Klapsy zostawiają w mózgu blizny, z którymi trudniej żyć
Bicie nie pomaga w wychowaniu, to tylko przejaw nieumiejętności w komunikowaniu się z dzieckiem. Odpowiednia relacja w rodzinie przygotuje dziecko do dobrego życia w przyszłości.
- Dla mnie to jest szokujące, że w dzisiejszych czasach musimy jeszcze dyskutować o czymś tak oczywistym - mówi Natalia Minge, psycholog specjalizująca się we wspomaganiu rozwoju dzieci. - To, że dziecko bite rozwija się gorzej pod każdym względem, zostało już dawno udowodnione naukowo.
Mimo twardych wyników badań neurologów i psychiatrów ciągle pojawiają się głosy pochwalające tę wątpliwą metodę wychowawczą. Ostatnio burzę wywołał artykuł profesora Zbigniewa Stawrowskiego opublikowany w weekendowym dodatku „Rzeczpospolitej”. Ten filozof polityki przekonywał w nim, że dobry rodzic nie tylko może bić dzieci, ale wręcz powinien to robić. Powoływał się nawet na imperatyw kategoryczny Kanta.
„Klaps właściwie rozumiany i odpowiednio stosowany może być wyrazem najlepiej pojętej rodzicielskiej troski, zaś jego wymierzenie czasem wręcz moralnym obowiązkiem rodziców”
- przekonuje w swoich wywodach prof. Stawrowski.
Tymczasem w kwietniu tego roku naukowcy z University of Texas at Austin opublikowali wyniki prowadzonych przez 50 lat badań, w których wzięło udział 160 tysięcy dzieci. Nie były to dzieci bite pasem czy maltretowane. Badanie dotyczyło jedynie klapsów.
Dzieci, które je otrzymywały, miały częściej występujące antyspołeczne zachowania. Częściej sprzeciwiały się rodzicom i kwestionowały ich autorytet oraz miały większą skłonność do postępowania wbrew ustalonym zasadom.
Dzieci otrzymujące klapsy częściej też zachowywały się agresywnie, co było bezpośrednim efektem naśladowania czynów własnych rodziców. Nawet inteligencja tych dzieci i ich zdolności poznawcze ucierpiały na tej metodzie wychowania, przez co ich wyniki były w tym względzie gorsze niż wśród dzieci, które klapsów nie otrzymywały.
- Klaps to przemoc i prowadzi do zmian w mózgu - nie ma wątpliwości Natalia Minge. - Pod wpływem stresu wydziela się nadmierna ilość kortyzolu, który niszczy komórki nerwowe. Stres uszkadza hipokamp odpowiedzialny przede wszystkim za pamięć i zdolność uczenia się, a także korę mózgową w rejonach odpowiedzialnych za kontrolę emocji, procesy myślenia czy przetwarzanie informacji.
Czy naprawdę nasze dzieciństwo było dobre?
Dlaczego twarde badania naukowe nie przekonują rodziców stosujących kary cielesne? Ciągle 60 proc. Polaków uważa je za dopuszczalne, a 70 proc. rodziców przyznaje, że ucieka się do klapsów w wychowywaniu dzieci. Koronnym argumentem zwolenników klapsów jest przekonanie, że skoro oni zostali wychowani w ten sposób i wyrośli na porządnych ludzi, to i ich dzieciom bicie nie może zaszkodzić.
Tylko czy na pewno osoby bite w dzieciństwie wyrosły na porządnych ludzi? Z tym mitem próbuje rozprawić się Kamil Nowak, autor blogojciec.pl.
„Czy naprawdę mieliśmy szczęście? Gdzie teraz są owe pokolenia? Co robią? Jak się czują? I czy naprawdę dzięki takiemu nostalgicznie-patologicznemu wychowaniu wyrośli na porządnych ludzi, jak wielu z nich twierdzi?”
- pyta Kamil Nowak i przywołuje statystyki, z których wynika, że osiem milionów dorosłych Polaków cierpi na zaburzenia psychiczne, a trzy miliony zmagają się z problemami alkoholowymi.
I najgorsza informacja dla rodziców: 28 Polaków próbuje się zabić każdego dnia, a 16 się to udaje.
„Ta statystyka, w porównaniu do pozostałych, może nie wydawać się aż tak wielka, jednak gdy się zagłębimy w dostępne dane, okaże się, że najwięcej samobójców decyduje się na ten czyn z powodu nieporozumień rodzinnych. Wyobrażacie sobie? Problemy komunikacyjne z tymi, którzy powinni nam być najbliżsi, są głównym powodem, aby pragnąć śmierci” - pisze Kamil Nowak.
Obserwacje te potwierdzają psycholodzy, którzy twierdzą, że ludzie stosujący kary fizyczne mają olbrzymie deficyty w komunikacji. Nie potrafią rozmawiać i inaczej okazywać emocji.
- Jesteśmy społeczeństwem bardzo przemocowym, z dużym przyzwoleniem na bicie - mówi Natalia Minge. - Wielu z nas zostało wychowanych w przemocy. Przyznanie, że rodzice, których przecież kochamy, skrzywdzili nas, nie jest łatwe. Żyjemy więc w ułudzie, tłumacząc sobie, że klaps to nic takiego. Innego wzorca nie mamy, więc powielamy błędy rodziców. To kwestia ścieżek neuronowych, które kształtują się w dzieciństwie. Na określoną sytuację reagujemy w sposób, który mamy niejako wdrukowany. Odruch bicia wynosimy z własnych doświadczeń.
Jeśli nie klaps, to co?
W ostatnich latach świadomość rodziców rośnie. Coraz więcej dorosłych ludzi decyduje się na terapie, szkolenia czy warsztaty, które mają pomóc uporać się z przeszłością czy wyposażyć w narzędzia dalekie od przemocy.
Ludziom bez traumy, bez złych doświadczeń z dzieciństwa łatwiej jest porzucić tradycyjny model i odrzucić przemoc. Ale przy odpowiednim wysiłku i wsparciu możliwe to jest zawsze
- mówi Natalia Minge.
Większość dorosłych oczekuje od swoich dzieci, że będą postępować w każdym momencie zgodnie z oczekiwaniami. A dziecko to osobny człowiek. Ma prawo być zmęczony, ma prawo odmówić wykonania polecenia tu i teraz. Tak jak dorosły.
Ważne jest odpowiedzenie sobie na pytanie, czego tak naprawdę oczekujemy. Czy chcemy posłusznego, wytresowanego dziecka tu i teraz, czy też chcemy wyposażyć nasze dzieci w umiejętności przydatne w przyszłości
- tłumaczy Natalia Minge.
Według współczesnej psychologii, najważniejsza jest relacja z dzieckiem. To w rodzinie dziecko uczy się nawiązywać więzi, poznaje mechanizmy pojawiające się między ludźmi.
- Jeśli chcę, żeby moje dziecko coś zrobiło, to muszę z nim rozmawiać - mówi psycholog. - Jeśli w rodzinie panują zdrowe relacje, to zależy nam na sobie i razem dbamy o dom, o odpowiednią atmosferę w nim.
To, jak dzisiaj wyglądają nasze relacje z dziećmi, będzie miało swoje następstwa w przyszłości.
- Klapsy i bicie to totalny brak myślenia perspektywicznego, to metody na tu i teraz - mówi Natalia Minge. - A przecież wszyscy chcielibyśmy kiedyś widywać nasze wnuki, spędzać czas wspólnie z rodziną. Pamiętajmy, że dostaniemy to, na co zasłużyliśmy, co wypracowaliśmy w przeszłości. Nasze dzieci mogą kiedyś zorientować się, że choć nasze intencje były dobre, to postępowaliśmy źle. I mają prawo się od nas odciąć.