Dwaj mężczyźni mieli w swoich sieciach ponad osiem kilogramów sandacza, karpia, troci. Funkcjonariusze śledzili ich cztery godziny w okolicach Wielkiej Nieszawki.
Weekend był wyjątkowo pracowity dla policjantów patrolujących brzeg Wisły w okolicach Wielkiej Nieszawki. Funkcjonariusze zostali poinformowani przez swoich kolegów ze Straży Leśnej o podejrzanym pontonie, który płynie Wisłą w okolicach Dybowa.
Policjanci pojechali tam i zaczęli z ukrycia obserwować rzekę. W pewnym momencie rzeczywiście zauważyli dwóch mężczyzn płynących pontonem. Przez lornetkę dostrzegli, że poruszając się z nurtem rzeki osoby te łowiły ryby za pomocą tak zwanych pław czyli sieci wyposażonych w spławiki-bojki utrzymujące ją na określonej głębokości. Ryby, które ustawiają się zawsze pod prąd rzeki, wpadają wtedy w pułapkę.
Przez blisko cztery godziny policjanci szli nadbrzeżem śledząc kłusowników. Pokonywali wysokie zarośla, przewrócone drzewa i tereny podmokłe. Po blisko dziesięciu kilometrach marszu i obserwacji ponton w Przyłubiu przybił do brzegu.
Tam policjanci zatrzymali kłusowników w momencie, gdy ci pakowali ponton, wiosła, sieci i złowione ryby do auta.
Okazało się, że podczas nielegalnego połowu, kłusownicy z sieci wyciągnęli ponad 8 kilogramów troci, sandacza oraz karpia. Mężczyźni w wieku 60 i 61 lat trafili do komisariatu. Już wkrótce usłyszą zarzuty za złamanie przepisów ustawy o rybactwie śródlądowym. Kłusownikom grozi nawet do dwóch lat więzienia.
Początek roku i zbliżająca się wiosna, to wzmożona aktywność nie tylko ryb, ale także kłusowników.
- Wchodzimy w okres najbardziej narażony na kłusownictwo - podkreśla Benedykt Szpakowski, komendant posterunku Państwowej Straży Rybackiej w Toruniu. I dodaje: - Będzie on jeszcze się nasilać. Wiosną zaczynają się tarła ryb między innymi szczupaka i sandacza. Są to gatunki, którymi szczególnie interesują się kłusownicy, gdyż mogą za nie otrzymać najwięcej pieniędzy.
Walka z kłusownikami jest bardzo trudna. Często są oni bardzo dobrze przygotowani do swojej działalności. Ich ściganiem zajmuje się Państwowa Straż Rybacka oraz tzw. policja wodna. Nieocenioną pracę wykonują również członkowie społecznej straży rybackiej.
- Przypadków kłusownictwa jest coraz mniej, ale ciągle one są - mówi Andrzej Charchuła, komendant społecznej straży rybackiej w Toruniu. - Uzupełniamy działania służb i kontrole przeprowadzamy kilka razy w tygodniu, głównie w weekendy.
W zeszłym roku strażnicy- społecznicy ściągnęli dwadzieścia sieci na jeziorach. Przeprowadzili wspólnie z policją 62 kontrole.
- W zeszłym roku kłusownicy zdemolowali samochód strażnika. Dlatego w kontrolach bierze udział jednocześnie kilka osób - dodaje Andrzej Charchuła.
Autor: (mf)