Gęsiówki, którzy przyłączyli się do Powstania.
Swój udział w Powstaniu Warszawskim mieli również oczywiście piłsudczycy - po klęsce Września i ucieczce marszałka Rydza-Śmigłego siłą rzeczy przesunięci na margines życia politycznego i w kraju, i na emigracji. Z tradycji piłsudczykowskich wywodziła się jednak większość zawodowych oficerów. O ile ludzie Władysława Sikorskiego w armii na Zachodzie zsyłali wyżej postawionych piłsudczyków na słynną Wyspę Węży, o tyle w kraju odgry- wali oni ważną rolę w konspiracyjnym dowodzeniu. Można do nich zaliczyć i niewątpliwego entuzjastę wybuchu Powstania, szefa sztabu KG AK gen. Tadeusza Pełczyńskiego (w czasach przedwojennych szefa „Dwójki”) i bardzo sceptycznie nastawionego w kwestii szans na powodzenie walki w Warszawie płk Augusta Emila Fieldorfa (uczestnika zamachu majowego). Byli też w szeregach najbardziej elitarnych struktur AK weterani dawnych „Muszkieterów” czyli związanej z piłsudczykami niezwykłej organizacji wywiadowczej, która powstała tuż po Wrześniu.
Ale na samych różnicach politycznych nie kończy się przecież zróżnicowanie Powstańców. Byli wśród nich zarówno ludzie z najbogatszych warszawskich rodzin, jak i ulicznicy z Powiśla czy Starówki. Byli inteligenci i robotnicy. Byli wielcy poeci, jak polegli w Powstaniu Baczyński i Gajcy, i analfabeci - jak część żołnierzy AK z Kresów zgrupowanych w Kampinosie i ginących setkami podczas rozpaczliwych szturmów w rejonie Dworca Gdańskiego mających na celu połączenie Żoliborza ze Starówką.
Moda na pophistorię sprzyja komiksowej kresce i czarno-białym schematom. Tymczasem Powstańcy mieli tyle barw, ile Ich Warszawa. Nie da się ich wrzucić do jednego worka, nie da się też odwoływać do Ich wspólnej tradycji, bo ta sprowadza się w gruncie rzeczy do wspólnej dwumiesięcznej bohaterskiej walki i kilku ukształtowanych w jej trakcie obyczajów. Powstańcy Warszawscy nie wyznawali wspólnego jednorodnego systemu wartości czy światopoglądu. Byli tak samo różni, jak różni przechodnie, których dziś mijamy na ulicach naszego miasta. Łączyło ich za to wspólne pojmowanie obowiązku.
Autor: Witold Głowacki