Kleszcz w mieście. Znajdziesz go pod nogami, a nie nad głową
Stwardnienie rozsiane, nerwica, grypa, przemęczenie. Z tymi chorobami najczęściej mylona jest borelioza. Im szybciej się ją zdiagnozuje, tym lepiej się ją leczy. Niestety, początkowe objawy łatwo przegapić.
Większości zapewne wiosna kojarzy się z wybuchem kolorów, słońcem i przypływem nowej energii. - Niestety, gdy stopnieją zimowe śniegi, odradzają się kleszcze - zaznacza Sebastian, który wie, co mówi, bo został zakażony boreliozą. Choć na początku było to trudne do zdiagnozowania.
- W moim przypadku były to objawy przypominające udar mózgu. I tym też tropem początkowo szli lekarze. Kolejne badanie neurologiczne, rezonans, tomograf, konsultacje... i nic. Żadnego krwawienia do mózgu. Objawy całkowicie zaprzeczały wynikom laboratoryjnym. Pojawił się za to niedosłuch, szumy i piski w uszach, zaburzenia równowagi, niedowład prawej dłoni, zaburzenia koncentracji i pamięci krótkotrwałej - wspomina.
Aż w końcu, bardziej z przypadku niż celowo, trafiono w boreliozę. Nie udało się określić jednak, jak dawno nastąpiło zakażenie.
Co roku, jak wszyscy kochający góry, włóczę się po lasach, toteż zdarzały mi się ugryzienia. Nigdy do głowy nie przyszło mi iść z kleszczem do lekarza, bo zazwyczaj sam go wyciągałem i po krzyku
- mówi Sebastian.
Nikt nie znalazł szczepionki
W 2016 roku 1,9 tys. mieszkańców naszego województwa zostało zakażonych boreliozą. To aż dwa razy więcej niż w 2014 roku. - Tak ogromny wzrost zakażeń wynika z tego, że jesteśmy coraz bardziej świadomi. Ludzie częściej się badają w tym kierunku i dzięki temu wiedzą, że chorują. Poza tym nigdy jeszcze tak głośno nie mówiło się o boreliozie. Wcześniej pacjenci się nie badali i mogli nie wiedzieć, że są zakażeni - wyjaśnia Irmina Nikiel, dyrektor wojewódzkiego sanepidu.
I podkreśla, że pierwsze badania w kierunku boreliozy wykonuje się u ludzi dopiero po sześciu tygodniach od ukąszenia. - Wtedy dopiero w badaniach biochemicznych krwi można stwierdzić, że rzeczywiście doszło do zakażenia - dodaje Nikiel.
Zaznaczmy, że na boreliozę nie ma żadnej szczepionki, która mogłaby nas uchronić przed zakażeniem. - Jest szczepionka na kleszczowe zapalenie mózgu. Jednak to zaledwie kilka przypadków rocznie - tłumaczy dyrektor lubelskiego sanepidu.
Od niedawna w Lublinie jest możliwość przebadania kleszcza i sprawdzenia, czy jest nosicielem bakterii Borelli. Badanie wykonuje Zakład Higieny Weterynaryjnej przy Drodze Męczenników Majdanka 50. Jest to jedyna stuprocentowa metoda wykluczenia boreliozy u człowieka. - Jeśli potwierdzi się, że kleszcz jest nosicielem boreliozy, to u tych ukąszonych osób istnieje ryzyko zakażenia niebezpieczną chorobą - wyjaśnia Nikiel.
I ostrzega, że kleszcze mogą nas zaatakować nie tylko w lesie. Pojawiają się coraz częściej w miejskich parkach, na skwerach, w wąwozach. Grasują wśród łąk, pastwisk oraz nad brzegami rzek i jezior. - W zeszłym roku było więcej zakażeń boreliozą w samym Lublinie niż w powiecie lubelskim - dodaje Nikiel.
Wbrew powszechnej opinii, że kleszcze spadają nas z drzew, najczęściej żyją jednak w ściółce, a wspinają się na trawy i krzewy nie wyżej niż 1,2 metra. Kleszcze najlepiej czują się w wilgotnych miejscach porośniętych trawą lub krzewami. Przesiadują głównie na spodniej stronie liści, najczęściej na ich końcach, lub na gałęziach. Dlatego nie należy szukać ich nad głowami, ale raczej pod nogami.
Jak skutecznie wyciągnąć kleszcza? Najlepiej usunąć go pęsetą, tuż przy skórze, ruchem wahadłowym, aby go nie urwać. Absolutnie nie można go niczym smarować, żadnym masłem czy maściami. Jeśli użyjemy tłuszczu, sprawimy, że pajęczak zacznie się dusić i wymiotować, przekazując nam również wirusy i bakterie. Dopiero po wyciągnięciu kleszcza możemy odkazić skórę spirytusem.
Trudna do rozpoznania
Borelioza jest chorobą podstępną, bo początek jest niedolegliwy. Wczesna borelioza nie daje dokuczliwych objawów. Wygląda mniej więcej tak jak grypa czy przeziębienie. Chodzi o poczucie rozbicia, brak energii, apatię, wędrujące bóle w kościach, mięśniach i stawach. - Bardzo łatwo jest to wszystko zbagatelizować i machnąć ręką na te objawy. A to jest właśnie etap, kiedy wykrycie i prawidłowe leczenie bardzo dobrze rokuje, jeżeli chodzi o skuteczność leczenia i pełny powrót do zdrowia - mówi Rafał Reinfus, prezes Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę.
Jeżeli pierwsze objawy zostaną zaniechane, to problem może odezwać się dopiero za kilka miesięcy lub nawet lat.
Im więcej czasu minie, tym borelioza jest trudniejsza do zweryfikowania mimo nasilających się objawów. Diagnostyka się komplikuje, bo im choroba dalej postępuje, tym wyniki badań są mniej wiarygodna. Dlatego nie można sugerować się testami serologicznymi
- zaznacza Reinfus.
Tak właśnie było u niego. Dolegliwości zdrowotnych nie wiązał z jakimkolwiek ukąszeniem. - Po prostu myślałem, że to grypa. Po kilku miesiącach pojawiły się bardzo silne objawy neurologiczne, które sugerowały stwardnienie rozsiane czy guz mózgu. Była to zagadka dla lekarzy, bo szukali raczej symptomów tej wczesnej boreliozy, czyli ukąszenia, rumienia wędrującego. Po dwóch miesiącach okazało się, że to jednak borelioza. W rezultacie żyłem rok z boreliozą, o której nie wiedziałem - mówi Rafał Reinfus.
I podkreśla, że najgorszym z tego wszystkiego dla pacjenta jest niezrozumienie tego, co się z nim dzieje. - Zdarzają się też fałszywe diagnozy i niepotrzebne leczenie. - Jest ogromna liczba osób ze stwardnieniem rozsianym, u których okazuje się po miesiącach czy latach nietrafionych terapii, że jednak jest to borelioza.
Lekarze obalają mity
Pierwszym objawem zakażenia boreliozą jest rumień wędrujący, który pojawia się po kilku do nawet kilku miesięcy po ukąszeniu. - Jest on na tyle charakterystyczny, że choroba powinna być bez problemu rozpoznana bez dodatkowych badań. Należy wtedy jak najszybciej rozpocząć leczenie. Skuteczność tak szybkiej interwencji medycznej wynosi nawet 90 proc. - wyjaśnia dr hab. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych w SPSK1.
Rumień wędrujący najczęściej występuje wokół miejsca ugryzienia, ale to nie reguła. Możemy odkryć go w innym miejscu. Rumień wędrujący rozszerza na zewnątrz. Zazwyczaj środek tej zmiany blednie, a na zewnątrz robi się obwódka w kolorze czerwonym lub sinym. Rumień może przybrać bardzo duże rozmiary, nawet kilkunastu lub kilkudziesięciu centymetrów. - Mieliśmy pacjentów, którzy mieli rumień nawet na pół pleców. Tego nie można z niczym innym pomylić - uważa dr hab. Tomasiewicz.
U części osób z boreliozą taki rumień jednak nie występuje. Dlatego trafiają do szpitala z niepokojącymi objawami, które trudno zdiagnozować. W 2015 roku takich przypadków w woj. lubelskim było ponad 200. - Pacjenci skarżą się wtedy głównie na bóle stawów. U niewielkiego odsetka pojawiają się też objawy neurologiczne, np. nerwica - dodaje szef kliniki chorób zakaźnych. Jedynym wyjściem jest wtedy pobranie płynu mózgowo-rdzeniowego, który w stu procentach da pewność, że to borelioza. Wtedy włączymy leczenie dożylne - dodaje ekspert.
Lekarze podkreślają, że wokół boreliozy narosło wiele mitów. Niektórzy mówią, że potrzebne jest wielomiesięczne albo wieloletnie leczenie antybiotykiem.
- Zdarza się, że pacjenci są niepotrzebnie leczeni antybiotykami na boreliozę przez kilka miesięcy. To jest postępowanie absolutnie wbrew wszystkim rekomendacjom i standardom światowym. Przewlekłe leczenie antybiotykami powoduje bardzo dużo negatywnych skutków dla pacjenta. Wystarczy miesięczna terapia, maksymalnie do 6 tygodni. Czasami po jakimś czasie trzeba ją powtórzyć, jeżeli objawy nie ustępują - tłumaczy lubelski zakaźnik.
Kolejny mit głosi, że borelioza to choroba nieuleczalna. - To nieprawda. Co prawda pacjenci czasem wymagają powtórnego leczenia, natomiast nie możemy powiedzieć, że jest to choroba nieuleczalna - wyjaśnia dr hab. Tomasiewicz.
I zaznacza, że nie trzeba aż tak bardzo obawiać się boreliozy, bo nie każdy kleszcz jest nosicielem boreliozy. Mówi się, że to co piąty osobnik. Tak więc ugryzienie przez kleszcza nie jest równoważne z zakażeniem. - Nawet jeżeli kleszcz jest nosicielem boreliozy, a jego okres żerowania na naszej skórze jest krótki, to nie ma prawa nas zakazić - uspokaja dr hab. Tomasiewicz.