Kłusownik groził bronią strażnikowi i jego córce
Przyłapany na gorącym uczynku 63-latek z gminy Suraż celował do nich z dubeltówki. Zatrzymała go policja. Na posesji kłusownika znaleziono ponad 100 wyprawionych skór dzików, lisów i norek
Były tam też metalowe kleszcze kłusownicze, narzędzia służące do wyprawiania skór, beczki ze skórami dzika zanurzone w cieczy oraz tusze lisów bez skór.
63-latek w sumie usłyszał trzy zarzuty. Prócz kłusownictwa, odpowie również za nielegalne posiadanie broni i amunicji oraz stosowanie gróźb karalnych. Prokuratura wystąpiła o areszt. Białostocki sąd uwzględnił wniosek śledczych.
- Podejrzany został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące - poinformował Andrzej Stelmaszuk, szef Prokuratury Rejonowej w Białymstoku.
Treści wyjaśnień mężczyzny nie ujawnia. Zasłania się dobrem prowadzonego postępowania.
Wiadomo, że 63-latek wpadł w kompleksie leśnym w obrębie miejscowości Zawyki. Przyłapał go strażnik łowiecki, któremu towarzyszyła 25-letnia córka. Oboje znaleźli się na celowniku kłusownika, który wyjął dubeltówkę. Grożąc bronią, zdołał uciec.
Do akcji wkroczyli policjanci z piony prewencji komisariatu w Łapach. Natychmiast zatrzymali 63-latka. Na miejsce skierowany został też przewodnik z psem służbowym, który podjął trop i doprowadził do miejsca, gdzie mężczyzna podczas ucieczki porzucił swoje ubranie.
- Wewnątrz kurtki mundurowi ujawnili 8 sztuk naboi do dubeltówki, na które nie miał wymaganego pozwolenia relacjonuje asp. sztab. Aneta Łukowska z podlaskiej policji.
Mieszkańcowi gminy Suraż grozi surowa kara. - Nawet do 8 lat pozbawienia wolności - zaznacza prokurator Stelmaszuk.
Po zakończeniu śledztwa, sprawa trafi do Sądu Rejonowego w Białymstoku. Od zeszłego roku toczy się tam proces 42-latka. Zdaniem śledczych, kłusownik w lesie koło Czarnej Białostockiej zawiesił na konarze drzewa kawałek mięsa naszpikowany prawie 90 hakami i kotwicami wędkarskimi. To miała być przynęta. I to przynęta wyjątkowo okrutna, bo kaleczy żołądek i drogi pokarmowe. Dlatego oskarżony odpowiada za próbę bestialskiego uśmiercenia zwierzyny.
Mieszkaniec Sokółki nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że mięso znalazł. Chciał nagrać kłusownika, dlatego w pobliżu umieścił fotopułapkę. Sam został jednak przez nią nagrany. Zdjęcie odzyskane przez strażników stało się dowodem w sprawie. Proces zmierza do końca.