Kłopoty to nasza specjalność? Znów się straszliwie męczyliśmy
W Zielonej Górze kibice przeżyli niespodziewane emocje. Stelmet BC potrzebował dogrywki, żeby pokonać Polpharmę Starogard 86:80.
To było kolejne spotkanie, w którym się męczymy ze słabeuszem. Rzeczywiście w niedzielne popołudnie nikt w hali CRS się nie nudził, a dawno już nie oglądano tam emocjonującej i nerwowej końcówki.
Można jednak przypuszczać, że zielonogórscy kibice chętnie zrezygnowaliby z dawki adrenaliny i z równie wielką przyjemnością pooglądali fajne, przeprowadzane na luzie akcje, wsady, szybkie ataki. To prawda, że przez większą cześć spotkania nie grał Mateusz Ponitka, który doznał urazu (to bardzo niepokojące przed jutrzejszym spotkaniem w Wenecji). Nie zobaczyliśmy też Szymona Szewczyka (czyżby plotki, że zmieni klub się potwierdziły?). Jednak nawet bez tych dwóch zawodników, Stelmet, grający na swoim normalnym poziomie, powinien bez kłopotów pokonać Polpharmę.
Niestety, zagraliśmy na pół, a momentami na ćwierć ,,gwizdka”
Raz jeszcze nam się udało, ale w końcu jakiś słabszy rywal, dostawszy taki prezent, jak słabsza postawa mistrza, zwycięży. I nawet nie chodzi o rekord, choć to rzeczywiście osiągnięcie, by 32 razy, kolejno, wygrać we własnej hali. Po prostu mistrz nie powinien schodzić poniżej pewnego poziomu. W niedzielę oglądaliśmy coś takiego. Przy całym szacunku dla umiejętności zespołu ze Starogardu Gdańskiego, uwzględniając fakt, że litewski trener Mindaugas Budzi-nauskas wyraźnie poprawił grę swoich nowych podopiecznych, Stelmet nie powinien się tak męczyć. Aż żal było patrzeć jak piłka wypada nam z rąk, jak podajemy ją rywalowi (aż 17 strat!), jak nie trafiamy z dogodnych pozycji.
To oczywiste, że nie da się wygrywać, a już tym bardziej wysoko i zdecydowanie, wszystkich meczów. Także to, że trudno w kilka dni po walce w europejskim pucharze znaleźć w sobie taką samą motywację na walkę, nieustępliwość i solidność. Trzeba jednak też pamiętać o kibicach. Na mecz ze słabeuszem Polpharmą przyszło ich dokładnie 3.018. Zamiast pewnego sukcesu zobaczyli straszliwe męczarnie z jednym ze słabszych zespołów ligi i zwycięstwo osiągnięte w ostatnich sekundach dogrywki! Nie tego oczekiwali i jeśli dalej tak będzie część z nich znajdzie ciekawszy sposób zagospodarowania czasu wolnego. Statystycznie byliśmy lepsi. W rzutach z gry mieliśmy 50,8 proc. celności (30/59), przy 39,1 proc. (27/69) Polpharmy. Za dwa osiągnęliśmy 59,5 proc. (22/37), Polpharma 44,7 (17/33). Za trzy odpowiednio 36,4 proc. (8/22) - 32,3 proc. (10/31). Z osobistych 85,7 proc. (18/21) - 84,2 proc. (16/19). Wygraliśmy zbiórki 39:33, mniej strat miała Polphrama 12:17.
Oto jak ten mecz ocenili trenerzy i zawodnicy.
- To było dobre spotkanie dla kibiców. Walka i emocje do końca. - powiedział szkoleniowiec Polpharmy Mindaugas Budzinauskas: - Wiedzieliśmy, że Stelmet nie jest teraz w najlepszej formie. Dlatego przyjechaliśmy tu z myślą żeby wygrać. Nie udało się. Stelmet musiał jednak pracować na sto procent żeby odnieść sukces. Udało mu się. Jestem zadowolony z postawy swojego zespołu. Walczyliśmy, graliśmy przez większą cześć spotkania mądrze i dobrze w obronie.
Saso Filipovski: - To był ciężki mecz. Polpharma zagrała bardzo dobrze. Hicks i koledzy trafiali. Mogliśmy ten mecz wygrać w normalnym czasie, ale piłka nie wpadła do kosza. Dopiero w dogrywce spisaliśmy się lepiej w obronie. Słabej zbieraliśmy i mieliśmy problemy ze zdrowiem zawodników. W sumie dobrze, że zwyciężyliśmy. Ważne jest zrobić to kiedy nam nie idzie, a rywal trafia i ciężko go zatrzymać. Statystycznie źle nie wyglądało. W sumie liczy się zwycięstwo i to, że po tym meczu mamy bilans 17:2.
Uros Mirkovic: - To było dobre spotkanie, ale Zielona Góra wygrała. Nie jestem zadowolony, bo ulegliśmy rywalom. Szkoda, że nie było niespodzianki, ale pokazaliśmy że potrafimy grać w koszykówkę. Dobrze było tutaj znowu wystąpić, tu zawsze jest doskonała atmosfera.
- Musieliśmy się sporo napracować, żeby wygrać i podtrzymać serię zwycięstw - dodał Łukasz Koszarek. - Każdy mecz jest coraz trudniejszy. Mieliśmy problemy ze stratami, zbyt często pozwalaliśmy sobie odbierać piłkę. Polpharmę trzeba pochwalić za walkę do końca. Teraz przed nami praktycznie finał sezonu w pucharze. Tam damy z siebie wszystko.
Tyle trenerzy i zawodnicy. Tak jak wspomniał Łukasz Koszarek w środę w Wenecji gramy z Umaną Reyer decydujący mecz o awans do Top-16 w Pucharze Europy. Miejmy nadzieję, że pozwoli nam on zapomnieć o męczarniach z Pol-pharmą. Do tematu wrócimy w jutrzejszej „GL”