Kinga ma już wymarzoną prawą rękę. O dziewczynie z Jarosławia usłyszała cała Polska
Mam chwyt do trzymania torebki, chwyt do „strzelania”, chwyt do myszki, palec wskazujący - opowiada Nowinom o bionicznej protezie szczęśliwa Kinga Wawro. „Zeus” to jej prawa ręka. Nie mogła się na nią doczekać.
Pod koniec stycznia 2019 roku napisaliśmy o trzech uczniach Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Jarosławiu, którzy postanowili wykonać, przy pomocy drukarki 3D, protezę ręki dla swojej szkolnej koleżanki Kingi Wawro. Tą niezwykłą historią zainteresowało się wiele osób i mediów w całym kraju. Do Kingi zgłaszali się ludzie, którzy chcieli pomóc, wtedy uczennicy, a dzisiaj absolwentce jarosławskiego „mechanika”. Po ponad dwóch latach Kinga ma już własną, wymarzoną, profesjonalną, bioniczną protezę ręki. Proteza „Zeus” to produkt poznańskiej firmy Aether Biomedical.
Kinga urodziła się bez prawego przedramienia. Na początku historii ze szkolną protezą, którą wykonywali jej koledzy, nie chciała pokazywać się w mediach. Potem jednak przełamała się. Po kilku miesiącach przyznała nam, że była to bardzo dobra decyzja.
- Gdyby nie było szumu wokół poczynań moich kolegów od protezy i tego, co przeżyłam, to czuję, że dalej byłabym zamknięta w sobie, bałabym się iść naprzód
- mówiła nam po niemal roku od naszej pierwszej publikacji na jej temat.
Nawiązywała także do tego, że kiedy była dzieckiem, spotykała się z drwinami rówieśników, że nie ma prawego przedramienia, co bardzo ją krzywdziło. Sytuacja zmieniła się, kiedy zaczęła naukę w jarosławskim technikum. Tam znalazła zrozumienie i wspaniałych kolegów, którzy postanowili jej pomóc.
Wiele osób chciało pomóc Kindze
Kinga była i nadal jest wielką pasjonatką motoryzacji. W klasie w samochodowej w Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Jarosławiu była jedyną dziewczyną. Koledzy, którzy wykonali dla niej protezę mechaniczną, potem wiele razy starali się zmieniać swój projekt, dokładając do niego proste elektroniczne moduły, tak aby ich proteza mogła być jeszcze bardziej doskonała.
Chociaż wkładali w tę pracę wiele serca, czasu i wysiłku, żadna z protez przygotowanych przez nich nie mogła równać się z profesjonalnymi, bardzo skomplikowanymi, kosztownymi bionicznymi protezami. A właśnie taka była od początku marzeniem Kingi. Pomogłaby jej nie tylko w codziennym życiu, ale również w pracy mechanika samochodowego. Kinga wielokrotnie podkreślała w rozmowie z „Nowinami”, że było to jej wielkim marzeniem.
Całą grupę od początku wspierał i inspirował nauczyciel Artur Tutka. Kiedy ruszyła medialna machina i Kingę, jej kolegów oraz nauczyciela zapraszano do telewizji, wiele osób było pod wrażeniem ich pomysłu oraz determinacji i charakteru Kingi.
Z czasem o grupie uczniów z jarosławskiego „mechanika” zrobiło się głośno. Do Kingi zaczęły odzywać się kolejne osoby, chcące pomóc jej realizować swoje pasje i marzenia. Kinga opowiadała nam wiele razy, że kiedy przełamała się i zdecydowała się pokazać, bardzo uwierzyła w siebie.
Dostała zaproszenie na staż w podwarszawskiej firmie ABcar Oldtimers, zajmującej się renowacją samochodowych klasyków. Stało się tak, ponieważ anonimowy klient razem z firmą postanowił pomóc dziewczynie. Przekazali Kindze wiadomość, że dostanie od nich opłacony dwumiesięczny staż w każdym dziale firmy ABcar Oldtimers. Nie musiała się również martwić o mieszkanie i wyżywienie.
- Historia ze stażem zaczęła się od tego, że media zaczęły mówić o mojej przypadłości i o tym, co koledzy dla mnie zrobili - opowiadała nam wtedy Kinga.
Z kolei przedstawiciele firmy chwalili Kingę za jej ogromną pasję do pracy, choć wtedy nie miała jeszcze profesjonalnej, bionicznej protezy, która ułatwiłaby jej czynności manualne.
- Obejrzałem w telewizji reportaż o Kindze i tak się złożyło, że widział go także jeden z naszych klientów. Rozmawialiśmy o Kindze, obaj byliśmy pod wrażeniem jej determinacji. W firmie zdecydowaliśmy, że weźmiemy Kingę na praktykę, a klient zaoferował, że opłaci jej mieszkanie na czas stażu
- opowiadał nam wtedy Rafał Chmieliński z firmy ABcar Oldtimers.
Pasja do motoryzacji w przypadku Kingi Wawro nie ograniczała się tylko do mechaniki samochodowej. Kolejną jest drift, a więc jazda w kontrolowanym poślizgu.
- Bardzo chciałabym kiedyś spróbować tej dyscypliny. Kręci mnie to mega, jednak potrzebuję protezy do tego, żeby móc „latać bokiem”. Muszę nie tylko opanować kierownicę, ale również hydrauliczny hamulec ręczny - opowiadała nam w październiku 2019 roku.
Proteza „Zeus” jest już własnością Kingi
Marzenie Kingi spełniło się i dzisiaj ma już własną, bioniczną protezę, dzięki której będzie mogła żyć o wiele bardziej komfortowo. Ten model nazywa się „Zeus”.
- Skontaktowała się ze mną firma protetyczna „Aether Biomedical”. Zaproponowali współpracę, żebym została ich ambasadorką, i że stworzą mi protezę. Zgodziłam się, miałam pół roku na przetestowanie „Zeusa”, żeby zobaczyć, czy będzie dla mnie odpowiedni - mówi nam dziś Kinga.
Dzięki współpracy różnych stowarzyszeń, fundacji i firmy Aether Biomedical, Kinga ma już dzisiaj własną bioniczną protezę.
- Teraz już jestem pełnoprawną właścicielką „Zeusa”. Śmigam w nim cały czas, ale na razie jeszcze nie driftuję z nim - uśmiecha się Kinga.
Co dziś robi Kinga?
- Pracuję w firmie, która sprowadza samochody z USA oraz Kanady i jednocześnie studiuje Inżynierię Środków Transportu - opowiada.
A jak działa bioniczna proteza, o której marzyła tak długo?
- „Zeus” działa na zasadzie napięcia mięśni w ręce. Gdy napnę prawy mięsień, otwiera się, gdy lewy - zamyka. A kiedy dwa naraz, to zmienia się w chwyt. Mam nie tylko jedną pozycję ułożenia palców. Mam chwyt do trzymania torebki, chwyt do „strzelania”, chwyt do myszki, palec wskazujący. „Zeus” jest stuningowany, bo ma wszystkie kolory tęczy, a przedramię jest czarno-złote - mówi Kinga.