Kleszcze już są, już kąsają, a w tym sezonie będzie ich więcej. To przez nie tysiące Polaków chorują na boreliozę
Z prof. Krzysztofem Solarzem, kierownikiem Zakładu Parazytologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach rozmawia Agata Pustułka.
Czy już jesteśmy w trakcie sezonu kleszczowego ?
Już są sygnały, że pojawiły się kleszcze. Przysłano nam kilka sztuk kleszczy łąkowych do zbadania ze wschodu Polski. Zresztą kleszcze przy takich zimach, jaka właśnie minęła, pojawiają się już na przełomie lutego i marca. A kleszcz łąkowy - znacznie wcześniej od pospolitego. Kleszcz łąkowy występuje na ogół w północno-wschodniej Polsce, w makroregionie lubelskim i okolicach Białegostoku, w dolinie rzeki Biebrzy, przede wszystkim na podmokłych łąkach i pastwiskach. Na Lubelszczyźnie częściej atakuje ludzi od kleszcza pospolitego, choć dawniej uważało się, że jest odwrotnie. Świadczą o tym badania Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie. Kleszcz ten uczestniczy w krążeniu takich patogenów jak babeszjoza i borelioza (choć jest dyskutowane, czy przenosi ją na ludzi). Z pewnością uczestniczy w transmisji zapalenia opon mózgowych, przeciwko któremu, co chcę przypomnieć, można się zaszczepić. Jednak, podobnie jak przypadku boreliozy i zapalenia opon mózgowych, główną rolę odgrywa kleszcz pospolity. Kleszcz łąkowy, ale tylko postać dorosła, ma podobne szczyty aktywności, jak występujący w województwie śląskim kleszcz pospolity, czyli wiosenny i jesienny. W przypadku kleszcza pospolitego, którego tak obawiamy się ze względu na możliwość zakażenia się boreliozą, inwazja dotyczy wszystkich postaci. Najwięcej zatem jest ich w kwietniu i maju podczas szczytu wiosennego, a potem - we wrześniu i październiku, podczas szczytu jesiennego. Młodociane postaci kleszcza łąkowego (larwy) najaktywniejsze są w sierpniu, a nimfy - w lipcu.
Czy w tym sezonie możemy się spodziewać większej liczby kleszczy?
Zima tak szybko ustąpiła, że można rzeczywiście spodziewać się większej liczby kleszczy.
Pan prof. przebadał kilkanaście tysięcy kleszczy. Czy wiele z nich będzie przenosić boreliozę?
Jeśli chodzi o nasze badania sprzed kilku lat (2009-2015), to wraz z dr. Markiem Asmanem przebadaliśmy ok. 4 tysiące kleszczy w 44 miejscowościach woj. śląskiego. Ponad 1000 było przebadanych na obecność krętka boreliozy, ponad 800 - na anaplazmozę i ponad 1000 - na babeszjozę, zaś ok. 1700 - na wirusy kleszczowego zapalenia mózgu. Wyszło nam, że boreliozę może przenieść 3,6 proc. kleszczy, anaplazmozę - ok. 6 proc., babeszjozę - ponad 33 proc., a kleszczowe zapalenia mózgu - 0,1 proc. W przypadku boreliozy najwięcej zakażonych kleszczy było na terenie Beskidu Żywieckiego (15 proc.), na Jurze można powiedzieć, że były to znikome przypadki, na terenach zielonych miast Górnego Śląska zakażonych było 1-2 proc. Z badań z 2018 r. wynika, że kleszcze w miastach woj. śląskiego nie są zakażone boreliozą, co jednak ciekawe - aż 80 „śląskich” kleszczy, przynoszonych nam przez pacjentów do badania już po ukąszeniu, było zakażonych boreliozą. Ten fakt tłumaczy się tym, że kleszcze zebrane w terenie nie żerowały, i ilość krętka była u nich zbyt niska do wykrycia. Jednak gdy zostaną uruchomione mechanizmy namnażania po ukąszeniu człowieka, to ilość krętka drastycznie wzrasta. Podsumowując - w terenie kleszcz może być zakażony, ale liczba bakterii jest poniżej progu wykrywalności. Krętki namnażają się dopiero wtedy, gdy kleszcz znajdzie żywiciela: człowieka czy zwierzę. Często pacjenci przynoszą kleszcze, które były wkłute kilka dni i wtedy wykrywa się u nich dużą liczbę krętków.
Jak chronić się przed kleszczami?
Przede wszystkim trzeba stosować środki odstraszające, czyli repelenty. Na ubrania, nie na skórę, bo mogą uczulać. Na rynku jest wiele dostępnych preparatów, np. zawierających DEET. Trzeba dokładnie przeczytać ulotkę i odliczyć jakieś dwie godziny skutecznego działania, bo producenci trochę zbyt optymistycznie określają ten czas. Oczywiście gdy idziemy do lasu na jagody, należy się też odpowiednio ubrać - w pełne buty, długie spodnie, a na głowę założyć czapkę z daszkiem, kapelusz. Większość pacjentów zostaje ukąszonych nie w lasach, ale w przydomowych ogródkach lub na działkach. Kleszcze „zbliżają się” do ludzi. Do domostw, też w miastach, podchodzą sarny, jelenie, jeże czy dziki, przybywające w poszukiwaniu pożywienia i przenoszące kleszcze.