Kłótnia o cenę tony śmieci na bramie spalarni
Nadal nie ma umowy między Poznaniem a GOAP-em, choć miała być gotowa do końca czerwca. Bez niej związek nie będzie mógł przekazać miastu pieniędzy zebranych od mieszkańców, by zapłaciło ono spółce SITA za spalenie śmieci.
Na razie wpłaty są przekazywane na podstawie umowy, podpisanej na czas rozruchu spalarni. Obowiązuje ona do 7 listopada. Na czwartkowym zgromadzeniu GOAP-u przedstawiciele gmin i Poznania mieli zająć się umową, która ma regulować współpracę do 2041 r.
– Nie będzie ona przyjęta. Nadal mamy do niej zastrzeżenia. Może zdarzyć się, że zostanie ona podpisana dopiero w styczniu – stwierdził Marian Szkudlarek, burmistrz Swarzędza nim jeszcze rozpoczęło się spotkanie.
– Opłaty powyżej 300 zł za tonę śmieci do spalarni są nie do przyjęcia.
Nie zgadzamy się też na znaczący wzrost stawek za odpady kierowane do biokompostowni. Nie chcemy podwyżek opłat za śmieci dla mieszkańców.
Zdaniem M. Szkudlarka, podpisanie wieloletniej umowy w terminie późniejszym nie wpłynie na funkcjonowanie spalarni i rozliczenia między nią a Poznaniem. Burmistrz uważa, że można podpisać kolejną umowę na okres przejściowy.
– Niektóre gminy postulują, by została ona zawarta na pięć lat i co pięć lat była odnawiana
– mówi Tomasz Lipiński, poznański radny z PO. – Uważam, że w ich interesie jest podpisanie umowy na dłuższy okres. Miasto potrzebuje jej na pięć lat czyli okres rozliczenia projektu z dofinansowaniem unijnym. Później możemy narzucać im ceny za śmieci. Jak będą mieli umowę, to mają pewność, że płacą tyle, ile Poznań.
Przedstawiciele miasta sugerują, że nikt na siłę nie będzie trzymał nikogo w związku. – Około 15 mln zł rocznie Poznań dopłaca do GOAP-u – przypomina T. Lewandowski.
Dlaczego? Wszyscy mieszkańcy z terenu objętego działaniem związku płacą taką samą stawkę, natomiast odbiór śmieci z rozproszonej zabudowy jednorodzinnej jest znacznie droższy.
Ostatecznie czwartkowe spotkanie GOAP-u zostało przerwane do 3 listopada.