Kinga: - Zostałam oszpecona
Żary. To miał być szybki wypad do Biedronki. Skończyło się tragedią: noga 17-letniej dziewczyny została dosłownie oskalpowana. Doszło też do wielu złamań
W środę odbyła się druga rozprawa w bulwersującej sprawie. Przypomnijmy: w październiku ubiegłego roku rozpędzone audi prowadzone przez 18-latka wypadło z drogi przy wyjeździe z ronda u zbiegu Okrzei i Górnośląskiej. Staranowało znajdujące się tam barierki i przygniotło do ściany, idącą chodnikiem, 17-letnią wówczas Kingę.
Noga dziewczyny została dosłownie oskalpowana ze skóry. Doszło też do wielu złamań. Sprawca prawo jazdy miał od trzech miesięcy. Korzystając z przerwy między lekcjami, chciał udać się do Biedronki. Tłumaczył, że wypadek spowodowany był chwilą zamyślenia. Oskarżono go o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Podczas środowej rozprawy doszło do zeznań dwóch kobiet, które znalazły się w bezpośrednim sąsiedztwie zdarzenia. Obie potwierdziły ustalenia policji dokonane w trakcie dochodzenia. Trójka innych świadków nie pojawiła się w sądzie.
Żądania co do kary przedstawił też pełnomocnik poszkodowanej, mec. Jarosław Jaroszewicz-Bortnowski. Domagał się co najmniej pięciu lat więzienia. Sprawca chciał roku w zawieszeniu na pięć lat. Jego oferta o dobrowolnym poddaniu się karze nie została jednak przyjęta przez prokuraturę.
- Nie chodzi o jakąś zemstę - wyjaśniała po rozprawie Kinga Woźniak. - Chcę, żeby po prostu dotarło do niego, co mi zrobił. Zostałam oszpecona na całe życie. Powrót do zdrowia pozostaje pod znakiem zapytania. Być może już zawsze będę musiała chodzić o kulach.
Nie chodzi o zemstę. Chcę, żeby po prostu dotarło do niego, co mi zrobił
Dziewczyna przeszła wiele poważnych operacji i przeszczepów skóry. Obecnie trwa trudna rehabilitacja. Tym trudniejsza, że na terenie naszego województwa brakuje miejsc na specjalistycznych oddziałach. Trzytygodniowy pobyt w szpitalu w Sulechowie zakończył się wypisaniem pacjentki na własne życzenie. Jak przyznaje sama zainteresowana, nie chciała przebywać w szpitalu, w którym tylko się leży.
- Na rehabilitację Kingi podczas jednego tylko koncertu zebraliśmy prawie cztery tysiące złotych - przyznaje Edyta Gajda, miejska radna i członkini Stowarzyszenia Tobie i Miastu. - Pieniądze czekają, aż zapadną decyzje o dalszych kierunkach leczenia.
Rodzina nastolatki żyje skromnie. Kwesta TiM-u była jedną z wielu, jakie odbyły się w ostatnim roku. Magistrat przeznaczył dla poszkodowanej mieszkanie socjalne. Kinga jednak w nim nie mieszka. Wraz z matką wynajmują lokum w Zielonej Górze. Tu korzystają z usług lekarzy i rehabilitantów.
Mateusz Ż. odmówił komentarza dla prasy.
Autor: Grzegorz Kozakiewicz