Kłopoty z wyjazdem tygrysów z poznańskiego zoo do Hiszpanii. A czasu coraz mniej... Jedno ze zwierząt walczy o życie
Piętrzą się kłopoty związane z wyjazdem tygrysów z poznańskiego zoo do ośrodka AAP Adwokatów Zwierząt w Hiszpanii. Po tym jak powiatowy lekarz weterynarii i Główny Inspektorat Weterynarii wyrazili zgodę na podróż pięciu drapieżników, mimo trwającej kwarantanny, przed dyrekcją zoo pojawiają się kolejne problemy. Ani Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej, ani wójt Terespola nie chcą wydać zapewnienia gwarancji prawnej na utrzymanie tych zwierząt w Hiszpanii. Dodatkowo jeden z tygrysów - Gogh - walczy o życie.
Pięć z siedmiu tygrysów, które trafiły do poznańskiego ogrodu zoologicznego, miało zostać wysłanych w ciągu najbliższych dni do specjalistycznego ośrodka w Hiszpanii. W Poznaniu nie ma miejsca, by zwierzęta mogły normalnie funkcjonować. Na razie regenerują siły.
Wyjazd tygrysów pod znakiem zapytania
We wtorek informowaliśmy, że decyzją Głównego Inspektoratu Weterynarii - po kontroli powiatowego lekarza weterynarii - pięć tygrysów może opuścić poznańskie zoo. Niestety, okazuje się, że mimo chęci, wyjazd znów może się opóźnić.
- Ponownie przerabiamy scenariusz z Pyszącej (pseudohodowli pod Śremem), gdy musimy zmagać się z problemami administracyjnymi. Holenderskie stowarzyszenie AAP Adwokaci Zwierząt zaoferowało miejsca dla pięciu tygrysów w ich ośrodku w Hiszpanii. Strona holenderska zażądała jednak zapewnienia gwarancji prawnej od prokuratora, zajmującego się przewozem tych zwierząt w niehumanitarnych warunkach, czy wójta Terespola - miejsca, gdzie tygrysy zostały zatrzymane - opowiada Małgorzata Chodyła, rzeczniczka zoo.
Przypomnijmy, że zwierzęta podróżowały z Włoch do Rosji. Miały trafić tam, w formie darowizny do prywatnego zoo. Przewóz zatrzymały służby celne na granicy z Białorusią w Koroszczynie. W nocy z 30 na 31 października tygrysy trafiły do Poznania.
Dlaczego nikt nie chce wydać takiej gwarancji?
- Nie chcą, bo chodzi o pieniądze. To jednoznaczne z utrzymaniem tych zwierząt, a nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za nie i pokryć koszty wyżywienia czy transportu, jak to powinno mieć miejsce zgodnie z ustawą o ochronie przyrody lub o ochronie zwierząt
- mówi Chodyła.
30 dni na decyzję o wyjeździe zwierząt
Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, jeżeli jest podejmowana decyzja administracyjna, to na czas trwania procesu koszty powinien ponieść wójt lub burmistrz i później wyegzekwować je od właściciela. Z kolei z ustawy o ochronie przyrody, jeśli łamane są zapisy Konwencji Waszyngtońskiej, to koszty utrzymania zatrzymanych zwierząt powinien pokryć Skarb Państwa, lub - jeśli te zwierzęta są zabezpieczone przez policję czy prokuraturę - to te organy.
Natomiast wójt Terespola powołując się z kolei na kodeks postępowania administracyjnego, czeka aż decyzja o zatrzymaniu zwierząt się uprawomocni.
- To trwa 30 dni, a my tyle czasu nie mamy. Ośrodek w Hiszpanii nie będzie w nieskończoność czekać na tygrysy z Poznania, skoro ustawia się tam kolejka chętnych - mówi Małgorzata Chodyła.
Walczą o zdrowie tygrysa
To niejedyny problem przed którym stoją pracownicy zoo. W nocy z wtorku na środę odbyła się operacja jednego z tygrysów, który miał zostać w Poznaniu - Gogha.
Już wcześniej wspominaliśmy, że zwierzę ma spore problemy trawienne, nie dojada. To pozostałości po silnym stresie związanym z transportem i kilkudniowym pobytem w klatce niedostosowanej do przewozu tak dużych drapieżników.
- Wyczyściliśmy Goghowi przewód pokarmowy i zszyliśmy. Tygrys jest w bardzo kiepskiej formie. Na szczęście żyje, powoli się podnosi, ale niewykluczone, że jeśli nie będzie w dalszym ciągu trawił, to będziemy musieli go uśpić. Inaczej będzie umierał w agonii
- mówi Małgorzata Chodyła.