Kino nieprzewidywalne jak Wisła. Grażyna Torbicka o festiwalu
Rozmowa z Grażyną Torbicką o Festiwalu Dwa Brzegi.
Jaki cel przyświecał stworzeniu Dwóch Brzegów i czy został osiągnięty?
Chcieliśmy pokazać, że kino zawiera w sobie wiele wymiarów sztuki, to nie tylko obraz, ale też muzyka, literatura, światło, fotografia. Zresztą jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jaka jest związana z moja pracą nad festiwalem i oglądaniu tylu filmów, jest to, że za pośrednictwem kina obcuję z różnymi dziedzinami sztuki. Ogólnie sądzę, że udało nam się osiągnąć cel, jakim było zarażenie szerszego grona odbiorców kinem artystycznym, autorskim, budzącym do refleksji.
Organizatorzy zazwyczaj nie lubią tego pytania, ale po wcześniejszych wywiadach mam wrażenie, że Pani je lubi: jaki film najmocniej poleciłaby Pani widzom w tym roku?
Nie, nie lubię tego pytania, a to z tego powodu, iż na Dwóch Brzegach każdy starannie wyselekcjonowany film ma tylko jedną projekcję. Nie mamy miejsca na powtarzanie filmów, więc nie chciałabym, żeby ktoś przez moje rekomendacje ominął inny film. Na pewno jednak chcę zachęcić do obejrzenia retrospektywy Michaela Haneke. Przygotowując ją do festiwalu, przypomniałam sobie nie tylko jego najnowsze obrazy, ale i starsze filmy, które są w Polsce mniej znane. I jakie to znakomite kino! „Siódmy kontynent” czy „Video Benny’ego” zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Bardzo chcę zachęcić do obejrzenia „Ja, Godard”, w którym Michel Hazanavicius pokazuje życiorys Jeana Luc-Godarda i stawia pytanie: jak daleko twórca powinien bezpośrednio zajmować się polityką w swoich dziełach. No i oczywiście film zamknięcia: „Niemiłość” Andrieja Zwiagincewa, opowiadający o współczesnej Rosji. Bardzo zachęcam także do obejrzenia premiery dokumentu „Młynarski. Piosenka finałowa”. Na festiwalu odbędzie się koncert Młynarski plays Młynarski, ale ważnym punktem będzie film Alicji Albrecht, w którym zobaczymy Wojciecha Młynarskiego w swoim ostatnim wywiadzie (choć będą się tam wypowiadać także inne osoby). Trzeba także zwrócić uwagę na „Królewicza Olch” Kuby Czekaja.
Stara zasada mówi: „nie spotykaj nigdy swoich idoli”. Podczas przygotowań do festiwalu i w jego trakcie spotyka Pani wielu ludzi kina. Czy zdarzyło się Pani nieprzyjemnie zaskoczyć osobowością twórcy, którego film Pani uwielbia?
Specyficzną postacią jest właśnie Michael Haneke. W prywatnych sytuacjach jest to niezwykle miły pan, ale kiedy rzecz dotyczy jego filmów, utrzymuje z rozmówcą spory dystans. Na pewno też nie sposób go namówić na odrobinę choćby interpretacji filmów. Haneke uważa, że stworzył to, co stworzył i nie ma potrzeby niczego dodawać. Wbrew pozorom osobą dosyć zamkniętą jest Luc Besson. Bo pyta Pan jedynie o rozczarowania?
Może niekoniecznie?
Znana też jest sytuacja, w której reżyserzy opowiadają wspaniale o filmach, których nie da się oglądać.
Fatalną reputację ma w kontaktach z innymi Quentin Tarantino.
Tarantino? Naprawdę? Rozmowa z nim była jednym z najprzyjemniejszych spotkań filmowych, jakich doświadczyłam, bardzo emocjonalna, ciekawa, świetny rozmówca. Gorzej za to rozmawiało się z braćmi Coen. Po wywiadzie z nimi byłam zaskoczona i pytałam nawet agenta, po co umawiają się na wywiady, skoro nie są nimi zupełnie zainteresowani. Dla nich rozmowa z dziennikarzami to zło konieczne.
Mam znajomego fotografa, który jest jurorem konkursu fotograficznego i musi obejrzeć tysiące nadesłanych zdjęć. Po dwusetnym mówi, że wystarczy mu rzut oka, by stwierdzić, czy to dobra fotografia. Ile filmów Pani ogląda przed Dwoma Brzegami i czy tępi to aparat odbiorczy?
Z filmami sytuacja jest jednak inna niż ze zdjęciami. Raczej można by porównać to do konkursu filmów krótkometrażowych, który odbywa się na Dwóch Brzegach. W tym roku nadesłano nań ponad trzysta prac i obejrzenie kilkunastu dziennie powoduje solidne zmęczenie, ale od tego mamy trzyosobową komisję, by wzajemnie weryfikować nasze przemyślenia. Spisujemy wrażenia po seansie i rozmawiamy o nich na koniec dnia. Samych (nowych) filmów do Dwóch Brzegów oglądam kilkaset, ale jest to rozłożone na jakieś dziesięć miesięcy przed festiwalem.
Położenie festiwalu jest takie, że aż prosi się o wyświetlanie filmów na statkach wycieczkowych. Myślała Pani o tym pomyśle?
Tak, mieliśmy nawet ambitniejsze plany. Można wyświetlać filmy na statkach, ale jest tam bardzo mało miejsca, więc byłyby to minipokazy dla małej widowni. My chcieliśmy kilka lat temu urządzić coś, co odbywa się nad Renem: ustawiliśmy ogromny ekran na brzegu rzeki, po stronie Janowca. Po stronie Kazimierza zaś wybudowaliśmy amfiteatr. Niestety, Wisła jest rzeką nieprzewidywalną. Poziom wody wzrósł tak bardzo, że musieliśmy tuż przed pokazami rozebrać całą konstrukcję.
Jaki ostatni film sprawił, że myślała o nim Pani przez kolejne dni, tygodnie?
Hmm, proszę dać mi chwilę. Na pewno był to wspomniany już Haneke i jego „Video Benny’ego”. Był to także „Wołyń”, który trudno zapomnieć z oczywistych względów. Ale także „Niemiłość”, jest tam jednak scena, która mnie rozwaliła. Ach, koniecznie muszę wspomnieć o „Tannie”! Piękny film, o pierwotnych uczuciach , o symbiozie człowieka i natury. Ale też świetny jest film „Party” reżyserki Sally Poter. Długo mogłabym wymieniać, lepiej spotkajmy się na Dwóch Brzegach w Kazimierzu , to porozmawiamy dłużej.